-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Szczęście ma smak szarlotki“ Weroniki PsiukLubimyCzytać2
-
Artykuły„Jednym haustem”, czyli krótka historia opowiadaniaSylwia Stano7
-
ArtykułyUwaga, akcja recenzencka. Weź udział i wygraj powieść „Fabryka szpiegów“!LubimyCzytać1
-
ArtykułyLubimy czytać – ale gdzie najbardziej? Jakie są wasze ulubione miejsca na lekturę?Anna Sierant29
Cytaty z tagiem "terapia" [138]
[ + Dodaj cytat]A teraz śpiewałem, wymyślając słowa i zdania, którymi zapełniałem dziury w tekstach piosenek...Wilczur zaczął wyć, usiadł i wył przeciągle, dałem mu kawałek kiełbasy, a on otarł mi się o nogi. Ja jednak śpiewałem dalej, jakbym poprzez ten śpiew, już nie piosenki, jako że wydawałem z siebie skrzeki, które dla mnie były piosenką, a w sumie jednak podobne to było do wycia tego psa, że przez to śpiewanie wysypuję z siebie szkatułki i szufladki pełne nieważnych weksli, niepotrzebnych listów i widokówek, że przez usta wyfruwają mi strzępy starych, na wpół rozerwanych, przylepionych jeden na drugim plakatów, które po zdarciu tworzą bezsensowne teksty, mieszankę afiszów meczów piłkarskich z ogłoszeniami koncertów, afisze z wystaw pomieszane z reklamami występów orkiestr dętych, wszystko to osiadłe w człowieku jak papierosiany dym w płucach palacza. Śpiewałem więc, a czułem się przy tym, jak gdybym kaszlał i odpluwał osadzoną w krtani i przełyku flegmę, jak gdybym był przewodzącymi piwo rurkami, które knajpiarz wyparza i czyści strumieniem wody, miałem wrażenie, że jestem pokojem, a z jego ścian ktoś zrywa naklejona jedna na drugą całe warstwy tapet, w których rodzina żyła przez dwa pokolenia...
Czytanie i pisanie wciąż było jedyną czynnością w moim życiu, która pozwalała mi odpocząć od głosów. Kiedy skupiałem się na czytanych opowieściach lub na zapiskach w moim dzienniku, głosy oddalały się ode mnie, a nawet, z rzadka, uciszały się.
Niektórzy zapytają, po co mówić obcemu o prywatnych sprawach, to moja sprawa. Takim osobom w żaden sposób nie uda się wytłumaczyć, po co ma to robić. Ktoś, kto podejmuje decyzję o podjęciu terapii, zazwyczaj ma już o niej jakieś pojęcie, wie, na czym mniej więcej to wszystko polega. Tylko wstyd nie pozwala mówić o prywatnych sprawach. Ale czasem przychodzi taka chwila, kiedy od wstydu ważniejsze jest własne dobro, ważniejsza staje się pomoc samemu sobie i w takich chwilach pada decyzja, żeby się ujawnić. A najlepszym miejscem na takie uzewnętrznianie się jest właśnie gabinet wykwalifikowanego psychoterapeuty. Nawet jeśli wstyd w tym przeszkadza. A o wstydzie wiem dużo. Przede wszystkim to, że gdy pewnych spraw człowiek się wstydzi, to gdy zostaną ujawnione, to się ten człowiek odwstydza.
W rozmowach z mamą dobre było to, że mogłem ją o wszystko zapytać. W jej obecności nic nie wydawało się dziwne czy wstydliwe, nawet wtedy, kiedy musiała odbierać mnie ze szkoły z powodu moich napadów lęku. Myślę, że wynikało to z tego, że w jej życiu wiele rzeczy przebiegło nie tak, jak planowała. Na przykład zawsze chciała być psychologiem. A potem, w wieku dwudziestu lat, zaszła w nieplanowaną ciążę z Jean i musiała przerwać naukę w college’u. Moja siostra często mówiła wprawdzie, że właśnie z powodu tego, że nic nie wyszło z jej planów, mama nieustannie, za karę, prowadziła terapię nas dwojga – ale ja to lubiłem.
Przyroda bywa lekarstwem dokonującym przełomu. Pogrążone w izolacji ofiary wojennej traumy powracały do aktywnego życia po paru tygodniach kajakowania po bystrzach rzeki Kolorado8. Sam widok ogrodu ze szpitalnego okna przyspiesza rekonwalescencję pacjentów po operacji, a długie spacery po lesie (terapia znana w Japonii jako shinrin-yoku, czyli „leśne kąpiele”) zmniejszają stres i wywierają rozmaite dobroczynne skutki.
Zbyt wiele anomalii rządzi naszym światem, a każda z nich napędza kolejną.
Pamiętam zabawną sytuację z gabinetu, kiedy mężczyzna zapytany o liczbę partnerek seksualnych, odpowiedział, że miał ich kilkadziesiąt. Ponieważ nie zgadzało mi się to z faktami, o których mówiliśmy wcześniej, doprecyzowałam, że pytam o liczbę osób, z którymi chociaż raz uprawiał seks. Okazało się, że z dwiema, ale przekonywał mnie, że teoretycznie z kilkudziesięcioma, bo wie, że miały na to ochotę.
Jestem zmęczona byciem więźniem własnego umysłu. Kiedy dziś rano spojrzałam w lustro, zobaczyłam nie tylko kobietę, która przeszła przez piekło, ale też kobietę, która to przetrwała.
Terapeuta użył swoich narzędzi i spowodował, że bycie sobą stało się moją siłą.
Dorastałyśmy jako potulne, często intelektualne córki patriarchatu (...). Nie szczędzimy wysiłków, aby podtrzymywać cnoty i estetyczne ideały, które wskazało nam patriarchalne superego. Jesteśmy jednak przepełnione nienawiścią do siebie i głębokim poczuciem osobistej brzydoty i porażki, kiedy nie możemy ani sprostać standardom doskonałości superego, ani ich złagodzić.