Finał bestsellerowej francuskiej trylogii. Rozmawiamy z Maiwenn Alix
Skąpany w słońcu majowy Wilanów, z zielenią otaczającą zabytkowe budynki. Sceneria kompletnie nieprzystająca do dystopijnej trylogii, o której rozmawiam z autorką książki Maiwenn Alix. Rozmowę tłumaczy z francuskiego na polski i odwrotnie Anna Nowacka-Devillard, reprezentująca Wydawnictwo Widnokrąg. Siedzimy w sali biblioteki publicznej tuż po spotkaniu autorki i tłumacza „Odłączenia”, „Pamięci operacyjnej” i „Restartu”, a więc wszystkich trzech tomów „Prawdziwego życia”. Na stole stoi karafka z wodą, designerskie szklanki. Jest idyllicznie, jakbyśmy wszyscy byli podłączeni do Systemu…
[Opis – Wydawnictwo Widnokrąg] Wielki finał bestsellerowej francuskiej trylogii „Prawdziwe życie”.
Czasem trzeba się cofnąć, aby dotrzeć do celu…
Lani musi ponownie zintegrować się z Systemem, by zapobiec całkowitej zagładzie wysp rebeliantów. Jej pamięć zostaje wyczyszczona: wojowniczka rebelii znika i powraca do życia jako Lani202138, członkini Systemu, jakby nigdy nie została wyrwana. Teraz musi dostać się do jego centrum i doprowadzić do negocjacji z Decydentami. Niektórych wspomnień nie da się jednak wymazać…, a gdy Lani dociera do celu, odkrywa, że została zdradzona.
Czy uda jej się odróżnić prawdę od fałszywych wspomnień? Czy odzyska swoją osobowość? I czy jej uczucie do Aleksandra było prawdziwe?
Uwaga! System wciąga od pierwszej strony!
Maiwenn Alix, wywiad dla Lubimyczytać
Remigiusz Koziński: Czy planowała pani trylogię „Prawdziwe życie” jako całość, czy też kolejne tomy wykluwały się podczas pracy nad poprzednimi?
Maiwenn Alix: Od samego początku miała to być jedna książka, zaplanowana jako jeden tom. Kiedy jednak pomysł na nią dojrzewał, okazało się, że zrobiło się tyle wątków, że treść urosła do bardzo dużych rozmiarów. Wtedy zdecydowałam, że podzielę całą historię na trzy części. I od początku do końca powstawała ona w ramach, w jakich jest teraz zamknięta, czyli jako trylogia.
Zatem zarówno początek, jak i zakończenie miały być takie, jakie mamy okazję poznać teraz? Kiedy mówimy o początku historii, mówimy o początku pierwszego tomu - „Odłączenia”, kiedy mamy na myśli koniec – jest to koniec tomu numer trzy, a więc „Restartu”?
Tak. Trzy tomy stanowią jedną całość – trylogię.
Bohaterowie powieści korzystają ze Snów, przez duże „S”, dzięki którym przyswajają wiedzę, przeżywają rozmaite przygody. Sny tworzą Konstruktorzy. Czy można znaleźć analogie między konstruowaniem powieści a konstruowaniem Snu? Czy pisarz jest Konstruktorem?
Jak najbardziej. Pisarki i pisarze, w ogóle artyści z różnych dziedzin sztuki, są właśnie takimi Konstruktorami. Tworzą światy, które są w ich głowach. Powstają tam konstrukcje – artyści, pisarze je przetwarzają. Pozwalają czytelnikom wyjść poza to, co zwyczajne, i wejść w nowe światy czy w nowe opowieści. Uważam, że wszyscy twórcy są Konstruktorami.
Ma pani wykształcenie techniczne, a ucieka pani od technicznych projektów w tworzenie literatury. Tymczasem w treści „Prawdziwego życia” pojawiają się słowa: Konstruktor, Architekt, sugerujące inżynierskie podejście do twórczości. Czy przy pisaniu powieści pani ją także konstruuje i bardzo precyzyjnie planuje?
Moje inżynieryjne doświadczenie, spojrzenie na świat przez pryzmat nauk ścisłych pomaga mi w planowaniu powieści. Rozpisuję sobie całą fabułę najprecyzyjniej, jak potrafię. Wszystkie elementy muszą do siebie pasować. Tworzę projekt, niemal algorytm postępowania każdej postaci. Doświadczenie wynikające z nauk ścisłych ma w pewnym sensie funkcję służebną względem pisania. Ułatwia tworzenie całego uniwersum, dokładne łączenie wątków. Wiedza i zrozumienie sposobu funkcjonowania poszczególnych technologii pozwala także bardziej precyzyjnie je opisywać.
Spośród wszystkich snów, te o narodzinach systemu są najważniejsze. Pozwalają wierzyć, że innej możliwości nie było
Maiwenn Alix, „Prawdziwe życie”
Dlatego Sny nie są po prostu śnione, tylko konstruowane?
Dokładnie tak.
A zatem pani zdaniem piękne jest tylko to, co precyzyjne. A może jednak prawdziwe piękno wymaga emocji, szczypty anarchii, jakichś elementów nieuporządkowania? Czy nie powinno być bardziej nieprzewidywalne?
Tworzenie jest kombinacją jednego i drugiego. Precyzja i emocje są ze sobą ściśle związane. Tworzenie jest ich kombinacją.
Emocje pomagają czy przeszkadzają?
Są niezbędne. Planuję i rozpisuję sobie fabułę bardzo precyzyjnie. W momencie gdy wypełniam treścią to, co wcześniej zaplanowałam, emocje się aktywują.
Pisanie jest dla mnie czynnością emocjonalną. Coś się zaplanowało, ale emocje mogą ponieść dalej, gdzie indziej, w jakieś zakamarki, o których istnieniu podczas planowania nie miałam jeszcze pojęcia.
Niektórzy autorzy twierdzą, że niekiedy podczas pisania ich bohaterowie zaczynają żyć własnym życiem. Jak bardzo postacie z pani książek stają się niezależne? Mają jakąś sferę wolności? Czy też podporządkowują się pani wcześniejszym planom?
Kiedy piszę, to najpierw powstaje swego rodzaju osnowa, mam w głowie pewien ogólny obraz sytuacji i pomysł na powieść. Wtedy te postacie są już skonstruowane, jest jakiś pomysł na ich charaktery, na to, co się z nimi stanie. Jest to moment, kiedy przechodzę do tak zwanego synopsisu. Między osnową a synopsisem jest właśnie ten etap tworzenia, kiedy bohater może pójść nieco inną ścieżką, jego charakter może się nieco zmienić, może zacząć żyć swoim życiem. W momencie kiedy powstaje synopsis, życie postaci jest już w pełni uregulowane.
Wtedy możliwości manewru już nie ma.
Synopsis to już dla mnie pełna historia. W pełni przepracowana, przeżyta. Postacie są opisane, historia zaplanowana, pozostaje przelać ją na papier, a właściwie do komputerowego pliku tekstowego.
W momencie kiedy zaczynam pisać, przeżyłam już tę historię w głowie – jeśli pojawiają się modyfikacje, to naprawdę niewielkie. Sama faza pisania to jest czas na zabawę językiem, poszukiwanie interesujących fraz, praca nad składnią. Poszukuję wtedy elastyczności języka. Historia jest już wymyślona, można ewentualnie przekazać ją w taki lub inny sposób.
Podłączenie do powieściowego Systemu umożliwiało szczęśliwe życie. Życie było szczęśliwe, ale kontrolowane. W całości, z emocjami włącznie. Konstruowane w Systemie Sny wpływały na emocje, były narzędziem ich kontroli. Jeśli Konstruktor jest analogią Pisarza, to jaka jest rola Pisarza we wpływaniu na emocje czytelników?
Pisarz powinien emocje czytelnika tak kontrolować, tak prowadzić, żeby móc go w odpowiednim momencie zaskoczyć, na przykład niespodziewaną puentą.
No właśnie, jest to swego rodzaju gra z czytelniczką i czytelnikiem. W przypadku kierowanego do osób młodych „Prawdziwego życia” wiąże się to z odpowiedzialnością. Gdzie jest granica wpływania na emocje odbiorcy?
We Francji są ścisłe reguły pisania dla nastolatków. Są też wymagania wydawcy.
Pewnych treści w książkach skierowanych do tych właśnie odbiorców się nie porusza albo porusza się w taki sposób, aby pewnych granic nie przekroczyć.
Nie można na przykład w żaden sposób promować pomysłu popełnienia samobójstwa. Chodzi o to, żeby nie naprowadzać młodego i bardzo podatnego odbiorcy na taką myśl.
Czy pani ma jakieś własne granice?
Oprócz tych granic, o których mówiłam, które są absolutnie nieprzekraczalne, uważam, że w literaturze dla młodych czytelników ważne jest, aby mogli oni przeżyć różne życia, w różnych uniwersach, w różnych historiach. Dla młodego czytelnika te emocje są prawdziwe, on lub ona często w pełni się z nimi identyfikują. Przeżywają je w głowie, nie muszą przeżywać sytuacji w rzeczywistości. Często jest to bezpieczny sposób na zapoznanie się z emocjami, które targają ludźmi na różnych etapach życia i w różnych miejscach świata.
Wyobraź sobie świat, w którym każdy może komunikować się z innymi za pomocą myśli. Świat, w którym nocami można śnić „sny na jawie” tak realne, jak prawdziwe życie. Świat bez przemocy, w którym wszystkie związki opierają się na harmonii i trosce.
A teraz wyobraź sobie, że by Cię od niego odłączono…
Maiwenn Alix, „Prawdziwe życie”
Spójrzmy może jeszcze na treść trylogii z perspektywy czytelnika dorosłego – już nie „młodego dorosłego”. Mamy tu konflikt między podporządkowaniem jednostki dobru ogólnemu a indywidualizmem. Kto ma rację? Konfucjusz, dla którego dobro zbiorowości jest wartością nadrzędną? Czy leseferyści, Adam Smith lub bardziej współcześnie Ayn Rand, u których jednostka powinna być jak najbardziej sprawcza?
Wydaje mi się, że czytelnik powinien wybrać, chociaż kiedy zastanawiam się głębiej, to owszem, System podporządkowuje jednostkę grupie. Niemniej żeby System mógł działać, jednostki muszą być połączone, muszą współodczuwać, znać emocje innych członków wspólnoty. Znikają wstyd związany z cielesnością, nagością, poczucie piękna. Podłączeni do Systemu nie zadają sobie pytań o to, czy są ładni, czy brzydcy. Samo to, że jest się połączonym z drugim człowiekiem, od razu jakby wypłaszcza tę nadreaktywność emocjonalną, która mogłaby skierować się ku agresji.
No tak, ale bohaterka zadaje sobie w pewnym momencie pytanie, jaka część emocji to rzeczywiście jej uczucia, a ile z nich pochodzi z wszczepionego transpondera.
I tu trzeba dotrzeć do końca książki, tam można znaleźć odpowiedź. Zresztą w treści pojawia się pewna dychotomia. Ten „stary człowiek”, ten, którego znamy, jest w konflikcie z tym „nowym”, „podłączonym”. Rebelianci próbują odtworzyć świat, jaki był kiedyś, z wszystkimi jego wadami.
Nawet monarchię na Wyspie Wiktorii.
No właśnie, z różnymi dziwnymi wierzeniami i tak dalej. Podłączeni tworzą nowy świat. Rebelianci odbudowują stary.
Tłumacząca rozmowę Anna Nowacka-Devillard dorzuca pytanie do autorki: A jaki model życia pani by wybrała?
Chyba wybrałabym życie w Systemie, przede wszystkim dla tych snów na jawie. Dla nich mogłabym być podłączona. Dzięki snom na jawie system mógł się tak rozwinąć. Ta wolność wszystkiego, co można było robić w nocy, podczas snów, bez żadnych limitów, jest pociągająca.
Czy sny nie są więc ucieczką od pewnej opresji?
Coś w tym jest. Dla mnie takie sny na jawie byłyby sposobem wewnętrznego eskapizmu. Zresztą pisanie jest taką właśnie ucieczką od codzienności. Natomiast w Systemie Sny stanowią substytut wolności, czegoś, czego nie mają podłączeni, ludzie będący w ciągłych interakcjach. Sny są jednak wzbogacane o autonaukę, pozwalają automatycznie nabywać wiedzę, doświadczenia.
No tak, ale ta wiedza jest też kontrolowana. Na przykład ucząc się historii ze snów, pewnych obrazów nie zobaczymy.
Tak, oczywiście, ale jeśli sobie zadajemy pytanie o świat, to wszystko jest kontrolowane. Życie rebeliantów na Wyspach również. Często jest to kontrola wręcz cielesno-opresyjna.
Pytanie, która jest bardziej uczciwa. Ta cielesno-opresyjna, lecz jawna, czy ta w Systemie, w jedwabnych rękawiczkach?
Ta kontrola u rebeliantów jest na pewno bardziej prawdziwa i szczera. Tam są reguły i każdy je zna. W Systemie ludzie nie znają reguł. Może dlatego życie w Systemie jest takie przyjemne, bo w żadnym momencie nie mamy świadomości, co tak naprawdę się dzieje gdzieś na drugim, trzecim planie. Dopiero świadomość ograniczeń i limitów tworzy granice. W Systemie nie ma tej świadomości.
Są ludzie, którzy wybraliby brak świadomości ograniczeń. Cały czas wybieramy, codziennie. Raz tak, raz inaczej.
Tak, żyjemy na co dzień w świecie reguł. Niektóre są bardzo klarowne i mamy ich pełną świadomość. Równolegle istnieje bardzo dużo reguł, które nas gdzieś skonstruowały, w ramach których funkcjonujemy, a jednocześnie w ogóle nie zdajemy sobie z nich sprawy.
Pani najnowsza powieść wyszła na razie po francusku. Zauważyłem tam wątek, który bardzo mnie zainteresował – Marie Curie. Czy można dowiedzieć się więcej o tej nowej książce, która nie ma jeszcze polskiego przekładu? Wątek Marie Curie z pewnością dla polskiego czytelnika będzie niezwykle interesujący.
(Śmiech) Dzisiaj rozmawiałyśmy z Anną (tłumaczącą rozmowę – przyp. red.) o tej książce, idąc na to właśnie spotkanie.
Anna Nowacka-Devillard dodaje: Być może jako Wydawnictwo Widnokrąg wydamy tę książkę. Ale muszę się z nią najpierw zapoznać. Na razie znam ją tylko z opowiadań.
„Le clon de la nation” – 2045 rok we Francji. Świat zmaga się z globalnym ociepleniem. Sztuczna inteligencja jest wszędzie. Na przykład w barze sztuczna inteligencja sprawdza, czy jesteś wystarczająco trzeźwy, by dostać np. kolejny kieliszek.
Dramat.
(Śmiech) Klonowanie jest legalne w wielu krajach. W niektórych tylko państwo ma prawo do klonowania postaci historycznych, zwłaszcza wielkich naukowców. Główna bohaterka prowadzi zwyczajne życie na południu Francji, ale okazuje się, że jest klonem Marii Curie. Dowiaduje się o tym, gdy widzi swoją twarz w telewizji. Okazuje się, że klon tej samej osoby uciekł z programu innego państwa. Skąd więc wzięła się ona? Jej ojciec zostaje zatrzymany za nielegalne klonowanie, a jej tropem podążają agenci różnych służb.
Niezależnie od polskiego wątku brzmi bardzo interesująco. Trzymam więc kciuki za polskie wydanie i bardzo dziękuję za rozmowę.
Trylogia „Prawdziwe życie” jest dostępna w sprzedaży.
---
Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem.
komentarze [1]
Zapraszam do dyskusji.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam