-
Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać1
-
ArtykułyEkranizacja Chmielarza nadchodzi, a Netflix kończy „Wiedźmina” i pokazuje „Sto lat samotności”Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyCzy książki mają nad nami władzę? Wywiad z Emmą Smith, autorką książki „Przenośna magia“LubimyCzytać1
-
ArtykułyŚwiatowy Dzień Książki świętuj... z książką! Sprawdź, jakie promocje na ciebie czekają!LubimyCzytać7
Cytaty z tagiem "irak" [12]
[ + Dodaj cytat]
W kraju rządzonym przez strach uprzedzenie szybko zamienia się w nienawiść.
Czasami nie potrzeba oczu, by coś obaczyć.
Dzieci pragną towarzystwa i odmiany od codzienności.
Człowiekowi nietrudno pogrążyć się w pesymizmie, a świat umiejętnie podtrzymuje w nim to poczucie.
Tak wiele zła wypełnia świat, tak wielki jest ogrom niesprawiedliwości i brutalności, że aby pozostać przy zdrowych zmysłach, musimy chociaż częściowo ograniczyć swoją zdolność do empatii...
W 1930 roku Brytyjczycy podpisali z królem Fajsalem nowy traktat; gwarantował on im utrzymanie baz lotniczych w Iraku przez następne dwadzieścia lat. Konsekwentnie popierali szejków, anachroniczne prawo plemienne i dynastię Haszymitów, z którą tubylcy nigdy nie czuli się związani.
Istnieją państwa arabskie, gdzie funkcjonują komuny żydowskie. Należą do nich Jemen, Irak, Maroko, Tunezja i Egipt. Natomiast kategoryczny zakaz przebywania Żydów na terenie Arabii Saudyjskiej reguluje ustawa.
(...) dopiero amerykańska obecność w Iraku zrodziła w tym kraju terroryzm i uczyniła z niego mekkę terrorystów ze wszystkich możliwych stron świata (...).
Ale krajem takim jak Irak można rządzić tylko twardą ręka. Inaczej wszystko się rozpieprzy. Jak teraz.
Podejrzewam, Austin, że Amerykanie, których znasz ze świata bankowości, nie wylecieli ze szkoły gdzieś w Nebrasce, a ich najlepszego przyjaciela nie zastrzelił uśmiechnięty iracki nastolatek z torbą jabłek w ręku. Nastolatek, którego ojca tydzień wcześniej rozerwał na strzępy operator działka w przejeżdżającym humvee, kiedy ojciec poprawiał antenę telewizyjną. Operator działka, którego przyjacielowi zaledwie dzień wcześniej snajper na dachu strzelił w szyję pociskiem dum-dum. Snajper, którego siostra była w samochodzie zatrzymanym na skrzyżowaniu, bo akurat przejeżdżał konwój z attaché wojskowym, a ochrona attaché przezornie ostrzelała samochód z karabinów automatycznych, wiedząc, że jeśli się nie pomylili, uratowali konwój przed zamachowcem-samobójcą, a jeśli się pomylili, i tak nie podlegają irackiemu prawu. I tak właśnie wojny eskalują, zjadając własne gówno, wysrywając jeszcze większe, i jeszcze większe znowu zjadając.
Jednym z ciekawszych, choć może nie na miarę historii, wydarzeń było święto Aszura (...). Obchody tej uroczystości były zakazane w czasach Saddama (...) w wielu wypowiedziach podkreślano wagę tego wydarzenia (...). Krwawe obchody tego święta okazały się zbyt drastyczne dla "ekspertów" nieświadomych szyickiej obyczajowości. To jeden z drobnych przykładów na to, że w rzeczywistości Amerykanie nie mieli najmniejszej świadomości, gdzie i po co właściwie wysłali swoje wojska.
Żaden z amerykańskich żołnierzy nikomu nie zrobił krzywdy. Byli głośni, bo zawsze tacy są. Nie spotkałem jeszcze marines, którzy rozmawialiby ze sobą ściszonymi głosami, chyba że ukrywali się przed wrogiem.
Pamiętam ulotkę z I wojny w Zatoce, która głosiła "PODDAJCIE SIĘ I ZGIŃCIE" zamiast "PODDAJCIE SIĘ ALBO ZGIŃCIE". Kutas od wojny psychologicznej chciał, żebyśmy polecieli z powrotem do Bagdadu, żeby zrzucić poprawioną wersję! Komuś przyszło do głowy, że jest w tym większa wartość niż, na przykład, w dostarczeniu Łasicom Mavericków modelu H. Zastanawiające, nie powiem.
Na drodze zaczyna być ciasno: auta ustawiają się w długie sznury (...) Obok naszego mercedesa idzie sprzedawca i natrętnie wciska nam arbuzy (...) Widzę w lusterkach, że trzymamy się kupy, ale kolejny samochód zastawiony jest przez natarczywych kupców, ktoś wciska im przez okno dywan, a ze mną próbują negocjować: hełm za rower. Wariactwo jakieś, wszyscy trąbią. Ostatni samochód utknął, bo rikszy przed nim odpadło koło. Czekamy. Jak tu szybko przemknąć przez skrzyżowanie, na którym ruch przypomina dziki rój bez ładu i składu? (...) Już zacząłem się serio obawiać, że zasypią nas arbuzami, a ja do ambasady pojadę na rowerze.