-
ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński6
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać7
-
Artykuły„Horror ma budzić koszmary, wciskać kolanem w błoto i pożerać światło dnia” – premiera „Grzechòta”LubimyCzytać1
-
Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać2
Cytaty z tagiem "bezsilnosc" [137]
[ + Dodaj cytat]Nie masz zwyczaju ani ochoty stawiać diagnozy. Tym, co cię dręczy, co cię niepokoi, co cię przerażą, ale czasami wprawia także w podniecenie, nie jest nagłość twojej przemiany, lecz przeciwme, uczucie niejasne i męczące, że do niczego nie doszło, że nic się nie zmieniło, że ty zawsze byłeś taki, chociaż dowiadujesz się o tym dopiero teraz: w pękniętym lustrze nie widzisz swojej nowej twarzy, widzisz maski, które opadły, stopił je upał panujący w pokoju, odkleiło je twoje odrętwienie. Maski prostej drogi, niezbitych pewników. Czy przez dwadzieścia pięć lat nic nie wiedziałeś o tym, co dzisiaj jest już nieubłagane? Czy w tym, co brałeś za swoją historię, nigdy nie dostrzegłeś żadnych luk? Martwych chwil, pustych przebiegów. Ukradkowych i dotkliwych pragnień, aby niczego już nie słyszeć, niczego nie widzieć, aby trwać w bezruchu i milczeniu. Niedorzecznych marzeń o samotności. Dotknięty utratą pamięci, wędrowałbyś do Krainy Ślepców: wszędzie ulice szerokie i puste, zimne światła, nieme twarze, po których prześlizgiwałoby się twoje spojrzenie. Nigdy by cię nie dopadli.
- Nie drwij sobie...
- Drwię, bo nie pozostało mi nic innego.
Słyszałem o instynkcie walki lub ucieczki, ale opcja odczuwania czystego, paraliżującego strachu również powinna być szerzej opisana w podręcznikach. Teraz już wiem, że to taki rodzaj strachu, który sprawia, że masz ochotę odbić się od ścian, (...), czegokolwiek co wyprowadzi cię z miejsca, w którym jesteś. Ale nie możesz. Utknąłeś.
Wtedy próbujesz czasem w rozpaczy narzucić swej chwiejnej egzystencji jarzmo nieugiętej dyscypliny. Sprzątasz, porządkujesz swój pokój, ustanawiasz rygorystyczny budżet: 500 franków miesięcznie to cały twój majątek, minus 50 franków za pokój, co daje ci 15 franków dziennie, które tak rozdzielasz (...).
Twoje ciało w trzech czwartych schroniło się w głowie; twoje serce usadowiło się na brwi, gdzie też całkiem dobrze się miewa, gdzie bije jak coś żywego, może tylko trochę za szybko. Musisz nakazać ciału, aby stawiło się na apel, zbadać, czy nie zostały naruszone twoje członki, organy, trzewia, błony śluzowe. Chciałbyś przepędzić ze swojej głowy wszystkie te części, które ją zapychają i jej ciążą, a zarazem gratulujesz sobie, że ocaliłeś, ile się dało, bo cała reszta jest stracona, nie masz już stóp, nie masz rąk, twoja łydka całkiem się rozpłynęła.
Za duża przepaść, którą trzeba by było zasypać...
Za dużo słów, które trzeba by było wymówić.
Mamusiu, czy w pewnym momencie na wszystko jest już za późno? Niczego nie można już zmienić?
Jesteś próżniakiem, lunatykiem, ostrygą. Definicje zmieniają się zależnie od pory, zależnie od dnia, ale sens pozostaje mniej więcej taki sam: nie czujesz się stworzony do życia, do działania, do kształtowania; chcesz tylko trwać, chcesz tylko oczekiwania i zapomnienia.
Współczesność na ogół niezbyt poważa takie usposobienie: wokół siebie zawsze widziałeś, jak nagradzano działanie, wielkie plany, entuzjazm: w cenie jest człowiek zmierzający do przodu, człowiek ze wzrokiem utkwionym w horyzont,człowiek patrzący prosto przed siebie. Jasne spojrzenie, silny podbródek, stanowczy krok, wciągnięty brzuch. Upór, inicjatywa, przebojowość, triumf wytyczają nazbyt świetlisty szlak nazbyt modelowej egzystencji, kreślą uświęcone obrazy walki o przetrwanie. Pobożne kłamstwa, zwodnicze sny tych wszystkich, którzy drepczą i grzęzną, stracone złudzenia tysięcy ludzi pozostawionych własnemu losowi, tych, którzy przybyli za późno, tych, którzy postawili walizkę na chodniku i usiedli, aby obetrzeć z potu czoło. Ale ty nie potrzebujesz wymówek, nie masz czego żałować, za niczym nie tęsknisz. Niczego nie odrzucasz, niczego nie odmawiasz. Przestałeś zmierzać do przodu, ale ty już nie szedłeś do przodu, nie zaczynasz niczego od nowa, ty już doszedłeś, bo nie wiesz, co mógłbyś robić dalej: wystarczyło, niemalże wystarczyło, aby pewnego majowego dnia, kiedy panował zbyt nieznośny upał, doszło do niefortunnego spotkania książki, której wątek zgubiłeś, neski o zbyt gorzkim nagle smaku i miski z różowego plastiku wypełnionej czarniawą wodą, w której pływało sześć skarpetek, aby coś pękło, coś się zepsuło, coś się rozpadło i aby w pełnym świetle dnia - chociaż w służbówce przy Saint-Honore nigdy nie ma pełnego światła - objawiła się ta prawda gorzka, smutna i śmieszna jak ośle uszy, przytłaczająca niczym słownik Gaffiota: ty nie masz ochoty ciągnąć tego dalej, nie chcesz się bronić ani atakować.
Str. 86
Nie mógł zrozumieć, że można tęsknić za czymś, czego się nigdy nie miało, że można to opłakiwać.