-
ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński1
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać2
-
Artykuły„Horror ma budzić koszmary, wciskać kolanem w błoto i pożerać światło dnia” – premiera „Grzechòta”LubimyCzytać1
-
Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać2
Cytaty z tagiem "zakonnica" [28]
[ + Dodaj cytat]Pewność siebie po wstąpieniu do zakonu z każdym rokiem topniała jak lód przy plusowej temperaturze.
O marihuanę dla Markusa modlił się ksiądz proboszcz na niedzielnych mszach. Miejscowe siostry zakonne zbierały podpisy pod projektem ustawy legalizującej marihuanę do celów medycznych. Zbiórkę pieniędzy na jej zakup prowadzili policjanci. Sołtys organizował
bale charytatywne i loterie, żeby zebrać jeszcze więcej. Pomagali wszyscy. Niezależnie od religii i przekonań oraz nie bacząc na powszechne antymarihuanowe lęki i fobie.
Gdy przywieziono chłopca, początkowo ostrożna, widząc, jak bardzo jest samotny – samotnością większą niż ta, która kiedykolwiek była jej udziałem – widząc zwierzęcą wręcz czujność i lęk dziecka, zmieszany z odwagą, poczuła dla niego tkliwość. Widząc jego umęczone oczy, współczuła mu. Współczując, brała w ramiona jego ciałko i pozwalała, by położył głowę na jej szczupłych kolanach. Ściskała go wówczas, jakby cały świat trzymała. Jakby świat cały ratowała od cierpienia.
To prawda, co mówią: wspólna złośliwość potrafi łączyć nawet najodleglejsze bieguny. Nie inaczej było i tym razem, gdy pomostem między zezłomowanym proletariuszem a przyszłą zakonnicą stał się brak sympatii do księdza Szczepana Derdy. Drań pewnie siedzi teraz w komputerze, pomyślał Chołymski, gdy wypłukał szklanki z resztek herbaty, po czym napełnił je swoją gruszką. Pachniała, o jak bezwstydnie pachniała letnim popołudniem z nutą ekscytacji schwytanej wczas burzy.
Czuję się jak rozbitek dryfujący po oceanie. Woda niesie tratwę w nieznane. Chcę stanąć na lądzie, złapać grunt pod nogami, tymczasem dobijam do bezludnej wyspy. W teorii osiągam cel, w praktyce nic z tego nie wynika.
Od ludzi łatwo uciec, od samej siebie znacznie trudniej.
Jeśli nawet nie chciała umrzeć, nie chciała też żyć. Albo nie potrafiła.
Dorota nie wierzyła w działanie siły wyższej. Jej zdaniem po śmierci nie ma niczego. Przynajmniej dla takich jak ona, bo trudno uwierzyć, żeby niewinne dzieci nie miały jakiejś perspektywy. Może wracały do świata w nowej postaci. Jak te fale wyrzucane przez morze. Na krótką chwilę istniały jako coś niemalże odrębnego, by po kilku sekundach wrócić do bezkresnej toni, połączyć się z nią. Albo jak wodospad – w wiecznym ruchu zmieniająca się całość.
Kiedy nakazano jej wstąpić do zakonu trajkoczącego, uczyniła to posłusznie, w pełni świadoma swoich przyrodzonych zdolności w tej materii, jak też i tego, że nareszcie trafi do swoich. Być może w sprzyjających okolicznościach odkryłaby także inne funkcje mózgu, na przykład zdolność myślenia i logicznego wnioskowania, ale już dawno temu przekonała się, że ptasim móżdżkom tudzież trzpiotkom, jak sama się określała, wiedzie się znacznie lepiej.
Ja siostrom do pięt nie dorastam w litaniach, różańcach, medytacjach. Ale wiara to coś więcej, To głęboki kontakt z Panem Bogiem. Używanie rozumu. Bez tego mamy naiwność albo fanatyzm.