-
Artykuły„Horror ma budzić koszmary, wciskać kolanem w błoto i pożerać światło dnia” – premiera „Grzechòta”LubimyCzytać1
-
Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać2
-
ArtykułyEkranizacja Chmielarza nadchodzi, a Netflix kończy „Wiedźmina” i pokazuje „Sto lat samotności”Konrad Wrzesiński8
-
ArtykułyCzy książki mają nad nami władzę? Wywiad z Emmą Smith, autorką książki „Przenośna magia“LubimyCzytać1
Cytaty z tagiem "lod" [36]
[ + Dodaj cytat]Gdyby to nie bolało, gdyby się od tego nie umierało, gdyby to było możliwem - czy otwieralibyśmy się przed najbliższymi również tak: rozcinając skórę, rozwierając zapraszająco żebra, rozpinając mięśnie, rozsznurowując tętnice, wystawiając na światło dzienne i wzrok kochanka wstydliwe zmarszczki i krągłości wątroby i jelit, nierówności kręgów, prostackie krzywizny miednicy, by na koniec nieśmiało odsłonić bijące, nagie serce?
Za szkłem, które miałam nad głową, widziałam niebo, a na nim załzawione oko słońca. Zabębniłam pięściami w tę lodowatą szybę, ale nie mogłam się przebić. Opadło mnie takie odrętwienie, że przestałam nawet się trząść.
Kiedy woda zalała mi nos i usta, a słońce na niebie zaczęło się kurczyć, coraz bardziej i bardziej, zamknęłam oczy i zacisnęłam dłonie, łapiąc w nie to, co wiedziałam na pewno:
Że przegrzebek ma trzydzieścioro pięcioro oczu, a wszystkie niebieskie.
Że tuńczyk się udusi, jeśli przestanie pływać.
Że ktoś mnie kochał.
Że tym razem to nie we mnie coś pękło.
Ponad moją głową szalał gniew, ogień i chaos.
A tutaj dominował bezruch i lód.
Pan sądzi, że istnieje w inny, bardziej niepodległy sposób. Pan myśli, że skoro pan myśli, to pan jest. Pan się myli.
Z daleka wyglądało to jak scenografia modowej sesji fotograficznej, takiej w stylu industrial. Na trzecim planie z mroku wyłaniał się ciemny budynek poniemieckiego szpitala miejskiego. Na drugim planie żółta koparka pochylała się nad dziurą w ziemi, jakby zaglądając do niej z zaciekawieniem, a tuż obok stał radiowóz. Światła latarń i reflektory policyjnego auta ryły tunele w gęstej, warmińskiej mgle, rzucały dziwne cienie. Trzech mężczyzn obok radiowozu patrzyło na głównego bohatera kadru, doskonale ubranego siwego mężczyznę, który stał w otwartych drzwiach kanciastego citroena.
Prokurator Teodor Szacki doskonale wiedział, na co czekali stojący przed nim inżynier, mundurowy policjant i nieznany mu młody dochodzeniowiec. Czekali, aż wypiękniony urzędas z prokuratury w końcu grzmotnie dupą o trotuar. Faktycznie, z trudem utrzymywał równowagę na chodniku z polbruku, który pokryty był - podobnie jak wszystko - warstewką lodu. Sytuacji nie ułatwiało to, że Mariańska biegła lekko pod górę, a jego pantofle do robienia wrażenia na licealistach teraz zachowywały się jak łyżwy. Bał się, że runie, jak tylko puści drzwi samochodu.
Nie chciał powiedzieć - to ja powiem: nie istnieje, PONIEWAŻ się wstydzi. [...] Zaiste, człowiek w zupełności rządzony przez wstyd to człowiek nieistniejący.
Jednak to, co nas wyróżnia - mnie i Pana i innych nam podobnych - to pewne szczególne wyczulenie na Prawdę, i to na ten najwyższy jej rodzaj, niepochodzący z badań wnętrza duchowego ani z badań życia społecznego - nie jesteśmy poetami, sędziami, politykami, lekarzami - lecz z najgłębszego porządku rzeczywistości - jesteśmy matematykami, fizykami, chemikami, odkrywcami zagadek bytu i wynalazcami metod wykorzystywania cudownej natury świata. Czyż można się odwrócić od takiej Prawdy? Któż z widzących z własnej woli wyłupie sobie oczy, jako że przyszło mu żyć między miljonem ślepców?
Przy lewej burcie tłoczą się wysokie, spiętrzone góry lodu, nacisk z tej strony jest tak silny, że statek prawą burtą łamie lód półtorametrowej grubości.