Ha, to lubisz w końcu czy nie?

A nie możesz nam napisać, co cię nastawiło tak negatywnie do różnych aspektów LC po lekturze "Cyberchorób"? Bo to teraz wygląda jakbyś mówił "wiem, ale nie powiem".

Rozwiń tezę. Przecież liczby jako takie lubisz.

Na marginesie: system powiadomień o wpisach na forum jest tak kulawy, że gdybym nie miała Carmela w znajomych i nie widziała jego aktywności, w życiu informacja o tej wypowiedzi by do mnie nie dotarła.

Ha, to lubisz w końcu czy nie?

A nie możesz nam napisać, co cię nastawiło tak negatywnie do różnych aspektów LC po lekturze "Cyberchorób"? Bo to teraz wygląda jakbyś mówił "wiem, ale nie powiem".

Rozwiń tezę. Przecież liczby jako takie lubisz.

Na marginesie: system powiadomień o wpisach na forum jest tak kulawy, że gdybym nie miała Carmela w znajomych i nie widziała jego...

Oczywiście, że cel nie musi być osiągany od razu, ale jego wyartykułowanie ułatwiłoby nam dyskusję. Ty go znałeś, a nam kazałeś się domyślić z przykładów.

"Nie jest łatwo kogoś przekonać, że może internet traktuje jako cel sam w sobie, czy do chorobliwej autopromocji."

Nie wiem, co masz na myśli.

Dlaczego liczenie przeczytanych książek jest emocjonalnie złym kierunkiem? Czy tak samo złe jest liczenie zrobionych dziennie kroków lub przebiegnięcie kilometrów?

No, wiem, to jest doskonały przykład złej opinii. A nie możesz napisać do autora?

Naprawdę trudno było się domyślić, ze chodziło tobie o cyberchoroby. O tym z chęcią bym porozmawiała.

Oczywiście, że cel nie musi być osiągany od razu, ale jego wyartykułowanie ułatwiłoby nam dyskusję. Ty go znałeś, a nam kazałeś się domyślić z przykładów.

"Nie jest łatwo kogoś przekonać, że może internet traktuje jako cel sam w sobie, czy do chorobliwej autopromocji."

Nie wiem, co masz na myśli.

Dlaczego liczenie przeczytanych książek jest emocjonalnie złym kierunkiem?...

W dyskusji o wyzwaniach czytelniczych napisałem kiedyś:

====================================
25-04-2016 20:36
Pozdrawiam wsystkich grupowiczów dyskusji.

Nie róbcie sobie tego.
Księga Guinnessa nie rejestruje już rekordów w stylu "100 hamburgerów zjedzonych w jak najkrótszym czasie". My powinniśmy być co najmniej tak mądrzy jak pracownicy firmy Guinness. To jest niepoważne.

Jeśli dalej uważacie, że dobrym pomysłem jest taka rywalizacja, proponuje inne współzawodnictwo. Ranking książek, których przeczytanie (ze zrozumieniem) zajmie co najmniej rok. Mogę zaproponować kilka tytułów, przy których "Finnegans Wake" Joyca to nowelka.

pozdrawiam
Carmel
======================

Dla mnie akcja '52 książek' niczym się nie różni przeczytania 52 kg książek w rok.


W sporcie są kilogramy, sekundy, metry. Zmagamy się z własnymi słabościami lub z współzawodnikami. W czytelnictwie chodzi o namysł, interakcję z myślami autora. To kompletnie co innego.

W dyskusji o wyzwaniach czytelniczych napisałem kiedyś:

====================================
25-04-2016 20:36
Pozdrawiam wsystkich grupowiczów dyskusji.

Nie róbcie sobie tego.
Księga Guinnessa nie rejestruje już rekordów w stylu "100 hamburgerów zjedzonych w jak najkrótszym czasie". My powinniśmy być co najmniej tak mądrzy jak pracownicy firmy Guinness. To jest...

Carmel, napiszę jak odczytuję powyższą wypowiedź.

Nie róbcie sobie tego.
Robicie sobie krzywdę, nie napiszę jaką, ale uważajcie, stanie się coś złego.
To jest niepoważne.
Jesteście jak dzieci, którym trzeba powiedzieć, jak mają żyć. Dorośnijcie.

Chociaż nie uczestniczę w tego typu wyzwaniach, rozumiem je nie jako rywalizacja i ściganie się jednych z drugimi, ale stawianie sobie samemu poprzeczki i walka ze swoim lenistwem umysłowym.
Czytelnictwo jest różne. Kiedy czytam książkę sensacyjną nie zastanawiam się zbyt wiele, chłonę ją emocjami i robię to szybko. Dużo beletrystyki odwołuje się do sfery emocji i tak chyba ma być.

Gdybym miała czytać rok jedną książkę, żeby wniknąć w umysł autora, musiałby to być umysł który absolutnie mnie fascynuje. Nie wyobrażam sobie takiego głębokiego zanurzenia w czyjąkolwiek twórczość. Nawet nie mam ani jednego autora, którego wszystkie książki chciałabym przeczytać.

Carmel, napiszę jak odczytuję powyższą wypowiedź.

Nie róbcie sobie tego.
Robicie sobie krzywdę, nie napiszę jaką, ale uważajcie, stanie się coś złego.
To jest niepoważne.
Jesteście jak dzieci, którym trzeba powiedzieć, jak mają żyć. Dorośnijcie.

Chociaż nie uczestniczę w tego typu wyzwaniach, rozumiem je nie jako rywalizacja i ściganie się jednych z drugimi, ale...

Zuba

Chodzi o LICZNIK. Raz, Dwa, Trzy,...

Czy Ty liczysz przeczytanie książki!? Chyba nie.
Jeśli ktoś liczy, to jest ta krzywda - stawanie się niewolnikiem rywalizacji (ze sobą i lenistwem, z innymi, w sumie nie wiem). PO CO LICZYĆ TO, CO SIĘ CZYTA DLA PRZYJEMNOŚCI?
Ty czytasz dla przyjemności. I o to chodzi. Czasami się przeczyta 3 książki w tydzień, czasem czyta się tomik wierszy przez 3 tygodnie i wraca do niego wielokrotnie.
O to mi chodzi.

Niepoważne jest liczenie. Nikogo nie traktuję jak dzieci, tylko uważam akcję za NIEMĄDRĄ.
A poza tym znam ludzi, którzy zachowują się jak dzieci i to dobrze (dziecięce fascynacje światem, sam czasem chciałbym być dzieckiem).

Zuba

Chodzi o LICZNIK. Raz, Dwa, Trzy,...

Czy Ty liczysz przeczytanie książki!? Chyba nie.
Jeśli ktoś liczy, to jest ta krzywda - stawanie się niewolnikiem rywalizacji (ze sobą i lenistwem, z innymi, w sumie nie wiem). PO CO LICZYĆ TO, CO SIĘ CZYTA DLA PRZYJEMNOŚCI?
Ty czytasz dla przyjemności. I o to chodzi. Czasami się przeczyta 3 książki w tydzień, czasem czyta się...

Dziwisz się Carmel, że ludzie nie chcą udzielać się w Twoich dyskusjach, chociaż może i pomysły na nie masz niegłupie, ale jak dyskutować, jeżeli próby kontrargumentacji kwitujesz tym, że nie zrozumieliśmy Twoich intencji i wypowiedzi, a skoro tak jest, to się nigdy nie dogadamy. Widziałam już dawno Twój poprzedni temat o humanistach, nawet trochę poczytałam i stwierdziłam, że wypowiadanie się w niej to jak kopanie się z koniem - nie chcę być znów posądzona o osobiste wycieczki, ale mam wrażenie, że wcale nie chcesz dyskutować tylko nawracać.

Tutaj też na placu boju pozostała sama Zuba, która cały czas delikatnie próbuje wytłumaczyć Ci, że nie warto walczyć z wiatrakami.

Ludzie nie lubią być strofowani, a ja się dość szybko o tym przekonałam jak skończyłam studia i poszłam w świat walczyć z prawdziwą plagą jaką jest próchnica, nie jakimś tam cyberwymysłem. Tu chodzi o zdrowie, a czasem nawet i życie, a wiesz ilu moich pacjentów zareagowało fochem na wieść, że mają brudne zęby? A przecież to ich potem kosztuje, bo od płytki nazębnej się robią ubytki, nie od twardej wody z czajnika i dentystów konowałów i złodziei ;) Tyle, że akurat w tym przypadku ja, niestety, mam całkowitą rację i mam moralny obowiązek informowania pacjenta, że ma brudne zęby i przez to może mieć później kłopoty.

PO CO LICZYĆ TO, CO SIĘ CZYTA DLA PRZYJEMNOŚCI?
Bo można. Podobnie jak ze wspinaczką na Everest - bo jest.

Mogłabym tutaj pewnie wrzucić kilka swoich argumentów za, ale po co? Będziesz potem je obalać i udowadniać mi, że nie mam racji? Przecież to TYLKO liczenie książek, nawet z ciekawości albo nudów można to robić i na nikim nie powinno robić to zbytniego wrażenia. Myślisz, że ktoś codziennie patrzy na swój licznik "przeczytanych w tym roku" i gdy nie jest on satysfakcjonujący to rzuca pracę i biegnie do domu czytać na czas?

Uważasz akcję za niemądrą - ok, masz prawo, ale po co zaraz oznajmiać o tym całemu światu i ludziom, którym ona wydaje się być pożyteczną (skoro się w niej udzielają, to chyba tak myślą :P)? Myślisz, że ludzie nagle wykrzykną "byliśmy ślepi i niemądrzy, dzięki za radę"? To, co Tobie wydaje się być wartościowe, nie musi być takie dla innych.

Dla mnie akcja '52 książek' niczym się nie różni przeczytania 52 kg książek w rok.
Nawet jeżeli ktoś zebrałby 52 książki z polecanych przez Ciebie tytułów, zwolniłby się z roboty, zasiadł i przeczytał je w rok? Może sobie nie zdajesz sprawy, ale takie twierdzenia są źle odbierane, bo jak dla mnie sugerujesz, że ci ludzie czytają bezwartościowe rzeczy i to tylko dlatego, że biorą udział w jakimś tam "wyzwaniu".

Dopóki nie przyjmiesz do wiadomości, że tutaj ludzie w większości się nie ścigają, nie sugerują cyferkami, nie uzależniają niczego od liczby książek - naprawdę nie mamy o czym rozmawiać. Więcej wiary w człowieka ;)

Dziwisz się Carmel, że ludzie nie chcą udzielać się w Twoich dyskusjach, chociaż może i pomysły na nie masz niegłupie, ale jak dyskutować, jeżeli próby kontrargumentacji kwitujesz tym, że nie zrozumieliśmy Twoich intencji i wypowiedzi, a skoro tak jest, to się nigdy nie dogadamy. Widziałam już dawno Twój poprzedni temat o humanistach, nawet trochę poczytałam i stwierdziłam,...

@denudatio_pulpae

1 Niczemu już się nie dziwię. Co najwyżej patrzę z niepokojem na kilka elementów na LC.
2 Wszystkie intencje nie zostały wyartykułowane na początku tego forum, więc się nie dziwię, że ich nie zrozumiano. Po prostu nie przeszedłem do dalszego elementu dyskusji.
3 Nikogo nie strofuję. Nie mam misji naprawy świata. Uważam ,że są niepokojące dla mnie zachowania niektórych. Jeśli wszystko wolno, to po co ci misja walki z próchnicą?
4 Jesteś za liczeniem książek, czy wręcz przeciwnie? Akcja jest bardzo rozwojowa, sporo osób codziennie dopisuje swoje zdobycze z kolejnego tygodnia. Więc są fascynaci liczenia.
5 Jeśli ktoś to robi z nudów, to jeszcze nie znaczy, że to niezdrowe zachowanie można nudą usprawiedliwić.
6 Nigdzie nie podałem listy 52 książek do przeczytania. Nie wiem gdzie to wyczytałaś? Te 52 kg to żart.
7 Nie wiem skąd posiadasz przekonanie, że ludzie w większości się nie ścigają? To nieuprawnione. Masz jakieś wyniki badań? Mogę postawić tezę odwrotną, widzę sporo osób na aktywnych w akcji '52 książki w rok'

PS1
Ponownie stwierdzam, że jak na twoje znudzenie tematem jestem zdziwiony długością tekstu (tak zrozumiałem twoje stwierdzenia o mitygowaniu się, itd.)

PS2
Nie jestem tu dla misji nawracania na mityczną oazę szczęśliwości. Nie jestem też, żeby być lubianym na siłę.

PS3
Ustalmy z wszystkimi:
Jak piszę 'coś tam coś tam', to jest moje zdanie. Nie trzeba mi przypominać, że 'To moje zdanie'. Tak jest z definicji. Ty masz swoje zdanie, a cała reszta ludzi (mieszkańcy Ziemi minus my dwoje) nie wyraziła swojego zdania.

@denudatio_pulpae

1 Niczemu już się nie dziwię. Co najwyżej patrzę z niepokojem na kilka elementów na LC.
2 Wszystkie intencje nie zostały wyartykułowane na początku tego forum, więc się nie dziwię, że ich nie zrozumiano. Po prostu nie przeszedłem do dalszego elementu dyskusji.
3 Nikogo nie strofuję. Nie mam misji naprawy świata. Uważam ,że są niepokojące dla mnie...

Ok, licznik jest zły. Dlaczego?

Po Nowym Roku liczę przeczytane książki, w trakcie nie.

Niewolnik rywalizacji to twoja ocena podjęcia wyzwania. Nie wyobrażam sobie, że wygląda to w tak przerysowany sposób, jak to pokazujesz.
Ja i tyjesteśmy starzy wyjadacze, czytamy tak długo, że nie umiemy inaczej. A takie wyzwanie mogą podjąć świeżo zarażeni bakcylem, albo tacy, którzy chcieliby się zarazić. Jakiś czas temu mój syn powiedział, że chciałby przeczytać 12 książek w roku z własnej woli - o ile wiem, udało mu się przeczytać dwie. Ale nie wyśmiałam go, że mało ambitnie albo zbyt ambitnie albo, że powinien czytać coś innego, a w ogóle to jest dzieckiem internetu i ma zlasowany mózg. Przeczyta - super, nie przeczyta - trudno.

Dlaczego liczenie jest niepoważne? Naprawdę nie wiem, co w tym złego.

Dzisiaj w Poznaniu był maraton. Pewnie część biegaczy ścigała się między sobą. Ale jestem przekonana, że większość walczyła ze sobą, swoją słabością, zwątpieniem i pokusą odpuszczenia sobie. Mam nadzieję, że świadomość bycia w większej grupie im pomagała.
I o to mi chodzi :)

Ok, licznik jest zły. Dlaczego?

Po Nowym Roku liczę przeczytane książki, w trakcie nie.

Niewolnik rywalizacji to twoja ocena podjęcia wyzwania. Nie wyobrażam sobie, że wygląda to w tak przerysowany sposób, jak to pokazujesz.
Ja i tyjesteśmy starzy wyjadacze, czytamy tak długo, że nie umiemy inaczej. A takie wyzwanie mogą podjąć świeżo zarażeni bakcylem, albo tacy,...

Ja liczę przeczytane książki tylko z jednego powodu - bo kiedyś często dostawałam pytania, ile książek czytam rocznie, miesięcznie i nie potrafiłam odpowiedzieć :( A jak zaczęłam liczyć, to z kolei przestano się mnie pytać. Poza tym, liczę też sobie, ile przeczytałam polskich książek miesięcznie, bo uważam, że trzeba wspierać rodzimą literaturę. Nie robię tego dlatego, żeby komuś zaimponować, nawet chciałabym czytać mniej, bo czasami słyszę, że nic nie robię, tylko czytam(co jest nieprawdą). Pozdrawiam :)

Ja liczę przeczytane książki tylko z jednego powodu - bo kiedyś często dostawałam pytania, ile książek czytam rocznie, miesięcznie i nie potrafiłam odpowiedzieć :( A jak zaczęłam liczyć, to z kolei przestano się mnie pytać. Poza tym, liczę też sobie, ile przeczytałam polskich książek miesięcznie, bo uważam, że trzeba wspierać rodzimą literaturę. Nie robię tego dlatego, żeby...

Proszę zrozumcie o co mi chodzi:

Dla mnie czytanie książek to przyjemność. Liczenie uważam za niemądre. Młodym należny raczej pokazywać JAKOŚĆ literatury nie ILOŚĆ.

Możecie liczyć jak chcecie, kiedy chcecie, ale ja tego nie rozumiem (nie jestem sam w tym niezrozumieniu).

@zuba
Poczytaj wpisy ludzi na forum '52 książki w rok' - tam są niewolnicy tej akcji.

Proszę zrozumcie o co mi chodzi:

Dla mnie czytanie książek to przyjemność. Liczenie uważam za niemądre. Młodym należny raczej pokazywać JAKOŚĆ literatury nie ILOŚĆ.

Możecie liczyć jak chcecie, kiedy chcecie, ale ja tego nie rozumiem (nie jestem sam w tym niezrozumieniu).

@zuba
Poczytaj wpisy ludzi na forum '52 książki w rok' - tam są niewolnicy tej akcji.

Jesteś za liczeniem książek, czy wręcz przeciwnie? Akcja jest bardzo rozwojowa, sporo osób codziennie dopisuje swoje zdobycze z kolejnego tygodnia. Więc są fascynaci liczenia.

Szczerze mówiąc to jest mi to obojętne - przez ostatnie ćwierć wieku nie liczyłam przeczytanych książek, ale podpatrzyłam takie półki jak "2015" u innych użytkowników i z ciekawości postanowiłam prowadzić własną. Czasem nawet zerknę ile już książek mam "na liczniku", ale nie wykorzystuję tych danych w żadnym celu. Nie wiem czy takie wyjaśnienie Cię satysfakcjonuje, bo jest to coś z czego tak naprawdę nie korzystam, ale z drugiej strony nie widzę (przynajmniej w moim przypadku) żadnych przeciwwskazań do posiadania takiego licznika.

Jeśli ktoś to robi z nudów, to jeszcze nie znaczy, że to niezdrowe zachowanie można nudą usprawiedliwić.

Tu chyba jest sedno problemu, bo część z nas nie rozumie Twojego przekonania, że liczenie książek szkodzi.

Wypowiadać się będę tylko z perspektywy mojego przypadku - ja po prostu lubię porządek. Moja wirtualna biblioteczka na LC często bawi innych użytkowników, bo wszystko poukładane jak od linijki. Tyle, że nie ma dla mnie znaczenia ile mam książek na półce "AUTOR: King Stephen", bo nie o ilość chodzi, a o łatwość poruszania się w wirtualnej biblioteczce. Są tu okładki, a dla takiego wzrokowca jak ja to duże ułatwienie. Wchodzę w taką półkę i odnajduję się od razu. Im więcej mam takich "przegródek" tym łatwiej jest mi przebić się przez moją biblioteczkę. Nawet półkę "rok" można pod takie zaprowadzanie porządku podpiąć.

Nigdzie nie podałem listy 52 książek do przeczytania. Nie wiem gdzie to wyczytałaś? Te 52 kg to żart.

Wiem, że nie podałeś. Chodziło mi tylko o to, czy niezdrowość udziału w takim wyzwaniu jest dla Ciebie niezmienna tzn. gdyby powstała akcja "czytamy 52 książki polecane przez Carmela w rok" to byłaby już ok, czy nadal uważałbyś, że to tylko ilość. Od jakiej "ilości" książek dla Ciebie można mówić o czytaniu nie na ilość, a na jakość?

Nie wiem skąd posiadasz przekonanie, że ludzie w większości się nie ścigają? To nieuprawnione. Masz jakieś wyniki badań? Mogę postawić tezę odwrotną, widzę sporo osób na aktywnych w akcji '52 książki w rok'

Wiem, że nie mam żadnych danych, ale Ty pewnie również ich nie posiadasz ;) Chodziło mi tylko o to, że posądzasz wszystkich biorących udział w tej akcji o ściganie się - uważam, że to niesprawiedliwe w stosunku do tych osób. Próbuję przekonać Cię, że może nie każdy w tej akcji czyta na wyścigi. Z iloma użytkownikami biorącymi udział w tej akcji miałeś możliwość porozmawiania chociaż przez prywatne wiadomości? Ja prowadzę przynajmniej jedną taką rozmowę i wiem, że ta osoba nie czyta na wyścigi.

Jak piszę 'coś tam coś tam', to jest moje zdanie. Nie trzeba mi przypominać, że 'To moje zdanie'.

Przyjmuję to do wiadomości, ale weź pod uwagę, że Ty pisząc wiadomość wiesz o co Ci dokładnie chodzi, a my tylko czytamy literki. Dodawanie chociaż "moim zdaniem" w wypowiedziach pozwala na uniknięcie posądzenia o arbitralność.

Ponownie stwierdzam, że jak na znudzenie tematem wyrażam zdziwienie długością tekstu

Nigdy mi tego nie zapomnisz? ;) Tak, publicznie biję się w pierś, że zareagowałam emocjonalnie na Twój pierwszy post, ale przecież już się do tego przyznałam. Tak, znudzona jestem wałkowaniem pewnych kwestii i do nich staram się nie wracać. Jednak problem wyzwań i ścigania się na LC omawiam po raz pierwszy i może stąd moje zaangażowanie. Jeżeli nie chcesz ze mną rozmawiać i nie uważasz mnie za wartościowego dyskutanta to mogę się nie udzielać - nie, nie rzucam focha z przytupem, po prostu nie chcę zawadzać :)

Jesteś za liczeniem książek, czy wręcz przeciwnie? Akcja jest bardzo rozwojowa, sporo osób codziennie dopisuje swoje zdobycze z kolejnego tygodnia. Więc są fascynaci liczenia.

Szczerze mówiąc to jest mi to obojętne - przez ostatnie ćwierć wieku nie liczyłam przeczytanych książek, ale podpatrzyłam takie półki jak "2015" u innych użytkowników i z ciekawości postanowiłam...

Musiałabym znaleźć to forum. Podeślesz linka?

Jak pokazałbyś młodym jakość literatury?
Ja tego nie umiem.

Musiałabym znaleźć to forum. Podeślesz linka?

Jak pokazałbyś młodym jakość literatury?
Ja tego nie umiem.

http://lubimyczytac.pl/dyskusja/1522/12265/52-ksiazki-w-2016

http://lubimyczytac.pl/dyskusja/1522/12265/52-ksiazki-w-2016

Ale zasuwają! Jestem w szoku.

Czy myślisz, że te osoby czytają książki, których w innym przypadku by nie przeczytały za nic w świecie albo, że czytają bez zrozumienia bo tak się spieszą? Albo, że czytają 'małą literaturę' zamiast wielką?
I dlaczego są niewolnikami?

Przez ciebie wzięłam i podliczyłam bieżący rok - przeczytałam w całości 44 książki, nie wliczałam tych, które porzuciłam w trakcie lektury i oceniłam na LC. Mogłam się zapisać, bo do 52 powinnam dociągnąć bez problemu :)) A wydaje mi się, że przeżywam zapaść czytelniczą...

Ale zasuwają! Jestem w szoku.

Czy myślisz, że te osoby czytają książki, których w innym przypadku by nie przeczytały za nic w świecie albo, że czytają bez zrozumienia bo tak się spieszą? Albo, że czytają 'małą literaturę' zamiast wielką?
I dlaczego są niewolnikami?

Przez ciebie wzięłam i podliczyłam bieżący rok - przeczytałam w całości 44 książki, nie wliczałam tych,...

Uważam, że ta dyskusja osiągnęła poziom supermistrza świata, rekordzisty Guinessa w długim dyskutowaniu o niczym.
Nie dojdzie się w niej do żadnych konstruktywnych wniosków, z których ktokolwiek kiedykolwiek mógłby mieć jakikolwiek pożytek.
Szczerze mówiąc widzę „racjusiowanie”, czyli dążenie do udowodnienia swojej „racji” z uporem godnym lepszej sprawy. Zapewniam, że do niczego nikt tu nie dojdzie, strata czasu.

Uważam, że ta dyskusja osiągnęła poziom supermistrza świata, rekordzisty Guinessa w długim dyskutowaniu o niczym.
Nie dojdzie się w niej do żadnych konstruktywnych wniosków, z których ktokolwiek kiedykolwiek mógłby mieć jakikolwiek pożytek.
Szczerze mówiąc widzę „racjusiowanie”, czyli dążenie do udowodnienia swojej „racji” z uporem godnym lepszej sprawy. Zapewniam, że do...

@Veiny

Wyciągnąłeś mi to z ust ;). Takie pitu pitu o wszystkim i o niczym. O tym, że moja racja jest ważniejsza od Twojej racji itp itd. Byle by ta dyskusja trwała i trwała. Może autor chce osiągnąć właśnie taki rekord aby np ta dyskusja miała 10 stron, tj inni stawiają sobie osiągnięcie przeczytania 52 książek w rok. Chyba najbardziej by ego ucierpiało gdyby ta dyskusja umarła śmiercią tragiczną. ;)

@Veiny

Wyciągnąłeś mi to z ust ;). Takie pitu pitu o wszystkim i o niczym. O tym, że moja racja jest ważniejsza od Twojej racji itp itd. Byle by ta dyskusja trwała i trwała. Może autor chce osiągnąć właśnie taki rekord aby np ta dyskusja miała 10 stron, tj inni stawiają sobie osiągnięcie przeczytania 52 książek w rok. Chyba najbardziej by ego ucierpiało gdyby ta dyskusja...

@AuroraBorealis
Bo moja racja jest najmojsza, wiadomo :D

Chyba macie rację, czas się zamknąć, bo nic dobrego z tego nie wyjdzie, ale naprawdę chciałam dobrze! Próbowałam tylko bronić tych, którzy w dobrej wierze udzielają się w wyzwaniu. Chociaż nie zawsze mi wychodzi, jak wyrywam ząbka i boli to też tak pacjentowi mówię: ale chciałam dobrze :D No przecież nie specjalnie!

P.S. Zażartowałabym coś o tym wyciąganiu, ale mogłabym za to spłonąć na stosie, więc siedzę cicho :D

@AuroraBorealis
Bo moja racja jest najmojsza, wiadomo :D

Chyba macie rację, czas się zamknąć, bo nic dobrego z tego nie wyjdzie, ale naprawdę chciałam dobrze! Próbowałam tylko bronić tych, którzy w dobrej wierze udzielają się w wyzwaniu. Chociaż nie zawsze mi wychodzi, jak wyrywam ząbka i boli to też tak pacjentowi mówię: ale chciałam dobrze :D No przecież nie specjalnie!
...

@Denudatio

Wiem jak to się może kojarzyć, a Tobie to już w ogóle, może masz na myśli waciki albo nie daj Boże miazgę z kanałów ;P. Eh te zboczenia zawodowe coś w tym jest. ;)

@Denudatio

Wiem jak to się może kojarzyć, a Tobie to już w ogóle, może masz na myśli waciki albo nie daj Boże miazgę z kanałów ;P. Eh te zboczenia zawodowe coś w tym jest. ;)

@AuroraBorealis
@denudatio_pulpae
@veinylover


Czy wy stanowicie jakąś wielojedność? Czymś się różnicie?

Jeśli nie chcę zabierać głosu, to nie wchodzę i nie piszę, że nic nie mam do powiedzenia.
Nie chodzę po forach w poszukiwaniu zagubionych ego.
To nie jest obowiązek.

@AuroraBorealis
@denudatio_pulpae
@veinylover


Czy wy stanowicie jakąś wielojedność? Czymś się różnicie?

Jeśli nie chcę zabierać głosu, to nie wchodzę i nie piszę, że nic nie mam do powiedzenia.
Nie chodzę po forach w poszukiwaniu zagubionych ego.
To nie jest obowiązek.

No właśnie sobie zaprzeczyłeś tym wpisem... Wszedłeś, zabrałeś głos i nic nie powiedziałeś.
Bo Twoja połajanka, to nie jest twórczy głos tylko poszukiwanie zagubionego EGO.

No właśnie sobie zaprzeczyłeś tym wpisem... Wszedłeś, zabrałeś głos i nic nie powiedziałeś.
Bo Twoja połajanka, to nie jest twórczy głos tylko poszukiwanie zagubionego EGO.

Płcią się różnią, miejscem zamieszkania, nickiem, avatarem...
Chyba, że to jedna osoba?!

Płcią się różnią, miejscem zamieszkania, nickiem, avatarem...
Chyba, że to jedna osoba?!

A ja mam mały problem. Nie rozumiem o co Wam chodzi z tym liczeniem. Dlaczego jest to uważane za złe?
Carmel sugeruje,że w tym chodzi nie o jakość czytania bądź czytanych książek, a o ilość.
Tylko na jakiej podstawie to wyśledziłeś? Ponieważ mają takie półki na swoich profilach? biorą udział w forum temu poświęconym?

Mogłabym wcale nie zabierać na ten temat głosu, bo mnie to nie dotyczy. Nie mam takiej półki i mieć nie będę, dużo więcej teraz czytam, ale bywało,że musiałam poświecić na prace tyle czasu,że może 20 książek udawało mi sie przeczytać w skali roku. Tylko irytuje mnie przypisywanie temu zjawisku negatywne nacechowanie.

Pracując z dziećmi można im podpowiedzieć,że mając listę lektur obowiązkowych nie zdążą zbyt wielu książek przeczytać z tego co by chcieli, więc niech dokonują wyboru staranniej. Nie będą szli na ilość tylko na jakość, czyli wybór będzie dotyczył ulubionych autorów albo gatunku. Mogą od pierwszych klas robić sobie tabelkę, w którą będą wpisywać te dodatkowe przeczytane książki w roku szkolnym, a po latach będą mogli porównać nie tylko ile, ale i jakie książki wybierali w poszczególnym wieku. Będą widzieć też czy ich gust czytelniczy zmienił się. To może dać pozytywne efekty na przyszłość, bo wielu będzie takich, w których taka zabawa przerodzi się w nawyk stałego czytania.
Nie jestem naiwna, wszystkich nie zbawimy. Do każdego wiedzie też inna droga i to co jednych zachęca, innych skutecznie zniechęci do działania.

A ja mam mały problem. Nie rozumiem o co Wam chodzi z tym liczeniem. Dlaczego jest to uważane za złe?
Carmel sugeruje,że w tym chodzi nie o jakość czytania bądź czytanych książek, a o ilość.
Tylko na jakiej podstawie to wyśledziłeś? Ponieważ mają takie półki na swoich profilach? biorą udział w forum temu poświęconym?

Mogłabym wcale nie zabierać na ten temat głosu, bo...

Dzięki @Trefny/Trefniś :)

@ Carmel z Denudatio łączy mnie tylko imię i fakt bycia kobietą, a poza tym mieszkamy na dwóch przeciwnych końcach naszego pięknego kraju, wiekiem też się różnimy, nie mówiąc o zawodzie i innych zainteresowaniach.

Mylisz się pisząc, że nie powinnam się wypowiadać, bo według Ciebie nic nie wiem, na niczym się nie znam, (chyba, że masz na myśli fizykę kwantową, matematykę itp to fakt akurat na tym się nie znam, i takowych zainteresowań raczej nie posiadam) czy moje zdanie nic do dyskusji nie wnosi. DEMOKRACJA jest i WOLNOŚĆ SŁOWA. Prawda jest taka, że zakładając ten wątek "Bylejakości" na LC nie dość że otworzyłeś przysłowiową puszkę Pandory to dodatkowo powinieneś liczyć się z tym, że różni ludzie będą się tu wypowiadać i nie zawsze będą to poglądy, które są idealnie zbieżne z Twoimi. Trzeba pewne rzeczy umieć wziąć na klatę po prostu.

Ja mam taką zodiakalną i wywodzącą się z mojego charakteru "głupią" manierę/naturę, że niestety jak widzę, że ktoś mnie i innym chce coś prawie siłą narzucić to duch obrońcy się we mnie włącza i wtedy właśnie mam bardzo wiele do powiedzenia i dorzucenia "trzech groszy". :D Oj bardzo wiele mądrych rzeczy. Wbrew Twojemu myśleniu/przekonaniu istnieje na tym świecie (i Bogu za to dzięki) :) ogromna liczba osób inteligentnych mimo iż nie czytają tego samego co Ty.

Dzięki @Trefny/Trefniś :)

@ Carmel z Denudatio łączy mnie tylko imię i fakt bycia kobietą, a poza tym mieszkamy na dwóch przeciwnych końcach naszego pięknego kraju, wiekiem też się różnimy, nie mówiąc o zawodzie i innych zainteresowaniach.

Mylisz się pisząc, że nie powinnam się wypowiadać, bo według Ciebie nic nie wiem, na niczym się nie znam, (chyba, że masz na myśli...

Trudno uniknąć wrażenia, że lektura "Cyberchorób" poruszyła Carmela na tyle, że postanowił wyruszyć na krucjatę przeciwko uzależnieniom internetowym. Traf chciał, że pierwszym wiatrakiem, który spostrzegł, są zdaje się wyzwania czytelnicze i teraz wszyscy możemy sobie mówić, że to ani żadne uzależnienie, ani szkodliwe - on i tak będzie próbował to "zagrożenie" zniszczyć. Żaden Sancho Pansa ani otoczenie nie wmówi mu, że olbrzymy nie machają rękami na niego. A teraz kilka wypisów ze ściągi.pl:

dlaczego Don Kichot był śmieszny?
- walczył z wiatrakami i uważał je za olbrzymy
- miał bardzo bujną wyobraźnię
- miał wysokie mniemanie o sobie
- nie dostrzegł śmieszności swojego uzbrojenia
dlaczego Don Kichot był szlachetny?
- jego ambicją było uratowanie księżniczki (tu: młodych czytelników)
- nie rezygnował z marzeń
- nie chciał pogodzić się z tym, że świat jest szary (tu: lubi liczyć).

Trudno uniknąć wrażenia, że lektura "Cyberchorób" poruszyła Carmela na tyle, że postanowił wyruszyć na krucjatę przeciwko uzależnieniom internetowym. Traf chciał, że pierwszym wiatrakiem, który spostrzegł, są zdaje się wyzwania czytelnicze i teraz wszyscy możemy sobie mówić, że to ani żadne uzależnienie, ani szkodliwe - on i tak będzie próbował to "zagrożenie"...

A jaki problem w liczeniu? Ci co liczą są gorsi czy coś? Ja liczę, a jakoś specjalnie źle się z tym nie czuję. Lubię liczyć. Liczę ile wydaję miesięcznie na rachunki, liczę ile dni zostało do Gwiazdki, dlaczego przeczytanych książek nie mogę sobie policzyć, skoro lubię? Biorę udział w wyzwaniu 52 książki i nie zauważyłam, żebym przez to czytała książki krótsze, albo nie takie jakie chcę, albo żebym się spieszyła z czytaniem, bo jak w jakiś sposób nie dotrę do 52 to mój świat się rozsypie na kawałki, straci sens i będzie siara (a wręcz przeciwnie, jak coś mnie kręci to zwalniam, delektuję się historią). Ale lubię liczyć wszystko, co policzyć mogę i uważam, że to nie jest żadna zbrodnia na literaturze.

A jaki problem w liczeniu? Ci co liczą są gorsi czy coś? Ja liczę, a jakoś specjalnie źle się z tym nie czuję. Lubię liczyć. Liczę ile wydaję miesięcznie na rachunki, liczę ile dni zostało do Gwiazdki, dlaczego przeczytanych książek nie mogę sobie policzyć, skoro lubię? Biorę udział w wyzwaniu 52 książki i nie zauważyłam, żebym przez to czytała książki krótsze, albo nie...

Zajrzałam do wątku "52 książki w 2016 r", który podesłał Carmel i niestety po lekturze mam wrażenie, że tam niestety trochę czuć rywalizację.
Ale mogą to być pozory, ponieważ na tym wątku czytelnicy tylko meldują o przeczytaniu kolejnej książki w roku.
Ale nawet jeżeli tak jest, to Carmel powinien włączyć się do dyskusji na tamtym wątku, a nie grzmieć po całej "społeczności"

Zajrzałam do wątku "52 książki w 2016 r", który podesłał Carmel i niestety po lekturze mam wrażenie, że tam niestety trochę czuć rywalizację.
Ale mogą to być pozory, ponieważ na tym wątku czytelnicy tylko meldują o przeczytaniu kolejnej książki w roku.
Ale nawet jeżeli tak jest, to Carmel powinien włączyć się do dyskusji na tamtym wątku, a nie grzmieć po całej...

Ja podejmuję wyzwanie w LC! Szkoda, że pojawiło się tu tak późno, bo ze względu na moje studia czas i siłę na pozycje naukowe znajdę przy najbliższym dłuższym wolnym, czyli podczas Bożego Narodzenia, bo wakacje właśnie się skończyły, ale co tam.

@Carmel, jeśli mogę coś zaproponować - może z początkiem roku 2017 umieść takie wyzwanie w grupie "52 książek" - nie wiem, ile osób zainteresowanych wyzwaniami tu zagląda, a właśnie tam zajrzy każdy wyzwaniami czytelniczymi zainteresowany.

Ja także nie jest zwolenniczką stawiania ilości nad jakością, ale słowo "przeczytać" kryje dla mnie niejako w cieniu także słowa "i próbować zrozumieć", a więc akcja 52 książek to nie akcja przeczytać jak najwięcej, ale własnie przeczytać i zrozumieć/zapamiętać/itp. jak najwięcej. Sądzę też, że wiele osób widzi to tak jak ja. I to "jak najwięcej" nie mówi bynajmniej o zmuszaniu się do czytania, tylko mobilizuje do wyraźnie postawionego przed sobą celu, który jest wyraźniejszy przy dokładnej liczbie książek 52, które się chce przeczytać, niż przy "przeczytam jak najwięcej". Przy dokładnej liczbie książek do przeczytania widzi się ile już się przeczytało, człowiek się mobilizuje i w grudniu nie obudzi się nagle podłamany, że przeczytał mało (a mógł więcej, ale jakoś się nie zmobilizował). A przy "przeczytam jak najwięcej" - wiem z własnego doświadczenia - można nagle się obudzić i załamać, że przeczytało się tak mało i na co straciło się ten cały czas, który można było na czytanie właśnie przeznaczyć.

Ja podejmuję wyzwanie w LC! Szkoda, że pojawiło się tu tak późno, bo ze względu na moje studia czas i siłę na pozycje naukowe znajdę przy najbliższym dłuższym wolnym, czyli podczas Bożego Narodzenia, bo wakacje właśnie się skończyły, ale co tam.

@Carmel, jeśli mogę coś zaproponować - może z początkiem roku 2017 umieść takie wyzwanie w grupie "52 książek" - nie wiem, ile...

Z twoich propozycji dwie są na mojej liście do przeczytania, a jedna na półce w domu. Czytam popularnonaukowe rzeczy, myślę, że bardziej interesuje mnie świat widzialny gołym okiem i parę rzędów w dół, może do nano skali, i parę rzędów w górę, do milionów kilometrów. Całe 45 to chyba za dużo ;)
No, chyba, że "Błękitna kropka" obleci wszystko.

Z twoich propozycji dwie są na mojej liście do przeczytania, a jedna na półce w domu. Czytam popularnonaukowe rzeczy, myślę, że bardziej interesuje mnie świat widzialny gołym okiem i parę rzędów w dół, może do nano skali, i parę rzędów w górę, do milionów kilometrów. Całe 45 to chyba za dużo ;)
No, chyba, że "Błękitna kropka" obleci wszystko.

"Celem był namysł nad uzależnieniami cyfrowymi, pułapkami związanymi ze społecznościami internetowymi."
Trzeba było tak od razu. Nie czytaliśmy "Cyfrowych chorób", skąd możemy wiedzieć, że to był cel dyskusji.
"A ty, który to czytasz, w pełni panujesz nad swym życiem cyfrowym?"
Jak mam to poznać? Co masz na myśli?

Cała dyskusja nie daje mi spokoju bo wydaje mi się, że od pierwszego postu nie rozumiemy się. Nazwijmy to 'beletryści' nie widzą powodu, dla którego miałoby się oceniać czyjeś opinie, a 'ścisłowcy' chcą w opiniach prawdę i tylko prawdę, stąd potrzeba naprostowania błądzących autorów opinii.
Z drugiej mamy kwestię liczby znajomych i towarzysząca im zwykle nad proporcjonalnie wysoką liczbę plusów, co może dawać wrażenie, że taki delikwent jest mega ważną opiniotwórczą świat zmieniającą osobą. I jeśli ktoś taki robi rażące błędy w swoich opiniach (załóżmy, że dotyczą one faktów), to w świat idzie zafałszowana informacja.

Ja bardzo lubię tu dyskutować, towarzystwo jest na poziomie i nawet jak kogoś ponosi to tylko trochę, a całość chociaż niewiele zmieniła, dała mi materiał na parę godzin rozmyślań.
Polecam się na przyszłość.

"Celem był namysł nad uzależnieniami cyfrowymi, pułapkami związanymi ze społecznościami internetowymi."
Trzeba było tak od razu. Nie czytaliśmy "Cyfrowych chorób", skąd możemy wiedzieć, że to był cel dyskusji.
"A ty, który to czytasz, w pełni panujesz nad swym życiem cyfrowym?"
Jak mam to poznać? Co masz na myśli?

Cała dyskusja nie daje mi spokoju bo wydaje mi się, że od...

Zuba napisała dokładnie to o czym pomyślałam po przeczytaniu Twojego ostatniego postu Carmel. I tak, jak już napisałam wcześniej, uważam że wyszedłeś od nieodpowiednich uwag. Względem tego co teraz napisałeś to można powiedzieć, ze byłeś nieprecyzyjny i zepchnąłeś całą dyskusję na zupełnie inne tory, a my daliśmy się uwikłać w coś, co nie przybliżyło Nas do Twojego celu. Ale czy przy tym nie myśleliśmy, nie zastanawialiśmy się nad tym? Nie chcieliśmy odgadnąć, co siedzi za Twoją determinacją, by nawet w szeroko pojmowanym internetowym świecie "dla wszystkich" stworzyć pole dla wnikliwiej myślących,tym którym się chce?
Uważam,że wielu z Nas mogło na to wpaść, bo chodzi przecież o to, by nie ograniczać się do jednego, by pobudzać umysł do większego wysiłku, a sama beletrystyka tego nie gwarantuje. A to,że niektórzy z Nas nie mają półki pt popularno-naukowe czy podobne, wcale nie znaczy, że takich książek nie czytają. Sama mam tylko jakaś część tego (co w życiu przeczytałam i pamiętam) tutaj wpisane,niektóre tytuły nie są przypisane do półek,bo nie stworzyłam im odpowiednich. Postawiłam na te,które są zdominowane przez moje aktualne potrzeby/zainteresowania.

Zuba napisała dokładnie to o czym pomyślałam po przeczytaniu Twojego ostatniego postu Carmel. I tak, jak już napisałam wcześniej, uważam że wyszedłeś od nieodpowiednich uwag. Względem tego co teraz napisałeś to można powiedzieć, ze byłeś nieprecyzyjny i zepchnąłeś całą dyskusję na zupełnie inne tory, a my daliśmy się uwikłać w coś, co nie przybliżyło Nas do Twojego celu....

Z całym szacunkiem, ale wydaje mi się, że mamy tu do czynienia z klasycznym przypadkiem niedostatecznie precyzyjnego wyartykułowania intencji.

W swym oryginalnym poście piszesz wyraźnie o mechanizmie dodawania znajomych, relacji wzajemności, dominatorze, tekście czempiona, kryminałach, budowaniu profilu jako bannera reklamowego, spostrzeżeniu Lema, tekście z Polityki, funkcjonalności horoskopowej, powodach swojej bytności na LC i propozycjach zmian.

I choć, gdyby nie z marszu wylane wiadra melasy, dyskusja mogłaby podążyć w oczekiwanym przez Ciebie kierunku, to jednak nie można się dziwić, że ludzie nie przewidzieli/odgadli Twoich intencji. Nigdzie nie zająknąłeś się o uzależnieniu, uzależnieniach, chorobach cyfrowych, a trudno o rzeczową, satysfakcjonującą wymianę zdań gdy uczestniczy są zdani na poruszanie się między intencjami a zgaduj-zgadulą i zachodzeniem w głowę co też Autor miał na myśli.


Myślę jedno, przelewam na papier drugie, zrozumienie czytelnika tej treści to trzecie, to jak on ujmuje we własnych wypowiedziach to czwarte. Między 1 a 4 czasem jest przepaść. Szkoda wytaczać wielkie działa od razu, lepiej dopytać.

Sęk w tym, że ćwiczenie dobitnie pokazało że niewystarczająco precyzyjnie przelałeś swoje intencje. Gdybyś na przykład napisał coś w stylu "słuchajcie, zaobserwowałem takie to a takie zachowania, które mi się nie podobają, nie rozumiem właściwie czemu służą, a w dodatku jeszcze ostatnio przeczytałem "choroby" i utwierdziły mnie w przekonaniu, że zjawiska o których piszę są niepokojące, czy nie macie wrażenia, że jednak to co was cieszy, bawi itd itp może wynikać/być objawem zwykłego uzależnienia i właściwie wcale nie jest takie fajne jak wam się wydaje..." lub cokolwiek w ten deseń, moglibyśmy mieć całkiem interesującą/budującą dyskusję w miejsce obrzucania błotem i taplania w melasie.


Zmaganie się z ludzką egzystencją i odnoszenie się tylko do jestestwa Homo Sapiens jest dla mnie niesatysfakcjonujące. (...) przeczytałem dużo z tego, co daje obraz kondycji człowieka, bo to świetne książki (...).
Żadna jednak lektura nie dała tyle mistycznych przeżyć, co samodzielnie zbudowana dawno temu luneta ze szkieł od optyka, rury od odkurzacza i rury kanalizacyjnej. Wycelowanie jej na Saturna pozwoliło zobaczyć pierścienie, a na Jowisza - jego 4 księżyce.
Życzę wam tego samego - odczucia spełnienia w relacji z naturą.

Może inni nie przeczytali wystarczająco dużo, może wciąż szukają, może wciąż czują niedosyt...

Tylko niewielka garstka lektur da tyle przeżyć ile doświadczenie czegoś realnego, własnego, rzeczywistej relacji z czym/kimkolwiek, czy to będzie obserwacja Saturna własnoręcznie zbudowaną lunetą, czy spędzenie nocy na pustyni, czy dociśnięcie gazu na niemieckiej autostradzie, czy zachwyt nad chmurami w czasie pierwszego lotu samolotem, hodowanie ślimaków, wdychanie kadzidła w Notre Dame, czy po prostu leniuchowanie na pomoście na Mazurach albo wytarzanie się w łące tuż po burzy w "tej jednej, jedynej chwili". To się nie sprowadza do beletrystyki lub nie beletrystyki tylko do przeżywania cudzego/sztucznego/fikcyjnego lub swojego życia/doświadczenia/poznania/zachwytu. Czy będę czytał o osobie cierpiącej z powody depresji czy o rzeziach (póki co) na drugim końcu świata, czy o galaktykach i kwarkach to jest to relacja z drukiem, klejem i papierem, ewentualnie kocem, fotelem lub kubkiem herbaty.


Intencja założenia tego forum była dość odległa od osiągniętych efektów. Celem był namysł nad uzależnieniami cyfrowymi, pułapkami związanymi ze społecznościami internetowymi. Niestety nie dotarliśmy do tego miejsca. Po kilku dniach dyskusji czułem się jak w melasie. Nie mam sił na dyskusje osobiste, semantyczne ekwilibrystyki, logiczne niejednoznaczności.

Cel jak widać szczytny, problem w tym, że intencje i dobre chęci bez opatrzenia ich adekwatnymi słowami/gestami są niewidoczne, dlatego właśnie (w szczególności w świecie wirtualnym) tak ważna jest precyzja komunikatów. Liczy się to co człowiek robi, jaki jest efekt jego działań, a nie intencje. "Bylejakość" na którą się powołałeś kojarzy mi się w tym przypadku bardziej z krytyką/niezadowoleniem niż uzależnieniami cyfrowymi (choć pośrednio jak najbardziej). Im bardziej dyskusja odbiega od założonego tematu/celu/kierunku/intencji tym większe prawdopodobieństwo, że temat/cel/kierunek/intencja zostały w sposób niepełny/niewystarczający/nieprecyzyjny zdefiniowane.


Ostatecznie w niewielu kwestiach zmieniłem zdanie.
Może rozwiniesz ten wątek? Chętnie usłyszę w których kwestiach zmieniłeś zdanie.

Z całym szacunkiem, ale wydaje mi się, że mamy tu do czynienia z klasycznym przypadkiem niedostatecznie precyzyjnego wyartykułowania intencji.

W swym oryginalnym poście piszesz wyraźnie o mechanizmie dodawania znajomych, relacji wzajemności, dominatorze, tekście czempiona, kryminałach, budowaniu profilu jako bannera reklamowego, spostrzeżeniu Lema, tekście z Polityki,...

Gdybym wiedziała, że temat dotyczy uzależnień a nie bylejakości, którą współtworzę nie zabierałabym głosu w dyskusji.
Serdeczności dla wszystkich :-)

Gdybym wiedziała, że temat dotyczy uzależnień a nie bylejakości, którą współtworzę nie zabierałabym głosu w dyskusji.
Serdeczności dla wszystkich :-)

Ja na przykład nie robię listę książek do przeczytania.Po co ? Dla mnie ( osobiście) bez sensu.
Robić sobie nadzieje,że może kiedyś tam przeczytam.

Ja na przykład nie robię listę książek do przeczytania.Po co ? Dla mnie ( osobiście) bez sensu.
Robić sobie nadzieje,że może kiedyś tam przeczytam.

Zuba pisze: 'ścisłowcy' chcą w opiniach prawdę i tylko prawdę, stąd potrzeba naprostowania błądzących autorów opinii.

Są przynajmniej dwa aspekty tego, czego i jak chcą ścisłowcy. Po pierwsze "chcenie prawdy" nie gwarantuje jej ostatecznie. Przecież wszystkie religie też tylko tego chciały. A "oświecone rządy" spowodowały być może tyle samo ofiar co walki religii. Więc do jedynej, bo naukowej prawdy też trzeba mieć trochę dystansu - nie tylko dlatego, że bywa falsyfikowalna, ale i że nie przekłada się zawsze pozytywnie na stosunki społeczne, w które jesteśmy uwikłani. Wystarczy sobie przypomnieć naukowy socjalizm czy rewolucję francuską.

Po drugie, gdybyż owi 'ścisłowcy' bardziej docenili beletrystykę (chodzi nie tyle o to co, ale JAK się przekonuje i opowiada), gdyby tym samym byli bardziej precyzyjni w języku, może nikogo nie trzeba by było długo przekonywać do swoich racji, o czym wielu pisało powyżej.

Misjonarski zapał nauki do "naprostowywania" cudzych poglądów też niekiedy może przypominać uzurpowanie sobie prawa do pilnowania tego, co ludzie mają myśleć. Póki ktoś sam nie dojrzeje, wykazywanie mu błędu (zwłaszcza wątpliwego - w nauce też obowiązują zmieniające się mody światopoglądowe) wiele mu nie pomoże.

Zuba pisze: 'ścisłowcy' chcą w opiniach prawdę i tylko prawdę, stąd potrzeba naprostowania błądzących autorów opinii.

Są przynajmniej dwa aspekty tego, czego i jak chcą ścisłowcy. Po pierwsze "chcenie prawdy" nie gwarantuje jej ostatecznie. Przecież wszystkie religie też tylko tego chciały. A "oświecone rządy" spowodowały być może tyle samo ofiar co walki religii. Więc...

@tsantsara
Jesteś wysoki, niski, łysy, blondyn. Nieważne. Są stwierdzenia neutralne, opinie, sądy wynikające z gustów, niezależnie kto to mówi. Ale nie wszystko, co mówimy jest tak samo uprawnione, bez kontekstu, brania odpowiedzialności za słowo.

Można powiedzieć:
1) "Dziś słoneczko pięknie ogrzewa moje policzki."
2) "Dziś stała słoneczna wynosi 1582 W/m^2."
Pierwsze nie wymaga żadnego doprecyzowania, drugie już tak (kto, gdzie,kiedy,jak), choć oba sformułowania mogą opisywać TĄ sama sytuację.

Skoro, więc dokonałeś ogólnej konstatacji, a chciałbym się do niej odnieść, zapytuję:

• Czy mógłbyś zdefiniować pojęcie 'ścisłowiec'?
• Podać wyniki badań, które twój sąd potwierdzają (o nieprecyzyjności 'ścisłowców', ich mniemaniach o ostatecznej prawdzie) i czego chcą 'ścisłowcy'?

PS1
Jeśli ktoś mnie zepchnie w przepaść, to nie będę szukał różańca, zacznę od sprawdzenia czy mam spadochron (choć czasem przy stwierdzeniu braku tego drugiego można by zaryzykować to pierwsze). Stąd widzę różnicę między realnym wpływem religii na moją codzienność, a ustaleniami fizyki atmosfery.

PS2
Falsyfikacja jest niezbędnym elementem metody naukowej. Z tego co piszesz wnioskuję, że nie rozumiesz znaczenia tego pojęcia w naukach ścisłych.

@tsantsara
Jesteś wysoki, niski, łysy, blondyn. Nieważne. Są stwierdzenia neutralne, opinie, sądy wynikające z gustów, niezależnie kto to mówi. Ale nie wszystko, co mówimy jest tak samo uprawnione, bez kontekstu, brania odpowiedzialności za słowo.

Można powiedzieć:
1) "Dziś słoneczko pięknie ogrzewa moje policzki."
2) "Dziś stała słoneczna wynosi 1582 W/m^2."
Pierwsze...

Wybacz Carmelu, jestem po Twojej stronie, jeśli chodzi o deklarowane zamiary propagowania nauk ścisłych, ale weź pod uwagę, że jeśli w kontaktach z ludźmi będą się oni odwracać od Ciebie, to nie z tego powodu, że są ograniczonymi humanistami i w związku z tym nie są w stanie zrozumieć głębi Twych wypowiedzi, lecz dlatego, że Ty sam zrażasz ich do siebie. Jesteś bardzo nieprecyzyjny w swych wypowiedziach, o czym powyżej pisali chyba wszyscy, co nie przeszkadza Ci przerzucać odpowiedzialności za niezrozumienie tego, co mówisz, na innych. Jednocześnie imputujesz im nie tyle niezdolność do pojęcia Twoich dość mętnych wyjaśnień, lecz brak podstawowych informacji o otaczającej ich rzeczywistości. Na tę dość nieznośną manierę zwracała Ci już uwagę w toku dyskusji Koronczarka. Nie czytasz uważnie cudzych wypowiedzi, ale formułujesz wartościujące sądy - bez żadnego pokrycia - o ich autorach. Zarazem jesteś dość drażliwy na własnym punkcie. Obawiam się więc, że ty sam, twoje podejście i charakter, będą największymi przeszkodami na drodze powodzenia własnej akcji popularyzowania nauk ścisłych.

Określenie 'ścisłowca' przejąłem od Zuby i w normalnej rozmowie nie ma potrzeby każdorazowego definiowania pojęć.
Wybacz, ale jakoś straciłem ochotę na kontynuowanie tej dość jałowej dyspóty. Mam wrażenie, że mówimy obok siebie. Jesteś odporny na argumenty i wyjaśnienia, na żarty odpowiadasz ze śmiertelną powagą - jak robot. Nie wierzę, że z takim podejściem uda Ci się przekonać do siebie i swojej akcji wielu czytelników, mimo wszystko - powodzenia...

Wybacz Carmelu, jestem po Twojej stronie, jeśli chodzi o deklarowane zamiary propagowania nauk ścisłych, ale weź pod uwagę, że jeśli w kontaktach z ludźmi będą się oni odwracać od Ciebie, to nie z tego powodu, że są ograniczonymi humanistami i w związku z tym nie są w stanie zrozumieć głębi Twych wypowiedzi, lecz dlatego, że Ty sam zrażasz ich do siebie. Jesteś bardzo...

Popieram, z wyjątkiem akapitu "Rywalizacja". Nie, żebym ją w czambuł potępiał, ale mnie nie bierze. Nigdy siebie/innych nie porównuję i nie porównywałem w wymienionych "konkurencjach" (ile książek dodanych, ile półek, ile głosów poparcia itp.). A potem ktoś nowy na LC spogląda na takiego i powiada: "Ścigają się". A to absurd. Bo to nie żadne konkurencje wyścigowe, ale wyłącznie mnie służąca struktura do zarządzania lekturami i biblioteczką.

Popieram, z wyjątkiem akapitu "Rywalizacja". Nie, żebym ją w czambuł potępiał, ale mnie nie bierze. Nigdy siebie/innych nie porównuję i nie porównywałem w wymienionych "konkurencjach" (ile książek dodanych, ile półek, ile głosów poparcia itp.). A potem ktoś nowy na LC spogląda na takiego i powiada: "Ścigają się". A to absurd. Bo to nie żadne konkurencje wyścigowe, ale...