Cytaty z tagiem "fantasy" [181]
[ + Dodaj cytat]Noc zawsze była jego sprzymierzeńcem. Noc pełna cieni i tajemniczych szeptów, pod której płaszczem można zarówno zniknąć, jak i pojawić się niepostrzeżenie. Czuł się jej dzieckiem. Wabiła go, chroniła, ułatwiała każde zadanie. Mrok budził u ludzi lęki, mroził serca, czynił z nich bojaźliwych ślepców, sprawiał, że stawali się łatwymi celami. Blask dnia spędzał te duchy. Byle parobek stawał się zawadiaką. Noc to zupełnie co innego.

Wiele bajęd wymyślono o mnie. Przypisywano mi każdą katastrofę i niewyjaśnione wypadki. Za jedne jestem odpowiedzialny, za inne nie. Ale czcigodnego biskupa spaliłem. Tak jak on nauczył mnie i przykazał tego dnia, gdy zapłonęły stosy w Albaresch, a on sam przechadzał się między nimi nieczuły na wrzaski mężczyzn, kobiet i dzieci. Tak, jestem zbrodniarzem i mordercą, lecz to wy mnie stworzyliście, te same uczynki nazywając raz zbrodnią, raz zbawieniem.

Źle jest mieć na pieńku z katem.”
Skazany na poćwiartowanie buntownik
...

Zdradziłem cię - szeptał. - Zdradziłem cię w imię ludzkości. Mam tylko nadzieję, że ludzkość okaże się tego warta.

W końcu nie jest ważne, w co kto wierzy czy jak i na co się zapatruje, byle drugiego nie zmuszał do własnych przekonań (niepojęta sentencja dla przytłaczającej większości ziemskiego kapłaństwa).

Olbrzym poślizgnął się. W pierwszej chwili z satysfakcją pomyślałam, że zanim mnie zabije, wykręci orła na tym samym badziewiu co ja.

Mimo wielu prób koniuszkami stóp dotknąć się mogą jedynie. Lecz może jest ląd, gdzieś daleko stąd, gdzie tańczy się w niebios głębinie?

Kania, choć w biegu pokonywała właśnie próg domu, zdążyła mu jeszcze udzielić bogatej w rynsztokowe epitety reprymendy, w kilku zgrabnych słowach nawiązując do jego bliskich dzieciństwa i proroctwa na przyszłość.

Arcykapłan ma ogromną władzę, jest nietykalny, dla wielu nieomal święty. A ja ową świętością szorowałam posadzkę.

Puściłem konia wolno, nie fatygując się pętaniem, ufałem, że nic mu tutaj nie grozi. Ani mnie.
Nowo nabyte poczucie ufności opuściło mnie tak nagle, jakby było królikiem, na którego spada z nieba jastrząb.
Najpierw zaatakowały mnie drzwi, a właściwie kołatka. Ni stąd, ni zowąd wyszczerzyła na mnie zęby i dziabnęła w dłoń. Aż podskoczyłem z wrażenia, rozsiewając wokół kropelki krwi. A to suka! – pomyślałem, naparzając ją tym, co akurat miałem pod ręką.
