cytaty z książki "Halt w niebezpieczeństwie"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
- Halt- rzekł Horace.- Pomyślałem sobie...
Zwiadowcy wymienili rozbawione spojrzenia.
- Niebezpieczne zajęcie - odparli równocześnie.
Dziewięciu na dziesięciu ludzi dostrzega tylko to, co spodziewa się ujrzeć.
Jedno z ulubionych przez jego towarzyszy powiedzonek głosiło: "Łuk bez cięciwy to tylko zwykły patyk".
- Szkoda - stwierdził. - A miałem nadzieję, że wkrótce mój zarost odzyska normalny wygląd.
- Odzyska swój zwyczajny, niechlujny wygląd - poprawił mistrza Will, nim zdążył ugryźć się w język.
Halt spojrzał nań spode łba.
- Powiedziałbym raczej „osiągnie stan naturalnej obfitości” - poprawił go Halt.
Will przytaknął pospiesznie:
- Oczywiście, oczywiście. To właśnie miałem na myśli, tylko brakowało mi odpowiedniego słowa. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy, żeby użyć tak prostackiego określenia.
Stań się częścią otoczenia. Nie myśl. Czuj. Postrzegaj. Obserwuj.
Chciwość oraz lęk zawsze wezmą górę nad rozumem.
Oczyść umysł. Pozwól odejść wszytkim myślą, które cię rozpraszają.
- Szybciutko, szybciutko! Pozwólmy działać truciźnie, nie każ nam czekać! Najwyżej urządzimy sobie dwa pogrzeby. Zgadnij, gdzie wyrzucę twoje truchło?
- Co się czepiacie?- spytał. - Zmówiliście się? Spiskujecie wszyscy przeciwko mnie? Nawet mój koń?
Słysząc ostatnie trzy słowa, Will mimo woli parsknął.
- Oczywiście. Przyszło nam na myśl, że nie posłuchasz uzdrowiciela, zwiadowcy, czy też rycerza królewskiego- Co innego jeśli zgodzi się z nimi twój wierzchowiec. Jego zdanie musisz wziąć pod uwagę.
Halt odpowiedział z uśmiechem:
- Ludzie uwielbiają mi się zwierzać - rzekł. - Mam w sobie coś takiego, może to urok osobisty, w każdym razie jestem wprost mistrzem konwersacji.
-Ściągają z wyprawy łowieckiej-zauważył Horace.
-Co ty? -spytał Will -A może znaleźli tego jelenia przypadkiem i przynieśli tutaj, żeby go naprawić.
Porusz się, a niemal na pewno zostaniesz zauważony.
Kiedy masz do czynienia z przeciwnikiem, który przewyższa cię umiejętnościami, twoją jedyną szansą jest go zwieść. Rozprosz jego uwagę. Zabełtaj mu głowę ględzeniem. Mów. Mów cokolwiek. Skoro już rozpoczniesz zdanie, wróg spodziewać się będzie, iż zechcesz je dokończyć. Jednak ty zacznij działać - wcześniej. Kto wie, może go zaskoczysz?
-Malcolm nie jest wszystkowiedzący - uciął.
Will nie potrafił powstrzymać uśmiechu.
-Za to ty jesteś?
-Jasne, że tak - odparł zwięźle Halt. - Przecież wiadomo.
Zawsze staraj się sprawiać wrażenie, że jesteś czymś zajęty, że robisz coś co służy jakiemuś celowi (...) Kto jest zajęty swoimi sprawami nie wzbudza podejrzeń.
Halt darzył Horace'a uczuciem niczym młodszego brata. A może nawet młodszego syna, zaraz po Willu. Podziwiał jego umiejętności szermiercze i bitewną odwagę. Jednak czasami, choć tylko czasami, odczuwał przemożną chęć, by walnąć głową młodego rycerza o pień najbliższego drzewa.
Ależ skąd-odpowiedział.- To niczym nie poparte spekulacje. Cała sztuka sprowadza się do tego, żeby wygłosić je z odpowiednią pewnością siebie.
Trenował wówczas pod czujnym okiem mistrza. I jakże wiele razy zdawało mu się, że opanował tą umiejętność, gdy nagle rozlega się kpiący głos:
"Czyj to kościsty tyłek wyłania się z trawy? A może to tylko przewidzenie? Nie, chyba nie. Zaraz wpakuję w ten zadek strzałę, o ile właściciel nie zechce się przyłożyć do ćwiczenia. NATYCHMIAST".
- Wyznam ci coś, Horace - odezwał się po chwili. - Za młodu, gdy byłeś jeszcze uczniem Szkoły Rycerskiej, trudno było o grzeczniejszego młodzieńca. A teraz? Co się z tobą stało?
Horace uśmiechnął się niewinnie.
- Zapewne działa zgubny wpływ otoczenia. Spędziliśmy wszak niemało czasu ze sobą. Prawda, Halt?
Halt musiał przyznać w duchu, iż przypuszczalnie młody wojownik ma rację.
- Kto wygaduje coś o żarciu? - wzdrygnął się Will, udając zaskoczenie i przejrzał się na wszystkie strony. Potem niby to uspokoił się: - Ach,to ty, Horace. Pod tym płaszczem stałeś się właściwie niewidzialny.
Horace obdarzył go znużonym spojrzeniem.
- Willu, to było nawet śmieszne. Przez pierwsze dziesięć razy. Ale czy naprawdę uważasz, że nadal jesteś zabawny.
- No, nie. Nie - przyznał Will - ale przecież złowiłem dość mięsa dla czterech osób.
Halt zaśmiał się.
- Chciałeś powiedzieć: dla trzech osób i Horace'a?
(...) Kicker zerknął tęsknie na rzekę, ale pozwolił się wyprowadzić.
Will pogładził go po pysku.
- Dobry konik - rzekł miękkim głosem. - Jeszcze będzie z ciebie zwiadowczy wierzchowiec.
Stojący kilka kroków dalej Wyrwij zarżał kpiąco.
Koń by się uśmiał... - rzekłby zapewne, gdyby umiał mówić.
- Jako tako. Chociaż przez chwilę sytuacja rysowała się naprawdę groźnie. Jednak Malcom podał mu silny środek nasenny, żeby spowolnić działanie trucizny.
Zdecydowanie brzmiało to lepiej, niż gdyby powiedział "Malcolm o mało go nie zabił" albo "Malcolm musiał doprowadzić go pod samą granicę życia i śmierci, stawiając wszystko na jedną kartę".
- Niesamowite - rzekł. - Gdybym nie wiedział, że tu jesteś... - umilkł, próbując znaleźć właściwie słowa, po czym dokończył niezręcznie: - Nie wiedziałbym, że tu jesteś.
Ludzie często nie doceniają wody, a to przecież wyśmienity napój.
- Czy mamy dość czasu, żeby zaparzyć kawę? - spytał Horace.
- Na zaparzenie kawy zawsze jest czas - stwierdził sentencjonalnie Halt.
Halt wyprostował się na siodle.
- Horace, czy zarzucasz mi, iż zakradłem się do kuchni po to, żeby ukraść ciastka? Naprawdę?
Nie umiem patrzeć bezczynnie, jak umiera istota ludzka.
-Horace, czy zarzucasz mi, że zakradłem się do kuchni po to, żeby ukraść ciastka? Naprawdę?
Wprost emanował urażoną godnością.
-Ależ skąd, nic podobnego! - zaprzeczył pospiesznie Horace.
Halt sapnął, usatysfakcjonowany.
- Niczego ci nie zarzucam. Pomyślałem tylko, że ci ulży, jeżeli się przyznasz - dodał Horace.