-
ArtykułyCzytamy w weekend. 19 kwietnia 2024LubimyCzytać319
-
ArtykułyPrzeczytaj fragment książki „Będzie dobrze” Aleksandry KernLubimyCzytać1
-
Artykuły100 najbardziej wpływowych osób świata. Wśród nich pisarka i pisarz, a także jeden PolakKonrad Wrzesiński1
-
ArtykułyPięknej miłości drugiego człowieka ma zaszczyt dostąpić niewielu – wywiad z autorką „Króla Pik”BarbaraDorosz2
Cytaty z tagiem "drzewo" [134]
[ + Dodaj cytat]Była niczym drzewo, które nie wie, że na jego gałęzie siadają ptaki.
Pies słusznie jest symbolem wierności; wśród roślin jednak powinien nim być świerk. Albowiem tylko on trwa w dobrych i złych czasach i nie opuszcza nas razem z łaskawością słońca, jak wszystkie inne drzewa, rośliny, owady i ptaki, aby powrócić, gdy niebo znów będzie nam sprzyjać.
Drzewem jesteś albo w drzewo się przemienisz
Suchą korą się otulisz Dafnis biała
Drżąca w liściach drżącym liściem się ocienisz
Będziesz Dafnis ale będziesz zbyta ciała
[„Daphnis w drzewo bobkowe przemienieła się”].
Spojrzałem na jego stopy, na palce wystające mu z drewniaków. On był takim starym drzewem o pociemniałych korzeniach. Był ojcem drzewem. Ale takim drzewem, którego ja prawie nie znałem.
Wszystkie drzewa są ucieleśnieniem niespełnionej miłości.
Ludzie, którzy marzą o drzewach, mają duszę drzewa, a ludzie o duszy drzewa są już w istocie drzewem.
Szumi jesion jesienią, wrzos wrześniowy słoneczny,
Złotoliście wiatr sypie, niesie zapach jabłeczny, —
A nocami miesięcznie świeci bór litą grzywą,
W niebo, kute gwoździami, bije srebrne strzeliwo!
[„Krajobraz polski”].
Tutaj, w samym sercu rezerwatu, gęsty las bukowy pokrywał pagórki falistymi kondygnacjami. Tysiące gładkich szarych pni (podobnych do nóg słoniowych) dźwigały swoje olbrzymie korony, tworząc - zależnie od zmian oświetlenia - wciąż nowe pierwsze plany i dalsze tła. Słońce, wędrując, musi tu przenikać przez kolejne warstwy listowia, więc blask łamie się i przemieszcza pod różnymi kątami; rozprasza się w sposób wyjątkowy, bo gałęzie buków rosną równolegle do ziemi, a ich skórzaste liście też układają się poziomo. Teraz poświata jest zielonkawa. A w końcu października, kiedy buki się przebarwiają - ech, jakież one są złote! - w dzień słoneczny aż powietrze się zmienia, jakby ktoś w nim rozpylił złocisty aerozol.
I wszystko tonie w głębokiej ciszy, pełnej majestatu.
Liść żółty na ziemi leży. Drugi obok niego, trzeci, dziesiątki ich spoczywają pod lipą, nie dbającą o nie, kwitnącą, wonną, uśmiechającą się do słońca. Deszcze padały przez dni kilka, chłodne ranki zabiły liści wiele i strąciły je. Innym za to przestronniej. Inne weselą się. Słońcu się przekomarzają, pochwytując promienie jego — jak dzieci chwytają wodę w garść, i przelewają cienkie strugi ich na ziemię; chichoczą, gdy wiatr je zaczepi, trącają się pod bok, jak dziewczęta spłoszone, i wygrażają. Bawią się, słowem. Czasem, gdy się nachylą, dojrzą w dole punkta żółte, pociemniałe nieruchome, niby przyrosłe do ziemi, i rzadko kiedy — jeśli wiatr się bardzo rozhula, miotane w powietrzu ruchem słabych, bezwładnych istot. Gdy liście żywe dojrzą tamte — uśpione lub tęsknie ku nim spozierające, wtedy, jakby powiew nudy je znieruchomił, poważnieją nagle i szepleniącą mową prawią sobie jakieś kazania (…).