Konkurs został zakończony. Za wszystkie odpowiedzi dziękujemy!
Wybraliśmy zwycięskie prace:

nebula
diamondek
nikolsosna
Kamil
Mollinka_90

Serdecznie gratulujemy! Z laureatami skontaktujemy się bezpośrednio.

Konkurs został zakończony. Za wszystkie odpowiedzi dziękujemy!
Wybraliśmy zwycięskie prace:

nebula
diamondek
nikolsosna
Kamil
Mollinka_90

Serdecznie gratulujemy! Z laureatami skontaktujemy się bezpośrednio.

Konkurs zakończony.
Dziękujemy za wszystkie odpowiedzi.
Zwycięzców wyłonimy niebawem.

Konkurs zakończony.
Dziękujemy za wszystkie odpowiedzi.
Zwycięzców wyłonimy niebawem.

MORDERSTWO W ROGACH. CO RZĄD PRZED NAMI UKRYWA?
7 lat temu doszło do makabrycznej zbrodni w małej wsi na Podlasiu. Anna M. (l. 23) została znaleziona martwa w swoim aucie. Sekcja zwłok wykazała, że kobieta została pozbawiona oczu oraz mózgu, które najprawdopodobniej wypalono. Na jej ciele zabezpieczono niebiałkowy ślad biologiczny, którego pochodzenie pozostało do tej pory niewyjaśnione.
Podejrzanym w sprawie jest niejaki Roman W., który zniknął krótko po odnalezieniu zwłok. Okoliczni mieszkańcy są przekonani, że mężczyzna był zakamuflowanym przybyszem spoza układu słonecznego i w tamtym czasie przebywał na Ziemi w celach naukowych.
- Chodził z wielkim aparatem i wszystkiemu robił zdjęcia, nawet, z przeproszeniem, srającego psa sfotografował – mówi Bogdan Tutka, autor książki „Kosmici na Podlasiu”, dotyczącej działalności przedstawicieli obcej cywilizacji na terenie województw podlaskiego i lubelskiego. – Rząd ukrywa przed nami fakt, że kosmici są wśród nas.
Rząd natomiast, wielokrotnie oskarżany przez obywateli o ukrywanie międzygwiezdnych imigrantów, stale utrzymuje, że nasz kraj zamieszkują wyłącznie osobniki rodzaju homo sapiens.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że do tej pory nieznany pozostaje również motyw zabójstwa Anny M. Kontekst seksualny wykluczono.
- Nie biorą pod uwagę morderstwa na tle seksualnym, bo zakładają, że dokonał tego człowiek – wyjaśnia Tutka – ale czy wzięli pod uwagę, że stosunek płciowy na innych planetach może przebiegać inaczej niż u nas? [czytaj dalej]

MORDERSTWO W ROGACH. CO RZĄD PRZED NAMI UKRYWA?
7 lat temu doszło do makabrycznej zbrodni w małej wsi na Podlasiu. Anna M. (l. 23) została znaleziona martwa w swoim aucie. Sekcja zwłok wykazała, że kobieta została pozbawiona oczu oraz mózgu, które najprawdopodobniej wypalono. Na jej ciele zabezpieczono niebiałkowy ślad biologiczny, którego pochodzenie pozostało do tej pory...

"Wszyscy możemy być zagrożeni"
Patrząc na dzisiejszą datę w kalendarzu, widzimy 13 kwietnia. Dokładnie dziesięć lat temu (a wiem, że dokładnie, jako że obchodziłam wtedy swoje dwudzieste drugie urodziny), zaginął czterdziestotrzyletni mężczyzna, Korneliusz Zawadzki, który, dla uzupełnienia faktów, jest moim wujkiem. Kwestia teraźniejszości i przeszłości bywa kwestią sporną, tym razem, jednak jestem pewna, że człowiek ten żyje, choć prawdopodobnie nie ma się najlepiej. Sprawą policja się zajęła albo raczej zajmowała - przez około jedenaście miesięcy, po czym wuja Korneliusza przypieczętowali pod znakiem nierozwiązanej sprawy. Problem pojawił się trzy lata temu, ponieważ idąc na swoje urodzinowe przyjęcie, poczułam na sobie wzrok, a owe nieprzyjemne uczucie trwało przez większość drogi prowadzącej do mojego celu. Kiedy w odpowiednim według siebie momencie odwróciłam wzrok, zobaczyłam mężczyznę. Wyglądał na około sześćdziesiąt lat i ku mojemu zaskoczeniu oraz, co pewne, radości, odkryłam w nim osobę mojego zaginionego wujka. Wyglądał w porządku, był czysty, ogolony, nie było żadnych znaków budzących wątpliwości co do jego zwykłego, dobrej jakości życia. Zawołałam go oczywiście, na co zareagował strachem i uciekł. Jeszcze tego samego dnia dotarłam na komisariat policji, gdzie została przyklejona do mnie plakietka niepełnosprawnej psychicznie, a od jednego z oficerów dowiedziałam się o moim "stresie pourazowym" i "skutkach nadwrażliwości wywołanej zamkniętą sprawą, która uznana została za rozwiązaną". Zaczęłam badać sytuację sama, ale będąc szczera, nie miałam do tego możliwości. Rodzina uśmiechała się do mnie ze współczuciem, przyjaciele z politowaniem, a służby traktowały jak kolejnego nachalnego poszkodowanego. Obraz sprzed trzech lat jest w mojej głowie nadal żywy, szczególnie teraz, kiedy sześć godzin temu, po raz kolejny zobaczyłam swojego wuja. Tak jak wcześniej był zadbany, mogłam pocieszyć się myślą, że dobrze sobie radzi. Dzisiaj za to, zobaczyłam go w stanie kompletnej rozpaczy - brudnego, wychudzonego, poranionego i jakby starszego od ostatniego razu o jakieś 10 lat, a przypominam, że minęły trzy. Także tym razem próbowałam za nim gonić. Zniknął jednak między uliczkami, w które wchodziłam po raz pierwszy w życiu. Przeraża mnie fakt, że wuj Korneliusz mrużył oczy, jakby na światło dziennie nie wychodził od dłuższego czasu. Nie zamierzam iść z tym na policję - wezmę sprawę we własne ręce. Zastanawia mnie, dlaczego człowiek tak zdrowy fizycznie, stał się swoim wrakiem, ale mam przeczucie, że zamieszana jest w to policja. A myśl taka mi się nasunęła, z powodu małej kartki, które wypadła z kurtki wuja, a był na owym papierku nadrukowany mały znak, jaki z wiadomych powodów postanowiłam znaleźć w internecie. Był on logiem pewnej bogatej w sukcesy firmy, zajmującej się marketingiem. Najważniejszym faktem jednak była nielegalna policyjna napaść na firmę dziesięć lat temu, zakończona jej zamknięciem i procesem sądowym dla biorących udział w akcji policjantów. Na dole załączam zdjęcie Korneliusza Zawadzkiego sprzed jego "zaginięcia". Będę wdzięczna za każdą pomoc i proszę pamiętać, że ta sprawa może się tyczyć nie tylko mnie, ale skutkować na rozległe obszary. Mój numer - xxx-xxx-xxx.
Katarzyna Merycka

"Wszyscy możemy być zagrożeni"
Patrząc na dzisiejszą datę w kalendarzu, widzimy 13 kwietnia. Dokładnie dziesięć lat temu (a wiem, że dokładnie, jako że obchodziłam wtedy swoje dwudzieste drugie urodziny), zaginął czterdziestotrzyletni mężczyzna, Korneliusz Zawadzki, który, dla uzupełnienia faktów, jest moim wujkiem. Kwestia teraźniejszości i przeszłości bywa kwestią sporną,...

18 grudzień 2018 rok, Wrocław
Mówi się, że nie rozdrapuje się starych ran. Ja wychodzę z szeregu, pytam - "dlaczego?"
Pięć lat temu, dokładnie 12 października 2015 roku została zamordowana dwudziestoletnia Aleksandra Nowak z Katowic. Wracała z imprezy do domu. Całkiem sama, podobno. W więzieniu za ten czyn siedzi Mariusz K. Nigdy nie przyznał się do zabójstwa. Dostał 25 lat więzienia. Nikt nie ma wątpliwości co do jego winy. Nawet ja. Tylko wychylam się dalej. Mam czelność powiedzieć, że nie wierzę iż zrobił to sam. Jestem gotowana na atak. Nie odpuszczę.
Dokładnie przyjrzałam się sprawie. Aleksandra została zgwałcona przez śmiercią dwa razy. Uderzona dwoma ciężkimi przedmiotami różnej wielkości. Znaleziono jedynie metalową rurkę w mieszkaniu Mariusza K. Ciało Aleksandry zostało przeniesione. Nikt nie ciągnął jej po ziemi. Mariusz K. mógł zrobić tego sam. I w końcu pytanie, co z jej zaginionym butem, odnalezionym w dziwnych okolicznościach? Dlaczego po dwóch tygodniach śmierci, jej przyjaciel, z którym była wtedy na imprezie odnosi na komisariat znaleziony but? Policja wierzy, że go znalazł. Co za iluzja. Wiara w kłamstwa, by tylko nie wracać do sprawy. By tylko nie drążyć.
To nie wszystko co wiem. Nie mogę jednak zdradzić pozostałych szczegółów, które swoją drogą są znacznie bardziej istotniejsze. Ale zastanówcie się tak jak zrobiłam to ja, czy sprawa jest wyjaśniona?
Katarzyna Kowalska

18 grudzień 2018 rok, Wrocław
Mówi się, że nie rozdrapuje się starych ran. Ja wychodzę z szeregu, pytam - "dlaczego?"
Pięć lat temu, dokładnie 12 października 2015 roku została zamordowana dwudziestoletnia Aleksandra Nowak z Katowic. Wracała z imprezy do domu. Całkiem sama, podobno. W więzieniu za ten czyn siedzi Mariusz K. Nigdy nie przyznał się do zabójstwa. Dostał 25...

Przeklęty dom
Każdy z mieszkańców Wrocławia wie gdzie znajduje się przeklęty dom i wszyscy trzymają się od tego miejsca z daleka. Sąsiedzi twierdzą że działy się tam kiedyś straszne rzeczy i każdego kto tam zamieszka spotka kara.
Postanowiłam sprawdzić historię tego domu. Spędziłam długie godziny na przeglądaniu starych gazet i kronik miasta.
100 lat temu dom był siedzibą tajnej organizacji wywiadowczej. Przesłuchiwano tam więźniów i ich torturowano. Po tym jak rozwiązano organizację długo dom był opuszczony. Pierwszy właściciel zmarł pół roku po przeprowadzce na zawał serca, drudzy właściciele też po pół roku zginęli w wypadku samochodowym a trzeci w katastrofie lotniczej. Ale prawdziwa tragedia wydarzyła się 20 lat temu. Pół roku po przeprowadzce znaleziono w tym domu ciała 5 ofiar. Rodziców i trójki ich małych dzieci, przeżyło tylko jedno - 5 letni chłopiec. Ta sprawa do tej pory jeszcze nie została wyjaśniona. Podejrzewano ojca, matkę, włamywacza a nawet tego małego chłopca. Od tamtego czasu nikt nie odważył się tam zamieszkać, a chłopiec trafił do domu dziecka z którego po pół roku zniknął bez śladu.
Zaczynam kolejne śledztwo. Postaram się odnaleźć chłopca i w końcu odkryć prawdę tej strasznej zbrodni i tego domu.
Iwa

Przeklęty dom
Każdy z mieszkańców Wrocławia wie gdzie znajduje się przeklęty dom i wszyscy trzymają się od tego miejsca z daleka. Sąsiedzi twierdzą że działy się tam kiedyś straszne rzeczy i każdego kto tam zamieszka spotka kara.
Postanowiłam sprawdzić historię tego domu. Spędziłam długie godziny na przeglądaniu starych gazet i kronik miasta.
100 lat temu dom był...

Każda miejscowość skrywa swoją historię - czasem jest to tajna receptura pędzenia bimbru a czasami brutalne morderstwo. Co się w takim razie wydarzyło w Kolebce, że mieszkańcy nie chcą z nikim rozmawiać i trwożnie spoglądają na jedyne wyniesienie w okolicy? Wzgórze jest zalesione i tylko jego czubek wystaje nad drzewa i jest całkowicie łysy co w pierwszej chwili sprowadza myśl o sabatach. Próby rozmawiania z miejscowymi kończyły się: "U nas spokojnie, czego chce tu prasa?"; "Góra jak góra, nic w niej ciekawego".
Rozmowa z policją tez nie przyniosła efektów. "Owszem, w naszym okręgu zdarza się więcej zaginięć niż w innych, ale zazwyczaj te osoby sie znajdują. Tzn. najczęściej rodzina przychodzi i pokazuje nam list lub współcześnie maila, że dana osoba nie chce by jej szukano i jest wszystko ok." Warto dodać, że zaginieni mają najczęściej 17-26 lat.
O co chodzi w takim razie z tymi zaginięciami? Wrócimy do Kolebki. Udało się znaleźć informatora, który rzekł tylko krótko: "Pełnia, wzgórze, ale jak Pani nie wróci to nie mój problem".
Postanawiam wybrać się na wzgórze wraz z fotografem w najbliższą pełnię.
Od Redaktora:
Jest to ostatni tekst napisany przez naszą koleżankę. Wszystko wskazuje, że wybrali się na wzgórze gdyż na miejscu znaleźliśmy aparat. Wywołane zdjęcia wywołały małe zamieszanie: ukazują nagie postacie tańczące wokół ogniska, wszystko jest jednak tak niewyraźnie, że może być fotomontażem. Jeżeli ktoś ma informacje o zaginionych prosimy o kontakt z redakcją.

Każda miejscowość skrywa swoją historię - czasem jest to tajna receptura pędzenia bimbru a czasami brutalne morderstwo. Co się w takim razie wydarzyło w Kolebce, że mieszkańcy nie chcą z nikim rozmawiać i trwożnie spoglądają na jedyne wyniesienie w okolicy? Wzgórze jest zalesione i tylko jego czubek wystaje nad drzewa i jest całkowicie łysy co w pierwszej chwili sprowadza...

Tajemnicza śmierć głowy rodziny Krasowskich (marzec 1998) być może na zawsze pozostałaby zagadką zamkniętą w archiwum, gdyby nie znaleziony, po 20 latach, kapelusz.
Wg raportu sporządzonego przez detektywa, prowadzącego wtedy tę sprawę, do zabójstwa miało dojść wieczorem, a sprawca zapamiętany został przez ocalałych członków rodziny jako „wysoki mężczyzna w kapeluszu, bez twarzy”. Do raportu dołączony został rysunek oraz opis kapelusza - prawdopodobnie fedora, w kolorze czarnym lub ciemnogranatowym, który na główce miał wyszyte krzyże celtyckie. Próba pogłębienia komentarza o „braku twarzy” wzbudzał w żonie i dwójce dzieci, w wieku 10 i 12 lat, paniczny strach. Ponieważ nie znaleziono żadnych śladów obecności osób trzecich na miejscu zdarzenia ani śladów włamania, sprawa dość szybko utknęła w martwym punkcie.
Tragiczne wydarzenia w posiadłości Dębowy Zakątek odcisnęły trwały ślad na jej mieszkańcach. Wdowa po Robercie Krasowskim nigdy nie doszła w pełni do siebie i od maja 2001 przebywa w ośrodku w Jasienicach. Alicja i Jan, po osiągnięciu pełnoletności przez młodsze z nich, wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych.
Nowe informacje wpłynęły do komendy 12 grudnia 2018 roku. Wg pielęgniarek opiekujących się Janiną Krasowską, w ostatnim czasie kobieta zrobiła się bardzo nerwowa i często mamrotała do siebie coś, co opiekunki rozumiały jako „człowiek bez twarzy”. 11 grudnia w pokoju, który zajmowała chora, znaleziono kapelusz zgodny z opisem załączonym do pierwotnego raportu.

Tajemnicza śmierć głowy rodziny Krasowskich (marzec 1998) być może na zawsze pozostałaby zagadką zamkniętą w archiwum, gdyby nie znaleziony, po 20 latach, kapelusz.
Wg raportu sporządzonego przez detektywa, prowadzącego wtedy tę sprawę, do zabójstwa miało dojść wieczorem, a sprawca zapamiętany został przez ocalałych członków rodziny jako „wysoki mężczyzna w kapeluszu, bez...

Zdarzenie miało miejsce na łące pod miastem. Dziewczyna wracała do domu po pracy, postanowiła skrócić sobie drogę. Wiele osób wracając z nocnej zmiany idzie tym skrótem. Niestety jej tym razem się nie udało, ponieważ najprawdopodobniej wpadła do strumyka płynącego obok. Strumyk płytki, mały, ale niestety ofiara utonęła. W jaki sposób pytają śledczy, przecież to niemożliwe.
Czy utonęła sama czy ktoś jej pomógł. Krążą pogłoski, że nocą na łąkach słychać jęki topielców, które według dawnej legendy nawołują szukając nowego towarzysza.
Czy tak się stało tym razem?

Zdarzenie miało miejsce na łące pod miastem. Dziewczyna wracała do domu po pracy, postanowiła skrócić sobie drogę. Wiele osób wracając z nocnej zmiany idzie tym skrótem. Niestety jej tym razem się nie udało, ponieważ najprawdopodobniej wpadła do strumyka płynącego obok. Strumyk płytki, mały, ale niestety ofiara utonęła. W jaki sposób pytają śledczy, przecież to niemożliwe.
...