Jak to jest, że praca jest ponoć ekstremalnie ciężka, ale jednocześnie górnicy chcą by ich stanowiska były dziedziczone. Czy na prawdę życzą swoim dzieciom pracy w tak trudnych warunkach czy dobrze wiedzą, że wynagrodzenia są wyższe niż trudny pracy stąd takie podejście
Pewnie nie życzą, ale znają ten kraj zwany Polską i wiedzą, że ten trudny zawód daje przynajmniej w miarę przyzwoite materialne zabezpieczenie. Nie każdemu marzy się biedowanie, nie każdemu marzy się emigracja zarobkowa.
Nie ulega wątpliwości, że jest to grupa zawodowa, która jest mocno dotowana, a ich praca póki co sprzyja tylko rosnącemu smogowi, bo kiedy inne kraje wycofują się z węgla my go ciągle produkujemy na potęgę by zapewniać pracę tej grupie zawodowej.
Zgodnie z powszechnie klepanym twierdzeniem rzeczywiście tak to może wyglądać (zwłaszcza w mniemaniu osób, które nie pamiętają, że w nie aż tak odległej przeszłości Polska ciężkim przemysłem stała, ludzie także palili węglem w piecach i jakoś nie wyglądało to tak tragicznie, jak jest obecnie).

Jak to jest, że praca jest ponoć ekstremalnie ciężka, ale jednocześnie górnicy chcą by ich stanowiska były dziedziczone. Czy na prawdę życzą swoim dzieciom pracy w tak trudnych warunkach czy dobrze wiedzą, że wynagrodzenia są wyższe niż trudny pracy stąd takie podejście
Pewnie nie życzą, ale znają ten kraj zwany Polską i wiedzą, że ten trudny zawód daje przynajmniej w...

No wiesz jest też coś takiego jak edukacja. To, że mój ojciec miał podstawówkę i był górnikiem, bo nie chciał klepać biedy nie znaczy, że ja też mam skończyć edukację na tym etapie. Na logikę - życzysz dzieciom by skończyły dobre studia, po których będą przyzwoicie zarabiać czy chcesz by tak jak ty pracowali pod ziemią przy łopacie?

No wiesz jest też coś takiego jak edukacja. To, że mój ojciec miał podstawówkę i był górnikiem, bo nie chciał klepać biedy nie znaczy, że ja też mam skończyć edukację na tym etapie. Na logikę - życzysz dzieciom by skończyły dobre studia, po których będą przyzwoicie zarabiać czy chcesz by tak jak ty pracowali pod ziemią przy łopacie?

Jest, stąd tylu bezrobotnych absolwentów wyższych uczelni. Nie przeceniałabym aż tak współczesnej edukacji. ;) To, o czym wspominasz, to kwestia prywatnych wyborów. Jeden będzie chciał się wyrwać z rodzinnej tradycji, drugi będzie chciał ją kontynuować. Nie widzę w tym nic złego. W końcu nie każdy musi czuć satysfakcję z noszenia dumnego tytułu magistra (co najmniej!) przed nazwiskiem. Tak na logikę: garnka nią nie napełnisz.

Na logikę - życzysz dzieciom by skończyły dobre studia, po których będą przyzwoicie zarabiać czy chcesz by tak jak ty pracowali pod ziemią przy łopacie?
Wybacz, ale nie do końca wierzę w wizję "dobrych" studiów i świetlanych zarobków. Nie w Polsce. Oczywiście można żyć złudzeniami, ale złudzenia przegrywają z rzeczywistością. Nie ma zatem co tak pochopnie deprecjonować tej łopaty. Jeśli satysfakcji nie będzie, to chociaż pewność i pieniądze.

Jest, stąd tylu bezrobotnych absolwentów wyższych uczelni. Nie przeceniałabym aż tak współczesnej edukacji. ;) To, o czym wspominasz, to kwestia prywatnych wyborów. Jeden będzie chciał się wyrwać z rodzinnej tradycji, drugi będzie chciał ją kontynuować. Nie widzę w tym nic złego. W końcu nie każdy musi czuć satysfakcję z noszenia dumnego tytułu magistra (co najmniej!) przed...

Widać, że funkcjonujemy w kompletnie różnych środowiskach;-) Osobiście nie znam nikogo, kto po dobrych studiach nie ma pracy za te 5-6tys, a większość moich znajomych zarabia sporo więcej. Nie mniej jednak mieszkam w dużym mieście a przez dobre studia rozumiem informatykę, prawo z aplikacją czy architekturę a nie słynne już zarządzanie;-) Zapewne na wsiach i w małych miasteczkach sprawa wygląda inaczej, ale nie przesadzajmy, że wszyscy zarabiają minimalną krajową nawet mając ukończone studia, bo to fikcja.

Widać, że funkcjonujemy w kompletnie różnych środowiskach;-) Osobiście nie znam nikogo, kto po dobrych studiach nie ma pracy za te 5-6tys, a większość moich znajomych zarabia sporo więcej. Nie mniej jednak mieszkam w dużym mieście a przez dobre studia rozumiem informatykę, prawo z aplikacją czy architekturę a nie słynne już zarządzanie;-) Zapewne na wsiach i w małych...

Na to wygląda. ;) Mieszkam w średnim co do wielkości mieście. A oceniałam nie pod kątem swojego, ale ogólnie, bo w końcu moi znajomi nie mieszkają tam, gdzie ja, ale w różnych miastach, w tym też i za granicą. Prawo z aplikacją, informatyka - pomijam już predyspozycje, bo przecież to oczywiste, że nikt nie będzie wybierał tych kierunków, jeśli mu one nie pasują, choć czasem i tak się zdarza - cóż, jeśli miałabym odnieść się do moich prywatnych doświadczeń, a raczej doświadczeń osób, które ukończyły te kierunki, to znów musiałabym się z Tobą nie zgodzić. Poza tym prawo ma to do siebie, że generuje duże wydatki, które tak szybko się nie zwracają (tutaj też przydaje się zasada dziedziczności, że się tak oględnie wyrażę i chyba wiesz, co mam na myśli). Informatycy... Jest już ich całkiem sporo, rynek wszystkich nie jest w stanie wchłonąć. Żaden kierunek tak naprawdę nie daje gwarancji zatrudnienia, a tym bardziej wymienionych przez Ciebie pensji. Oczywiście, że nie wszyscy, za wszystkich nie jestem w stanie się wypowiedzieć. Znam i takich, którzy tej najniższej nie byli w stanie w Polsce zarobić, zatem z tą fikcją nie sposób się nie zgodzić. ;) Jako że obie mamy odmienne zdania, to pewnie prawda jest gdzieś po środku. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za zaproszenie.

Na to wygląda. ;) Mieszkam w średnim co do wielkości mieście. A oceniałam nie pod kątem swojego, ale ogólnie, bo w końcu moi znajomi nie mieszkają tam, gdzie ja, ale w różnych miastach, w tym też i za granicą. Prawo z aplikacją, informatyka - pomijam już predyspozycje, bo przecież to oczywiste, że nikt nie będzie wybierał tych kierunków, jeśli mu one nie pasują, choć czasem...

Na te kwestie zdecydowany wpływ ma miejsce zamieszkania. Nie wiem czy wiesz, ale w Polsce brakuje kilkadziesiąt tysięcy informatyków. Oczywiście mówię tu o absolwentach uczelni wyższych, nie o technikach czy samoukach. Co do pozostałej pracy to w mieście, w którym mieszkam jest taki niedobór pracowników, że przykładowych informatyków zaczęto sprowadzać z Ukrainy... Brakuje ludzi w praktycznie każdej branży - sama szukam pracownika i od dłuższego czasu nie mogę pozyskać wartościowej osoby, więc jak słyszę, że ktoś ma problem ze znalezieniem pracy to albo wiem, że nie chce mu się pracować albo nie chce mu się przeprowadzić do większego miasta gdzie pracy jest na pęczki. Już pomijam kwestię, że można otworzyć coś własnego i łączyć przyjemne z pożytecznym;-)

Na te kwestie zdecydowany wpływ ma miejsce zamieszkania. Nie wiem czy wiesz, ale w Polsce brakuje kilkadziesiąt tysięcy informatyków. Oczywiście mówię tu o absolwentach uczelni wyższych, nie o technikach czy samoukach. Co do pozostałej pracy to w mieście, w którym mieszkam jest taki niedobór pracowników, że przykładowych informatyków zaczęto sprowadzać z Ukrainy... Brakuje...

Wiem na pewno, że w moim brakuje dla nich etatów. ;) W okolicznych też. I chyba moje województwo do Polski się jeszcze zalicza. ;) Teraz to większość osób legitymuje się dyplomem uczelni wyższej (takiej czy innej). Magisterka to chleb powszedni (coś, jak w dawniejszych czasach matura). Niestety, ale zdewaluowały się stopnie naukowe. O poziomie studiów nie chcę się wypowiadać, bo wiadomo, jak to w Polsce z tym jest.
W moim zaś brakuje wykwalifikowanych pracowników fizycznych (tych od tej przysłowiowej łopaty). Nie zapominaj, że sporo osób wyjechało. Swoją drogą, to ciekawi mnie, co tak naprawdę za tymi deficytami się kryje (nie do końca przekonuje mnie argumentacja w stylu, że ludziom się nie chce pracować, zmieniać miejsca zamieszkania, to dość jednostronny osąd, który nie uwzględnia zdania drugiej strony). Już abstrahuję od tego, że nie każdy może pozwolić sobie na zmianę miejsca, z własnym biznesem też sprawa nie wygląda w Polsce tak różowo (kto prowadzi, ten wie, o czym mówię). Z ostrożnością podchodzę do takich twierdzeń, które świetnie się nadają do medialnej propagandy. W konieczność zatrudniania ukraińskich pracowników (podyktowaną rzekomym brakiem polskich specjalistów), wybacz, ale nie wierzę.

Wiem na pewno, że w moim brakuje dla nich etatów. ;) W okolicznych też. I chyba moje województwo do Polski się jeszcze zalicza. ;) Teraz to większość osób legitymuje się dyplomem uczelni wyższej (takiej czy innej). Magisterka to chleb powszedni (coś, jak w dawniejszych czasach matura). Niestety, ale zdewaluowały się stopnie naukowe. O poziomie studiów nie chcę się...

To zapraszam na południe, bo mamy spore niedobory kadrowe. Szacuje się, że w moim mieście mieszka ok. 50tys Ukraińców i w większości są to wysoko wykwalifikowani pracownicy pracujący głównie w korporacjach. Co do własnego biznesu to sama mam firmę, więc doskonale wiem o czym piszę. Jeśli tylko masz przysłowiowy olej w głowie (a większości go niestety brakuje) to możliwości są spore. Pomijając kwestię wykonywania wolnego zawodu jest sporo możliwości wejścia w niszowe branże, które się dopiero rozwijają, a już teraz widać, że brakuje w nich rąk do pracy. Zresztą od wszystkich znajomych z własnymi biznesami słyszę to samo - brakuje nam ludzi do pracy. Ja szukam pracownika biurowego i to do przyuczenia i mam problem znaleźć. Wzięłabym nawet Ukrainkę, ale te które zgłosiły się do tej pory niezbyt dobrze radziły sobie z pisaniem po polsku, a to jednak warunek konieczny.

To zapraszam na południe, bo mamy spore niedobory kadrowe. Szacuje się, że w moim mieście mieszka ok. 50tys Ukraińców i w większości są to wysoko wykwalifikowani pracownicy pracujący głównie w korporacjach. Co do własnego biznesu to sama mam firmę, więc doskonale wiem o czym piszę. Jeśli tylko masz przysłowiowy olej w głowie (a większości go niestety brakuje) to możliwości...

Warto byłoby odpowiedzieć sobie na pytania, czy oferty pracodawcy są na tyle atrakcyjne, by przyciągnąć do siebie polskiego pracownika i zatrzymać go u siebie na dłużej? Czy przypadkiem nie tu trzeba szukać wyjaśnienia zagadki z deficytem kadrowym? Nie róbmy z pracodawców świętych krów, a z pracowników patentowanych leni czy też nieudaczników życiowych. Myślę, że w Polsce problemem jest obustronny brak szacunku (patrzę na to z perspektywy osoby, która spędziła część swego życia poza granicami kraju).
Co do własnych biznesów: Olej w głowie w zderzeniu z polską rzeczywistością to chyba jednak trochę za mało... No ale podziwiam Twój entuzjazm i mam nadzieję, że uda Ci się znaleźć odpowiedniego pracownika biurowego.

Warto byłoby odpowiedzieć sobie na pytania, czy oferty pracodawcy są na tyle atrakcyjne, by przyciągnąć do siebie polskiego pracownika i zatrzymać go u siebie na dłużej? Czy przypadkiem nie tu trzeba szukać wyjaśnienia zagadki z deficytem kadrowym? Nie róbmy z pracodawców świętych krów, a z pracowników patentowanych leni czy też nieudaczników życiowych. Myślę, że w Polsce...