-
ArtykułyAzyl i więzienie dla duszy – wywiad z Tomaszem Sablikiem, autorem książki „Mój dom”Marcin Waincetel1
-
ArtykułyZa każdą wielką fortuną kryje się jeszcze większa zbrodnia. Pierre Lemaitre, „Wielki świat”BarbaraDorosz5
-
ArtykułyStworzyć rzeczywistość. „Półbrat” Larsa Saaybe ChristensenaBartek Czartoryski15
-
ArtykułyNagroda im. Ryszarda Kapuścińskiego: poznaliśmy 10 nominowanych tytułówAnna Sierant15
Cytaty z tagiem "elity" [11]
[ + Dodaj cytat]Państwo, którego dyplomaci nie znają języków, którego moraliści nie mają wstydu, i którego intelektualiści cierpią na brak inteligencji – nie urodzi prawdziwych arcydzieł kręceniem biczów z piasku i lepieniem buław z łajna.
Otóż jest jedna zasadnicza różnica. W krajach cywilizowanych nad ludźmi ze społecznych nizin są ludzie ze społecznych wyżyn. W krajach zachodnich nikt nie przejmuje się tym, jeśli prosty chłop nie uświadamia sobie interesu narodowego i nie dba o jego realizację, bo od tego są elity, które sobie doskonale z tym poradzą. A u nas tych elit praktycznie nie ma, bo te, które są, okazały się niezdatne. U nas elity nie prowadzą ze sobą społeczeństwa, tylko korzystają ze swoich przywilejów wobec niego, społeczeństwo nie wzoruje się na elitach, tylko ich nienawidzi, a awans społeczny, który najprościej dokonuje się w drodze kariery w aparacie partii politycznej albo związku zawodowego, nie oznacza wejścia pomiędzy ludzi lepszych, mądrzejszych i uczciwszych, tylko przejście spomiędzy frajerów pomiędzy cwaniaków, którzy tych frajerów dudkają i na nich pasożytują.
A do tego wszystkiego – mamy demokrację, to znaczy jej zewnętrzne atrybuty, jej procedury, które dla zachodniego świata są tak strasznie ważne, że zupełnie nie zwraca on uwagi, jak te procedury w konkretnym społeczeństwie funkcjonują i czemu konkretnie służą. Mamy demokrację, która sprawia, że polactwo może meblować kraj po swojemu, odsuwając tych, na których gęby nie może już patrzeć, i premiując politycznych cwaniaczków, którzy umiejętnie wciągną je w swoje szwindle.
Ja jestem elitą tego kraju, jestem wykształcony, zamożny, płacę wysokie podatki, przekazuję swoją wiedzę innym. Jestem psychologiem, pomagam ludziom pokonywać ich problemy, wskazuję im prostą ścieżkę. Wiem, że to zabrzmi w pierwszej chwili dziwnie, ale jestem po prostu zbyt wiele wart. Jeśli pójdę i zginę, strata będzie większa, niż gdyby poszedł ktoś inny. (...) Panie Wiktorze, tak przecież było zawsze, że szarzy obywatele szli walczyć za swoich władców. Śmierć tysiąca kmieci dla zbiorowości nie ma znaczenia, a śmierć kilku magnatów może sprawić, że wszystko się rozpada. (s.353).
... w miarę jak zbliżał się Dzień Zwycięstwa, 27 lipca, przyszło mi na myśl, że to wszystko na nic. Na nic ta fantazja o koreańskiej jedności, te 5000 lat koreańskiej tożsamości, bo zjednoczony naród pękł odwracalnie w 1945 roku, kiedy grupa polityków narysowała przypadkową linię na mapie, rozdzielając rodziny, które miały umrzeć, już nigdy się nie spotkawszy. Ich smutek, gniew i żal miały pozostać bez odpowiedzi, a ich ciała - obrócić się w proch, stać się częścią tej ziemi. Tego wieczora, kiedy żałobne słońce o barwie owocu granatu chowało się za Wieczną Wieżą, za dymiącym kominem, za tym miastem, tą szkołą, za dziećmi elity, które na krótko stały się moimi dziećmi, tymi uroczymi, kłamliwymi dziećmi, zobaczyłam bardzo wyraźnie, że nie ma to żadnego odkupienia.
Ideały, które miały podobno trwać u podstaw ogromnego zadania przebudowy kraju, okazały się zwykłym instrumentem w wewnętrznej walce samozwańczych elit. Zdradzono ideały "Solidarności", złamano jej etos. Na zdradę najczęściej odpowiada się zdradą. Tym razem jednak zdradzono klerków. Znaczna część społeczeństwa poczuła się zwolniona z dawnych zobowiązań do wyrzeczeń i cierpliwości.
Nienawiść dworskiej arystokracji do Franciszka Ferdynanda ujawnia wulgarność każdej grupy społecznej, uważającej się za elitę, i wykluczającej innych ze swego kręgu, podczas gdy to ona sama się zamyka.
Tomasz leśniczy:
-Moi rodzice tez mieli arystokratyczne pochodzenie. Ojciec zawsze powtarzał, ze cywilizacje tworzą elity, a nie motłoch.
- O, to ładne!
Projekt IV RP tak został umiłowany, że cały komentatorski impet od początku poszedł w destrukcję III RP. Ileż to słów poświęcono, by skompromitować tak zwane elity, autorytety, salony i warszawkę, zohydzić Michnika i „Gazetę Wyborczą” (także oczywiście „Politykę”).
Wylała się jakaś ogromna frustracja, która teraz mogła przybrać formę pyszniącego się szyderstwa i triumfalizmu, by przeobrazić się w swoistą dialektykę objaśniania wszystkiego za pomocą kilku zwrotów.
Jeśli zatem komuś się nie podoba PiS, to znaczy, że woli Millera i SLD; jeśli dzisiaj coś się sypie lub obnaża jako polityka nieczysta i niemoralna, a ktoś narzeka, to znaczy, że chce, żeby w Polsce nadal szalała korupcja. Jeśli nie chce dzikiej lustracji, to jest agentem; jeśli nie podoba mu się „Linia specjalna”, widać kochał Roberta Kwiatkowskiego. Jeśli narzeka na prezydenturę Lecha Kaczyńskiego,
to znaczy, że woli chorą goleń Kwaśniewskiego. Można wybierać tylko pomiędzy IV RP a Rywinlandem, innych opcji – zdaniem zwolenników dzisiejszej władzy – nie ma i nie będzie. W tym myśleniu czas nie postępuje, wszystko stoi. Gdy się zatem skończą rządy Kaczyńskich, zostaniemy żywcem przeniesieni w lata 90., znowu Rywin przyjdzie do
Michnika, a w Starachowicach zadzwoni telefon. Nastanie czarna noc.
Świat zrobił się prościutki jak „Teletubisie”.
W tłumie elegancko ubranych, dostojnych osób (…) nagle stanął barczysty chłop o jasnych włosach i dzikim spojrzeniu. W mig zatrzymałam się, a moje serce zabiło mocniej.
– Przyszedłem po moją żonę! – odezwał się na całe gardło, nic sobie nie robiąc z obecności osób wywodzących się z wyższych warstw społecznych. Jego oczy były utkwione we mnie, podczas gdy oczy gości obrzucały nieproszonego gościa pogardliwymi spojrzeniami.
– Witold! – krzyknął Jankowski, co było znakiem, że sługa ma zająć się obcym.
Benedykt zbliżył się do mnie i z pytaniem w oczach zerknął na mojego towarzysza zabawy. Zygmunt odstąpił, robiąc miejsce silniejszemu.
– Wracamy do domu.
Nie mogłam zrobić nic, choć moje serce krzyczało: BŁAGAM! ZABIERZ MNIE STĄD!
Jankowski wkroczył między nas, wiedząc, że uczynię wszystko, co mi karze.
Stado (pawianów oliwkowych) jest ustrukturyzowane hierarchicznie w sztywny sposób, przy czym samice znajdujące się na szczycie mają dostęp do wszystkich zasobów - lepszego pożywienia, bezpiecznych miejsc do spania, lepszych samców jako "przyjaciół" i protektorów (...), wiele możliwości do kopulacji i większe szanse na sukces reprodukcyjny - co oznacza, że więcej ich potomstwa dotrwa do dorosłości i zacznie się rozmnażać. (...)
Daleko od sawanny, na korytarzach szkoły na Upper East Side w czasie ekonomicznego boomu byliśmy z mężem ssakami naczelnymi o niskiej pozycji w stadzie i rzucało się to w oczy.