-
ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński6
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać7
-
Artykuły„Horror ma budzić koszmary, wciskać kolanem w błoto i pożerać światło dnia” – premiera „Grzechòta”LubimyCzytać1
-
Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać2
Cytaty z tagiem "droga" [640]
[ + Dodaj cytat]Bo w miłości nie chodzi o to, by podążać obok siebie, ale by iść trzymając się za ręce. O to, by wspierać się w chwilach dobrych i złych. By podnosić się po każdym upadku, mając za oparcie ramię bliskiej nam osoby.
Wspólny cel nie zbliża, tylko staje się przyczyną rywalizacji. Zbliża wspólne dążenie do celu, który może zmieniać się zależnie od okoliczności. To nie cel ma być punktem odniesienia, ale droga, którą idziemy. Wspólna droga.
Wszyscy musimy znaleźć własną drogę. Odradzam kroczenie moją ścieżką. Ona była pisana tylko mnie.
[Gabimaru] Nie obchodzi mnie, kto jest moim sprzymierzeńcem, a kto wrogiem. Po prostu odeprę każdego, kto stanie mi na drodze. Nie zważając, czy to Tensen, czy Shinobi z osady ukrytej w kamieniu, czy też Asemnon. [str. 149].
Zatrzymaj kogoś, zapytaj o drogę, odpowie, ale boimy się pytać o drogę. Czego się boimy? -ludzkiego wzroku.
Koreański system edukacji opiera się na wielowiekowym konfucjańskim przekonaniu, że nauczyciele to dobroczyńcy, którzy wskazują nam drogę w labiryncie naszej marnej egzystencji, a jeśli ich nie słuchamy, nasze życie będzie zrujnowane.
Każda przebyta do końca droga prowadzi dokładnie donikąd. Wejdź na górę tylko tyle, by sprawdzić, że jest górą. Nie zobaczysz góry z jej szczytu.
Nigdy się nie uzależniaj od niczego ani od nikogo, kochanie moje. Żyj swoim życiem, a nie tym, jakiego się po tobie spodziewają inni. Szukaj własnej drogi. Prawdziwym szczęściem jest możliwość rządzenia własnym życiem, a chociaż możesz popełniać omyłki, to będą twoje własne błędy, a nie błędy innych".
Dziś, gdy spoglądam wstecz i przypominam sobie dyskomfort, jaki wtedy czułam, uświadamiam sobie, jak poważnym wyzwaniem jest pogodzenie tego, kim się jest, z tym, skąd się pochodzi i dokąd chce się dojść.
Obejrzałem się jeszcze raz dla pewności. Ani żywej duszy.
Spojrzałem przed siebie i serce mi zamarło. Kilkadziesiąt metrów
przede mną na drodze znajdowały się wpatrzone we mnie dwa
zielone ślepia. Przełknąłem ślinę z przerażenia. One naprawdę
tam były i patrzyły na mnie. Moja czołówka była na tyle silna, że
jej światło odbijało się w tych przerażających oczach, ale na tyle
słaba, że widziałem jedynie zarys, cień obserwującej mnie istoty.
Zamarłem. Nie miałem nawet odwagi ruszyć latarką, by nie
wywołać gwałtownej reakcji czegoś, co swoim cieniem przypominało
diabła tasmańskiego. Niskie, okrągłe ciałko o owalnym
kształcie, z oczami na wysokości około dwóch trzecich, utrzymujące
się na parze bardzo krótkich nóg.
Zrobiłem krok do tyłu i jak bohater niskobudżetowego horroru
nadepnąłem nogą na suchą gałąź, która trzasnęła głośno,
pękając pod naporem buta. Zamarłem znowu. W tym momencie
zza pierwszego diabła tasmańskiego wysunęła się druga para
równie przerażających ślepi.