-
ArtykułyRozdajemy 100 książek i konta premium w aplikacji. Konkurs z okazji Światowego Dnia KsiążkiLubimyCzytać2
-
ArtykułyCi, którzy tworzą HistorięArnika0
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Spotkanie“ Agnieszki PtakLubimyCzytać2
-
ArtykułyŚwiętujemy Dzień Ziemi 2024. Oto najciekawsze książki dla każdego czytelnikaAnna Sierant18
Cytaty z tagiem "kongo" [12]
[ + Dodaj cytat]
Próżne było pytanie, czy kolonizacja jest dobra czy zła, czy gdyby zostawić ich własnemu losowi, Kongijczykom wiodłoby się lepiej czy gorzej. Gdy nie da się zawrócić biegu historii, szkoda tracić czas na zastanawianie się, czy byłoby lepiej, gdyby potoczyła się inaczej."
(s. 60)
Gdy dziś ubolewamy nad barbarzyństwem, którego dopuszczali się czarni podczas wojen w Liberii czy Sierra Leone, Sudanie czy Somalii, warto przyjrzeć się metodom stosowanym przez Belgów w Kongu. (...) Jak pisze Adam Hochschild w książce "King Leopold's Ghost" ("Duch króla Leopolda"), po przeprowadzeniu dochodzenia w Belgii, już po przejęciu przez to państwo kolonii od Leopolda, okazało się, że w latach 1880-1920 populacja Konga zmniejszyła się o połowę.
Długa tubylcza łódź wydrążona w pniu drzewa, a w niej murzyński chłopak, chyba w moim wieku. [...]
- Czy możesz mi powiedzieć, co to za kraina? - zapytałem.
- Kongo - odparł.
- [...] Dokąd płyniesz?
- [...] płynę do Europy!
- Ty?! - osłupiałem.
- To jest cudowny ląd - zapatrzył sie w dal rozmarzonymi oczyma - wszyscy nasi chłopcy chcieliby zobaczyć go choć raz w życiu!
Zabobon i karabin maszynowy. Penicylina i amulet. Radio krótkofalowe i tam-tamy. Bazooka i zatrute strzały. Afryka.
Kongo, ze swymi złożami miedzi, uranu, złota i diamentów, miało stać się czerwonym przyczółkiem do zdobycia Czarnego Lądu. Gdyby Sowietom i ich ówczesnym chińskim sojusznikom udało się położyć łapę na tym kraju i wciągnąć go w orbitę swych strategicznych planów — zagrażaliby Angoli i Afryce Południowej. Gra była warta świeczki.
Jezioro jest potężne jak morze, pełne ryb, krokodyli i hipopotamów. Burze na Tanganice są siłą równe morskim sztormom, a może nawet dziksze o tyle, że towarzyszy im zwykle niespotykana gdzie indziej ilość i siła wyładowań atmosferycznych. Deszcz jest tak gęsty, że w biały dzień robi się ciemno, a rozgadana zazwyczaj fauna milknie z przerażenia.
Nikt nie był w stanie wpłynąć na losy Morvana, zwłaszcza tego z ostatniego okresu: sześćdziesięciosiedmiolatka o wadze ponad stu kilogramów, od czterech dekad oddającego się afrykańskim krętactwom i krwawej grze szpiegowskiej. Był jak stalowa lokomotywa ciągnąca czarne myśli i pędząca przez kongijskie piekło.
Pobyt Conrada w Wolnym Państwie Kongu Leopolda II był największą traumą w życiu pisarza, doświadczeniem, które fizycznie o mało go nie zabiło i na wiele lat pogrążyło w głębokiej depresji. Wizja ludzkości Conrada została skażona na zawsze tym, co tam zobaczył. (...) To nie "dzicy" budzili tak ponure uczucia w duszy pisarza. Conrad nie mógł znieść widoku stworzonego w imię postępu i ideałów humanizmu systemu, w którym okrucieństwo i pogarda dla czarnego zostały podniesione przez białych do rangi wartości naczelnej.
Tam, gdzie kończy się logika, zaczyna się Kongo.
W ciągu pięciu lat [Henry Morton] Stanley podpisał w imieniu króla [Leopolda II] ponad 440 podobnych umów z przywódcami mieszkających wzdłuż rzeki Kongo plemion, przecież analfabetami (wmawiał im na przykład, używając szkła, które skupiając promienie słoneczne, zapalało trawę, że Leopold II ma władzę nawet nad słońcem), którzy nie mając w ogóle pojęcia, co podpisują, przekazywali królowi na własność nie tylko ziemię i jej bogactwa, ale też pracę swoich ludzi. W zamian otrzymywali bele materiałów, koraliki i inne nieprzydatne, ale świecące drobiazgi.