rozwiń zwiń

Czarny umysł, czarne ciało. „Między światem a mną” Ta-Nehisiego Coatesa

Bartek Czartoryski Bartek Czartoryski
27.05.2021

Nie mam pojęcia, jak wyglądało Baltimore, w którym dorastał Coates, ale tak się przydarzyło, że byłem tam, gdy wydawał swoją książkę. Wtedy jeszcze nawet nie wiedziałem, kim jest, bo trudno przecież nadążyć za wszystkimi autorami publikującymi na łamach prasy zagranicznej, a pierwszy scenariusz komiksowy napisał dla Marvela dopiero rok później. Teraz, powracając pamięcią do owej wycieczki, gdy z przyjaciółmi szukaliśmy dawnego domu Edgara Allana Poego, który mieści się i tak całkiem blisko jako tako bezpiecznego centrum miasta, wydaje mi się, że lepiej rozumiem esej Coatesa.

Czarny umysł, czarne ciało. „Między światem a mną” Ta-Nehisiego Coatesa

Spacer od grobu amerykańskiego pisarza do jego dawnej rezydencji zajął nam może niecałe czterdzieści minut, ale nasza grupka przerzedziła się o połowę już po paru krokach i część z nas poszła z powrotem do zaparkowanego nieopodal campera. Daję słowo, że okolica wyglądała jak żywcem przeniesiona z „Prawa ulicy”, i mówię to bez cienia przesady. Kilkuletnie dzieciaki biegały samopas po podwórkach szeregówek, zza których otwartych na oścież drzwi biły błękitne łuny rzucane przez telewizyjne ekrany. Grupki młodzieży przyglądały nam się badawczo i nie próbowaliśmy nawet zaglądać do alejek biegnących między domami. Ostatecznie nie przestąpiliśmy progu kamienicy zamieszkiwanej niegdyś przez Poego, bo tego dnia było akurat zamknięte, ale za to dowiedzieliśmy się, jak śmierdzi palony na schodkach crack.

Dzisiaj, parę lat później, uważam, że głupotą było się na ten spacer wybierać. Tyle że my spędziliśmy w owej dzielnicy, raz jeszcze podkreślam, nie takiej najgorszej, z półtorej godziny, po czym z ulgą powróciliśmy do zabytkowego centrum. Bo mogliśmy. Byliśmy przecież białymi turystami z Europy na tropie popkulturowej historii amerykańskiego wybrzeża. Zaznaliśmy egzotyki, cyknęliśmy kilka fotek i pojechaliśmy dalej. A Ta-Nehisi Coates dorastał przecież w jeszcze gorszych miejscach, i to trzydzieści lat wcześniej, kiedy jego rodzinne Baltimore usilnie starało się o koronę najbardziej niebezpiecznego miasta w kraju. Lecz i rzeczony 2015 nie był spokojnym rokiem. Wystarczy rzut oka na oficjalne statystyki: trzysta czterdzieści cztery zabójstwa. Najgorszy wynik od 1993 roku. Czemu jednak o tym piszę, zamiast przejść do rzeczy, czyli znakomitego eseju Coatesa, o którym ten tekst miał traktować? Bo kontekst jest tutaj wszystkim. Bo chociażby pobieżna znajomość amerykańskiej historii i tamtejszej struktury społecznej zmieniającej się na przestrzeni stuleci to klucz do zrozumienia tego, o czym autor pisze. Bo akapit osobistej relacji często bywa cenniejszy od zapisanych maczkiem stronic teoretyzowania. Bo uważam, że my, biali czytelnicy ze Środkowej Europy, nie jesteśmy zdolni unieść tego, co Coates na nas zrzuca.

Nie ma z mojej strony protekcjonalności, bynajmniej, lecz esej ten na zaledwie dwustu paru stronach zamyka złożoność relacji rasowych w Ameryce ostatniego półwiecza, to rzecz gęsta jak smoła i druzgocąca, z którą trudno będzie nam się zmierzyć. Dlatego uważam, że można jedynie wysłuchać relacji tego swoistego rozbitka, brzmiącej nieraz, jakby pochodziła z innego świata, a przecież od Baltimore dzieli nas niecałe dziesięć godzin podróży. Coates odbija obserwowane przemiany od swojego życiorysu, jest chodzącym przykładem tego, że uprzedzeń i nienawiści nie da się wyrugować podpisem pod rządowym dokumentem. Dokonuje swoistej dekonstrukcji samego konceptu rasy, a co za tym idzie, także i rasizmu, nanosząc swoje przemyślenia na doświadczenia wyniesione z domu, podwórka, ulicy, uczelni. Strach jest ich mianownikiem.

Ta-Nehisi Coates

Nominalnie zaadresowane do piętnastoletniego syna Coatesa, „Między światem a mną” zostało napisane, gdy na czele państwa stał czarnoskóry prezydent. Z jednej strony esej ten wydaje się być listem wysłanym z zamierzchłej przeszłości, lecz z drugiej chodzi też Coatesowi o to, że choć zmienia się wszystko, to nie zmienia się nic. Rasistowska przemoc, tłumaczy, jest tak ciasno zapleciona z samą amerykańską tożsamością, że trzeba by chyba ciachnięcia mieczem, aby jedno z drugim rozplątać. Oczywiście amerykański dziennikarz, pisarz i eseista nie proponuje żadnych uniwersalnych rozwiązań, nic z tych rzeczy, raczej udowadnia, jak systemowy ucisk, na czele ze szkołą, policją i instytucjami państwowymi, dokonuje stopniowej i radykalnej destrukcji czarnej części społeczeństwa. Podkopuje nie tylko ducha, ale, przede wszystkim, niszczy ciało.

Sam pomysł napisania eseju przyszedł Coatesowi do głowy, gdy wyszedł ze spotkania z prezydentem Obamą, pod adresem którego wystosował krytykę. Idąc spacerem na pociąg do domu, przypomniał sobie niejako analogiczną konwersację Jamesa Baldwina z prokuratorem generalnym Robertem F. Kennedym. Zapamiętał z niej jego sceptycyzm pisarza, który podzielał. Coates od razu zatelefonował do swojego wydawcy, czując, że musi swoje myśli przelać na papier i wyrazić na chłodno, bez rozemocjonowanego sentymentalizmu. Toni Morrison napisze zresztą potem, że swoim pisaniem wypełnił intelektualną lukę po Baldwinie. Esej „Między światem a mną”  nie jest jednak listem złamanego człowieka bolejącego nad swym losem, lecz socjologiczną analizą opresyjnego systemu, który nie zamierza poluzować obroży. Autor wolny jest od religijnej czy doktrynerskiej ułudy, nie operuje demagogią czarnego optymizmu i nie dostrzega zbytniej szansy na zmianę.

Także dlatego, że biali częstokroć nie są świadomi swojego przywileju, bo jego zaakceptowanie zburzyłoby nie tylko, jak to określa, Marzenie, do którego dążą, ale i sam fundament amerykańskiej państwowości. Od publikacji „Między mną a światem” minęło, jak zresztą łatwo obliczyć, sześć lat. Coates napisał przez ten czas między innymi „Czarną Panterę” i „Kapitana Amerykę” dla Marvela, wydał kolejne eseje, zabłysnął na social media, a teraz krążą plotki, że ma zająć się scenariuszem do nowego filmu o Supermanie. No i nareszcie wydał swoją debiutancką powieść, „Wodnego tancerza”, która pojawi się u nas na jesieni. Osobiście nie mogę się jej doczekać po tym, co przeczytałem. Coates jest głosem trudnym do zignorowania, bo to nie wyrzut sumienia, nie jęk żałości, nie krzyk rozpaczy, od którego łatwo się odwrócić albo zatkać palcami uszy, ale rzeczowa, chłodna, mocna rejestracja rzeczywistości. Tej trudno zaprzeczyć.

Przeczytaj fragment książki „Między światem a mną”

Między światem a mną

Issuu is a digital publishing platform that makes it simple to publish magazines, catalogs, newspapers, books, and more online. Easily share your publications and get them in front of Issuu's millions of monthly readers.

Książka „Między światem a mną” jest już do kupienia w księgarniach online

Artykuł na podstawie książki „Między światem a mną” we współpracy z Wydawnictwem Agora


komentarze [2]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
MacStu 08.06.2021 09:57
Czytelnik

Dzień dobry, uprzejmie proszę o uzupełnienie nazwiska tłumacza książki, zwłaszcza w zamieszczonym fragmencie.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Bartek Czartoryski 26.05.2021 11:33
Tłumacz/Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post