Ostatnia bitwa

Okładka książki Ostatnia bitwa C.S. Lewis
Okładka książki Ostatnia bitwa
C.S. Lewis Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy PAX Cykl: Opowieści z Narnii (tom 7) literatura dziecięca
127 str. 2 godz. 7 min.
Kategoria:
literatura dziecięca
Cykl:
Opowieści z Narnii (tom 7)
Tytuł oryginału:
The last battle
Wydawnictwo:
Instytut Wydawniczy PAX
Data wydania:
1989-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1989-01-01
Liczba stron:
127
Czas czytania
2 godz. 7 min.
Język:
polski
ISBN:
8321110851
Tłumacz:
Andrzej Polkowski
Tagi:
Narnia Aslan
Średnia ocen

7,2 7,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,2 / 10
73 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1520
176

Na półkach: , , , , ,

Jednym z najbardziej zachwycających elementów tej serii jest sposób, w jaki Lewis wykorzystuje Narnię jako alegoryczną reprezentację biblijnego świata. Od stworzenia Narnii przez Aslana, który przypomina stworzenie świata przez Boga, po walkę dobra ze złem, odnajdujemy liczne paralele z biblijnymi opowieściami - dzieci Adama i Ewy, pokusy, syn marnotrawny, odkupienie winy przez niewinną ofiarę, zmartwychwstanie, innowierstwo, demoniczne byty, antychryst, apokalipsa etc. Przez całą serię, Lewis subtelnie wplata moralne przesłanie, ukazując siłę wiary, odwagi, miłości i przebaczenia.
Choć "Opowieści z Narnii" mogą być odczytywane jako alegoria chrześcijańska, są również pięknymi i uniwersalnymi opowieściami, które mogą przemawiać do czytelników o różnych przekonaniach. Opisane w nich emocje, przygody i wyzwania dotykają serca każdego czytelnika, niezależnie od jego wiary.
Wszystkie siedem książek w serii oferuje czytelnikom niezwykłą podróż przez lądy, wyspy i morze Narnii, zaskakującą różnorodność postaci oraz pełne napięcia przygody. Każda kolejna część dodaje nowe aspekty do świata stworzonego przez Lewisa, rozwijając historię i wprowadzając nowe wyzwania dla bohaterów.
Jednakże, seria "Opowieści z Narnii" nie jest pozbawiona mrocznych momentów, które mogą przestraszyć niektórych czytelników, przede wszystkim tych młodszych. Lewis zręcznie balansuje między pobożnym lękiem a zatrważającą trwogą.
Żałuję, że nie przeczytałam całości cyklu jako dziecko. Zastanawia mnie, czy zakończenie tej historii wybrzmiałoby tak samo gorzko jak odczuwam to teraz.

Jednym z najbardziej zachwycających elementów tej serii jest sposób, w jaki Lewis wykorzystuje Narnię jako alegoryczną reprezentację biblijnego świata. Od stworzenia Narnii przez Aslana, który przypomina stworzenie świata przez Boga, po walkę dobra ze złem, odnajdujemy liczne paralele z biblijnymi opowieściami - dzieci Adama i Ewy, pokusy, syn marnotrawny, odkupienie winy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
168
164

Na półkach:

To ostatnia część Opowieści z Narni. Tym razem jesteśmy około 200 lat po księciu Rilianie. Ostatni król Narni, Tirian toczy ostatnią bitwę, i swoją, i ostatnią w historii Narni. Po tych wydarzeniach nastąpił... no właśnie co? Przekonajcie się sami! Warto przeczytać tę książkę, ponieważ jest ona o przyjaźni i przygodowa. Najbardziej podobało mi się... nie powiem co ;).

Michał (11 lat)

To ostatnia część Opowieści z Narni. Tym razem jesteśmy około 200 lat po księciu Rilianie. Ostatni król Narni, Tirian toczy ostatnią bitwę, i swoją, i ostatnią w historii Narni. Po tych wydarzeniach nastąpił... no właśnie co? Przekonajcie się sami! Warto przeczytać tę książkę, ponieważ jest ona o przyjaźni i przygodowa. Najbardziej podobało mi się... nie powiem co...

więcej Pokaż mimo to

avatar
255
62

Na półkach:

W końcu skończyłam. Przeczytałam serię z ciekawości i się zawiodłam. Ostatnia część to totalna nuda.

W końcu skończyłam. Przeczytałam serię z ciekawości i się zawiodłam. Ostatnia część to totalna nuda.

Pokaż mimo to

avatar
204
5

Na półkach: ,

Najpiękniejszy opis Nieba, jaki do tej pory spotkałam.

Najpiękniejszy opis Nieba, jaki do tej pory spotkałam.

Pokaż mimo to

avatar
209
203

Na półkach:

Co tu dużo pisać... C.S. Lewis był geniuszem.

Tak naprawdę aby to dostrzec, potrzebna jest znajomość Pisma Świętego. Gdy czytałem Opowieści z Narni jako dziecko, nie wychwyciłem tej bogatej symboliki, z której korzystał autor. Ukrył on tu wiele cennych skarbów. Przybliża prawdy o niebie, korzystając z pięknych ilustracji.
"Ostatnia bitwa" sprawiła, że spociły mi się oczy, zwłaszcza gdy zrozumiałem gdzie autor zmierza. To ostatnie przeniesienie się do Narni bohaterów, z którymi zdążyłem się zaprzyjaźnić. Ostatnie i ostateczne.

Czytajcie Narnię i dawajcie ją do czytania dzieciom - niech ten piękny, wartościowy świat, pobudza ich wyobraźnię i kształtuje serducha!

Co tu dużo pisać... C.S. Lewis był geniuszem.

Tak naprawdę aby to dostrzec, potrzebna jest znajomość Pisma Świętego. Gdy czytałem Opowieści z Narni jako dziecko, nie wychwyciłem tej bogatej symboliki, z której korzystał autor. Ukrył on tu wiele cennych skarbów. Przybliża prawdy o niebie, korzystając z pięknych ilustracji.
"Ostatnia bitwa" sprawiła, że spociły mi się...

więcej Pokaż mimo to

avatar
111
35

Na półkach: ,

Mam bardzo mieszane uczucia, co do tej książki, jak i całej serii. Zaczynając, liczyłem na dużo więcej. Zabrakło jak dla mnie jakiejś konkretniejszej bitwy, skoro jest to ostatnia, to można to było zrobić z większym rozmachem. Zakończenie trochę zaskakujące, aż dziwne jak na książkę dla dzieci. Kompletnie nie moje klimaty, no ale skoro zacząłem, to musiałem się przez całą historię przemęczyć.

Mam bardzo mieszane uczucia, co do tej książki, jak i całej serii. Zaczynając, liczyłem na dużo więcej. Zabrakło jak dla mnie jakiejś konkretniejszej bitwy, skoro jest to ostatnia, to można to było zrobić z większym rozmachem. Zakończenie trochę zaskakujące, aż dziwne jak na książkę dla dzieci. Kompletnie nie moje klimaty, no ale skoro zacząłem, to musiałem się przez całą...

więcej Pokaż mimo to

avatar
188
66

Na półkach: ,

Ostania Bitwa to zakończenie cyklu Opowieści z Narnii. Pomimo niezbyt wyszukanego języka i bardzo prostego stylu ta seria budzi moją ogromną sympatię. Świetnie się bawiłam i polecam wszystkim ten magiczny świat, który wykreował C.S. Lewis.

Ostania Bitwa to zakończenie cyklu Opowieści z Narnii. Pomimo niezbyt wyszukanego języka i bardzo prostego stylu ta seria budzi moją ogromną sympatię. Świetnie się bawiłam i polecam wszystkim ten magiczny świat, który wykreował C.S. Lewis.

Pokaż mimo to

avatar
148
103

Na półkach:

Fajne i jak dla mnie dosyć niespodziewane zakończenie całej historii. W tej części wątek religijny już poszedł pełną parą, aczkolwiek ostatecznie jakoś nie raziło, a nawet dało fajny smaczek. Polecam

Fajne i jak dla mnie dosyć niespodziewane zakończenie całej historii. W tej części wątek religijny już poszedł pełną parą, aczkolwiek ostatecznie jakoś nie raziło, a nawet dało fajny smaczek. Polecam

Pokaż mimo to

avatar
262
168

Na półkach: ,

Ach, wahałam się nad oceną, bo niełatwo podjąć decyzję przy takiej książce. Wreszcie poznałam kultową serię Opowieści z Narni, a im dalej byłam, tym bardziej mi się podobało. Może dlatego, że sięgając po pierwsze dwa tomy, wiedziałam, czego się spodziewać - znałam zarys historii z ekranizacji, jednak otrzymawalam bardzo okrojoną wersję tego, co widziałam w telewizji.
Zaś pozostałe tomy poznawałam od początku do końca, a że jestem ogromną fanką fantastyki i przygód, dawałam się porwać historiom niezwykłych bohaterów. A ilu ich tu było! Rodzeństwo Pevensie, Profesor Kirke, Pola, Julia, Eustachy, Kaspian, Rilian, Błotosmętek, Ryczypis, Alsan... mogłabym wymieniać i wymieniać...
Każdy tom był odrębną historią, ale każda książka w cyklu tworzyła tak niezwykłą całość.
Chociaż wciąż uważam, że część Koń i jego chłopiec podobała mi się najbardziej pod względem fabuły, to zakończenie siódmego tomu było wstrząsające. Oczywiście spodziewałam się takiego zakończenia losów bohaterów, których dobrze zdążyliśmy poznać, jednak domysły, a czytanie czegoś na kartkach papieru stanowi ogromną różnicę.
Z pewnością i wielką przyjemnością wrócę kiedyś jeszcze do tych powieści.

Ach, wahałam się nad oceną, bo niełatwo podjąć decyzję przy takiej książce. Wreszcie poznałam kultową serię Opowieści z Narni, a im dalej byłam, tym bardziej mi się podobało. Może dlatego, że sięgając po pierwsze dwa tomy, wiedziałam, czego się spodziewać - znałam zarys historii z ekranizacji, jednak otrzymawalam bardzo okrojoną wersję tego, co widziałam w telewizji.
Zaś...

więcej Pokaż mimo to

avatar
36
36

Na półkach: ,

Dotarliśmy do siódmego tomu cyklu narnijskiego i, jak sam tytuł wskazuje, bój to jest nasz ostatni: losy magicznej krainy zostaną ostatecznie rozstrzygnięte. A ponieważ w najgorszych dla siebie chwilach narnijscy królowie nigdy nie mogą sobie dać rady bez przynajmniej dwójki małolatów z Anglii, tym razem na pomoc przybywają Eustachy i Julia. Król Tirian nie ma dla nich dobrych wieści: jego poddani są mordowani, brani w niewolę, zmuszani do katorżniczej pracy, a wszystko to rzekomo na polecenie samego Aslana, mówiącego lwa będącego lokalnym wcieleniem Chrystusa. Oczywiście musimy tu mieć do czynienia z jakimś przekrętem.
BOHATEROWIE. O ile się orientuję, większość czytelników woli rodzeństwo Pevensie od Julii i Eustachego. Niewątpliwie Łucja i jej rodzeństwo mają przyjemniejsze charaktery, ale przez to zawsze trudniej mi się z nimi było utożsamić. Nieradząca sobie z emocjami Julia i przemądrzały Eustachy są bardziej realistyczni niż Piotr i Łucja. W tym tomie brakuje niestety wyrazistych bohaterów drugiego planu, jak Ryczypisk czy Błotosmętek. Najciekawiej wypada czarny charakter Krętacz, dopóki autor nie dorzuci mnóstwa innych czarnych charakterów (w tym kota: czemu w starych książkach dla dzieci koty zawsze muszą być złe? Dla moich kotów pytam) i nie zepchnie go na daleki plan opowieści.
FABUŁA. W odróżnieniu od Tiriana, Julii i Eustachego od początku wiemy, co tu jest grane: to nie Aslan niszczy Narnię, tylko chytry małpiszon Krętacz, który dzięki upozorowaniu powrotu Aslana zamierza zapewnić sobie stały napływ taniej siły roboczej zaopatrującej go w pomarańcze i banany. Wchodzi przy tym w sojusz z Kalormenem, nieświadom, że dla reprezentantów tego narodu jest tylko pionkiem w grze o podbicie Narnii. Tirian, Julia i Eustachy mają zatem przed sobą zadanie militarno-polityczne: muszą zdobyć przekonujące dowody na to, że Krętacz kręci, a jednocześnie szykować się na konfrontację z kalormeńskim wojskiem.
HUMOR. Ze wszystkich powieści cyklu narnijskiego ta jest jedną z najmniej dowcipnych. Mogę zrozumieć, że w obliczu nadciągającej apokalipsy żarty mogą się wydawać nie na miejscu, ale jednak trochę żal. Znajdzie się jednak parę uroczych pomysłów (mówiące psy porozumiewające się w sposób przypominający ujadanie: „Cieszymy się, żeś nas, królu, wezwał-wał-wał-wał!”) i wdzięcznych opisów (jak fragment o walecznym królewskim jednorożcu Klejnocie, który nie chcąc urazić osiołka Łamigłówka wyniosłym traktowaniem, „traktował go z wielką uprzejmością rozmawiając o rzeczach, które mogły ich obu interesować, takich jak trawa, cukier czy pielęgnowanie kopyt”).
KALORMEN. Już z trzeciego tomu wiedzieliśmy, że Kalormeńczycy – ewidentnie wzorowani na narodach Bliskiego Wschodu – wyróżniają się okrucieństwem. Potem mieliśmy co prawda okazję poznać paru Kalormeńczyków, którzy nie byli okrutni, a także dostrzec pewne zalety ich kultury (urodę architektury, kunszt retoryczny itd.),jednak PR poddanych Tisroka musi pozostać czarny jak ich włosy (w tym tomie dowiadujemy się, że wszyscy Narnijczycy mają włosy jasne: nie jest to co prawda zgodne z tym, co pisano w tomach poprzednich, skoro np. Drinian był brunetem, ale kto by się przejmował szczegółami, kiedy jest okazja do dowartościowania blondynów). Kalormeńczyk nie może być zwyczajnie piękny, co najwyżej piękny „w kalormeńskim – posępnym i wyniosłym – stylu”. Sugeruje się nawet, że nie jest w pełni człowiekiem („Znowu czuję się jak prawdziwy człowiek” – stwierdza Tirian, gdy zmienia stylówkę kalormeńską na narnijską). W tym przypadku nie ma mowy o dezaprobacie dla czynów Kalormeńczyków, to jest czysty rasizm. Dodajmy, że z całej armii Tisroka egzamin moralności zdaje tylko jeden żołnierz – swoją drogą, robiący ogromne wrażenie na Łucji, która aż dwa razy na stronę mówi o tym, jak się jej podobał. Widocznie posępna kalormeńska uroda coś jednak w sobie ma: może trzeba było swatać Rabadasza z Łucją zamiast z Zuzanną?
MROK. „Ostatnia bitwa” to zdecydowanie najbardziej przygnębiający ze wszystkich tomów. Pełno w nim strachu, zwątpienia, poczucia beznadziei, podłości, złości, śmierci, żałoby… Dla młodszych dzieci ta opowieść może się okazać zbyt okrutna, zwłaszcza że cierpienia bohaterów nie równoważą jaśniejsze akcenty: brakuje zapadających w pamięć scen ukazujących wzajemną miłość, przyjaźń i wsparcie. Oczywiście Aslan to Chrystus, więc życie doczesne nie jest jedynym: sęk w tym, że ukazywany nam przez autora obraz pośmiertnego raju jest o wiele mniej przekonujący niż obraz doczesnego piekła. Z tego tomu zapamiętuje się przede wszystkim cierpienie.
NAWRÓCENIE. W obliczu nadciągającej apokalipsy autor służy pocieszeniem: każdy może się nawrócić! W praktyce okazuje się, że ów „każdy” to jedna, góra dwie osoby z bardzo licznej grupy. Mamy zatem jednego nawróconego karła (plus lakoniczną wzmiankę o drugim) i jednego nawróconego Kalormeńczyka. Obaj nawracają się w błyskawicznym tempie i obaj po swoim nawróceniu nie poświęcają ani jednej myśli swym pobratymcom, wskutek braku nawrócenia skazanym na potępienie, choć spędzili wśród tych ludzi całe życie i trudno przypuszczać, by nie było pomiędzy nimi osób bardzo im bliskich. Szczerze mówiąc, takie podejście mrozi mi krew w żyłach.
RELIGIA. Stosunek autora do religii innych niż jedyna słuszna ewoluuje w szybkim tempie. Jeszcze w „Koniu i jego chłopcu” innowiercy mogli występować w roli głównych bohaterów, a Aslan pozwalał, by sprawiony przez niego cud dokonał się w świątyni Tasza (co siłą rzeczy musiało prowadzić do umocnienia wiary w tego boga). O samym Taszu wiele się dotąd nie dowiedzieliśmy, ale nic nie wskazywało na to, by był to bóg demoniczny i krwiożerczy. Teraz okazuje się, że „Tasz ma cztery ręce i głowę szakala. Na jego ołtarzu zabijają ludzi”. Z pogańskiego bożka Tasz staje się wcieleniem szatana („Żaden czyn, który jest godziwy, nie może być dokonany w jego imię”). Tym samym inne religie nie mogą być już postrzegane jako wadliwe, ale jednak spokrewnione z religią prawdziwą, mające w sobie jakąś cząstkę dobra. Ludzie, którzy uprawiają jakąkolwiek formę synkretyzmu religijnego, twierdzący np., że Tasz i Aslan są w istocie jednym i tym samym bóstwem, to albo cyniczni manipulatorzy, albo ich pożyteczni idioci. Trudno mi uznać tę zmianę za pozytywną: jedyne pocieszenie stanowi tu fakt, że nawet w ostatniej chwili można się nawrócić. Pozytywnym akcentem jest natomiast wyjaśnienie, że boski nakaz nie może usprawiedliwiać czynienia zła (jakże inaczej niż w „Srebrnym krześle” ukazane tu jest bezmyślne wykonywanie poleceń „w imię Aslana”!).
SZKOŁA. Z poprzednich tomów wiemy już, że wiejskie życie jest lepsze od londyńskiej wegetacji, a każda edukacja poza domową prowadzi do ogłupienia. Nie zaszkodzi nam jednak przypomnieć, że szkoła równa się więzieniu. „Będziemy mieli drogi, wielkie miasta, szkoły, urzędy, baty, wędzidła, siodła, klatki, psie budy, więzienia, och, będziemy mieli wszystko, czego dusza zapragnie” – obiecuje Krętacz, na co oczywiście bohater pozytywny odpowiada, że Narnijczycy tego wszystkiego nie chcą. (Edmund w pierwszym tomie mówił: „Kiedy już zostanę królem Narnii, pierwszą rzeczą, jaką zrobię, będą porządne drogi” – kolejny władca, który nie zrealizował obietnic wyborczych!).
URODA. Narnijska tradycja, w myśl której najpierw uczy się kobiety, że próżność i chęć wyróżniania się urodą to samo zło, a następnie docenia się je głównie za to, że są piękne, zostaje niestety podtrzymana. Obrywa się Zuzannie, która postanowiła olać Narnię, bo nareszcie wyrosła na seksowną piękność, która może się teraz szminkować i zadawać szyku na londyńskich przyjęciach zamiast pić herbatkę z faunami. Prawda jest jednak taka, że w Narnii ceni się urodę nie mniej niż w Londynie. Król i królowa są np. „tak dostojni i piękni, że wszyscy skłonili się nisko przed nimi”. Czy mam rozumieć, że przed brzydką parą królewską wypada złożyć mniej głęboki ukłon? Kiedy mowa o czarnym charakterze Krętaczu, autor czuje się w obowiązku podkreślić, że trudno sobie wyobrazić małpę „brzydszą i bardziej pomarszczoną”. A kiedy Tirian opowiada Julii o dawnych narnijskich królach i bohaterach, jedyną kobietą w tym gronie jest niejaka Łabędzia Śnieżka. Doczekała się wiecznej pamięci z powodu twarzy „tak pięknej, że kiedy spojrzała w leśną sadzawkę, odbicie jej twarzy jaśniało z wody jak gwiazda na wieczornym niebie jeszcze przez rok i jeden dzień”. Naprawdę trudno potępiać bohaterki za to, że wolą inwestować w urodę niż w charakter i intelekt, skoro koniec końców i tak liczą się tylko hołdy dla urody.
Podsumowując: „Ostatnia bitwa” jest jednym z moich najmniej ulubionych tomów narnijskiego cyklu (oprócz tomu drugiego, ale trudno lubić „Księcia Kaspiana”, komuś, kto nie znosi księcia Kaspiana). Choć nadal warta lektury, nie stanowi raczej godnego zamknięcia cyklu. Fabuła jest ciekawa i złożona, śledzenie losów bohaterów emocjonujące, pomysły Krętacza to świetna, choć niewesoła, lekcja polityki – ale brakuje dobrego rozłożenia akcentów. Panuje męcząca, jednostajna posępność – wbrew intencjom autora elementy pokrzepiające są nie dość krzepiące i całość ma tonację minorową, która zniechęca do odświeżania lektury po latach. Rozpijania nieletnich jest mniej, choć alkohol nadal jest lekiem na całe zło: Tirianowi wydziela się małą porcję sera („bo później chciałoby ci się pić”),ale wina może pić, ile chce (a przecież Eustachy tłumaczył w tomie trzecim, że trunki tylko wzmagają pragnienie!). Znacznie więcej mamy za to akcentów rasistowskich i obrzydzania tolerancji religijnej. Jako dziecko przepadałam za tym cyklem i nadal uważam go za bardzo udany, ale z perspektywy czasu decyzję o jego niekontynuowaniu uznaję za słuszną. (I polecam czytać w kolejności „prawie chronologicznej”: LCISS, KIJC, KK, PWDŚ, SK, OB, SC).

Dotarliśmy do siódmego tomu cyklu narnijskiego i, jak sam tytuł wskazuje, bój to jest nasz ostatni: losy magicznej krainy zostaną ostatecznie rozstrzygnięte. A ponieważ w najgorszych dla siebie chwilach narnijscy królowie nigdy nie mogą sobie dać rady bez przynajmniej dwójki małolatów z Anglii, tym razem na pomoc przybywają Eustachy i Julia. Król Tirian nie ma dla nich...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    11 709
  • Posiadam
    3 165
  • Chcę przeczytać
    2 893
  • Ulubione
    566
  • Fantastyka
    252
  • Fantasy
    153
  • Chcę w prezencie
    92
  • Opowieści z Narnii
    64
  • Teraz czytam
    48
  • 2021
    41

Cytaty

Więcej
C.S. Lewis Ostatnia bitwa Zobacz więcej
C.S. Lewis Ostatnia bitwa Zobacz więcej
C.S. Lewis Opowieści z Narnii. Ostatnia bitwa Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także