forum Oficjalne Aktualności
Szkice o przekładzie, część pierwsza. O widoczności
Pokazać to, co jest w oryginale, samemu nie rzucając się w oczy – niektórzy tak postrzegają pracę tłumacza. Autorzy przekładów czasem są mniej widoczni, czasem bardziej. Kiedy wychodzi to książce na dobre? Temat analizuje Tomasz Pindel – zarówno czytelnik, jak i tłumacz.
Zobacz pełną treśćodpowiedzi [45]
Ja zacząłem doceniać rolę tłumacza, kiedy zainteresowałem się literaturą japońską. W przypadku przekładów autorów z Kraju Kwitnącej Wiśni, bardzo często oprócz samego tekstu przełożonego z japońskiego, mamy też do czynienia z przybliżeniem różnych obliczy japońskiej kultury. W rezultacie tłumacz nie jest tylko tłumaczem, ale i przewodnikiem po orientalnym z naszego punktu...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
przewodnikiem po orientalnym z naszego punktu widzenia świecie
Jak już zajmujemy się tłumaczeniami i językiem, to pozwolę sobie na uwagę.
Z naszego lub jakiegoś innego punktu widzenia coś może być na przykład egzotyczne, obce, nieznane, dalekie, nawet wschodnie. Choć w tym ostatnim przypadku czasem określenie nie zawsze ma związek z naszym punktem widzenia kierunków świata,...
Moim zdaniem dobry tłumacz powinien bardzo dobrze znać nie tylko język, z którego tłumaczy, ale przede wszystkim język polski , a z tym niestety bywa bardzo różnie. Przez całe swoje życie zawodowe pracowałam w bibliotece i mogę wiele na ten temat powiedzieć. Pamiętam poronione tłumaczenie niejakiego p.Piotrowskiego "Ani z Zielonego Wzgórza", w którym w/w przetłumaczył tytuł...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejUżytkownik wypowiedzi usunął konto
Użytkownik wypowiedzi usunął konto
Jedna z tłumaczek "Żywostatków" w ogóle popsuła mi przyjemność czytania książki.
Z kolei do niektórych tłumaczeń bardzo się przywiązuję, przykładem jest tu wspomniana "Ania z Zielonego Wzgórza", baśnie braci Grimm czytane w dzieciństwie (nawet nie wiem, kto je tłumaczył - ale wiem, kto nie!) Inne mogą być dobre, ale... nie takie.
Zmiana tytułu oryginału "pod publiczkę",...
Użytkownik wypowiedzi usunął konto
Użytkownik wypowiedzi usunął konto
Harlan Coben w swoich książkach często pisze o koszykówce, szkoda, że w którejś powieści tłumacz miał tak mało pojęcia o tej dyscyplinie sportu, że jest to niezrozumiałe nawet dla kogoś kto się interesuje nią na co dzień.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postTłumacz nie ma szans znać się na wszystkim. Rzecz w tym, żeby potrafił znaleźć odpowiednie słownictwo. Sam musiałem kiedyś przełożyć kilka mocno koszykarskich rozdziałów i mam nadzieję, że poprawnie. :)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postHarlan Coben w swoich książkach często pisze o koszykówce, szkoda, że w którejś powieści tłumacz miał tak mało pojęcia o tej dyscyplinie sportu, że jest to niezrozumiałe nawet dla kogoś kto się interesuje nią na co dzień.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postUżytkownik wypowiedzi usunął konto
Użytkownik wypowiedzi usunął konto
Użytkownik wypowiedzi usunął konto
Ja trochę też sentymentalnie podchodzę do niektórych tłumaczeń. Mimo perspektywy czasu i sporych epokowych naleciałości najbardziej kocham tłumaczenie Ani z Zielonego Wzgórza autorstwa Rozalii Bernsteinowej. Miałam okazję we fragmentach czytać inne przekłady, ale ten pierwszy jest jakby najukochańszy. Choć nie ukrywam, że mam w planach i nawet kupiłam egzemplarz przekładu...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejOd jakiegoś dopiero czasu zwracam uwagę na nazwisko tłumacza. Zapamiętuję je zwłaszcza wtedy, gdy tłumacz dodaje coś od siebie - posłowie, w którym pisze o języku, z którego tłumaczył, o trudnościach w tłumaczeniu. Pamiętam, że dla mnie rozpoznawalną marką była np. Zofia Chądzyńska (tłumaczka Cortazara). Gdy widzę książkę tłumaczoną przez cenioną osobę, jest to dla mnie...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
"Ciekawa jestem jaki wpływ na polski tytuł książki ma tłumacz?"
Różnie bywa. W moim przypadku czasami przechodzi bez problemu pierwsza propozycja, a czasami przesyłam kilka wersji przełożonego tytułu, lecz wydawca i tak wybiera coś zupełnie własnego (z czym niekoniecznie się zgadzam...).
Bardzo często decydujący głos w kwestii tytułu ma dział marketingu wydawnictwa ("To się sprzeda!"). A tłumacz najczęściej macha ręką, bo akurat ten punkt umowy nie jest dla niego najważniejszy (zwłaszcza w przypadku literatury popularnej).
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postMacStu, zgadzam się. Zwykle zresztą takiego punktu w umowie po prostu nie ma, więc poza uprzejmym argumentowaniem i machnięciem ręką nie zostaje wiele możliwości.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postNiestety zdarza się, że tłumacz jest bardzo widoczny - wtedy gdy jest wyjątkowo niedbały. Stąd po kartach książek grasują czerwone jelenie (red deer to po naszemu jeleń szlachetny) a hominidy wyposażone bywają w psie zęby (zamiast po prostu kły).
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post