cytaty z książek autora "Aleksander Kaczorowski"
Gdzie zatem szukać klucza do zagadki jego śmierci: w jego książkach czy biografii? Zmistyfikował swój życiorys, tak że niemal nie sposób odróżnić prawdy od zmyślenia.
Ale takie właśnie - wykolejone - były dzieje jego kraju, taki właśnie - skazania na przemiał - był los wszystkiego, co kochał. Na tym śmietniku odnalazł cudowny lek na historię: w zwyczajnym, powszednim życiu znalazł remedium na rutynę i zobojętnienie.
Problem Miłosza Pipki z "Pociągów pod specjalnym nadzorem: był jego (Hrabala) problemem.
Boleśnie odczuwał istnienie niewidzialnej bariery, oddzielającej go od prostych ludzi, imponujących mu spontanicznym "bezproblemowym" podejściem do życia.
Kafka, pisząc wyłącznie o sobie, mówi coś o każdym z nas; Hrabal najwięcej mówi nam o sobie, gdy pisze o innych.
I on sam, kiedy zacznie wydawać książki, zostanie utożsamiony z plebejskimi bohaterami swych utworów; u nas wręcz będzie się go nazywać "czeskim Janem Himilsbachem".
Należy ostrożnie podchodzić do deklaracji Hrabala o autobiograficznym charakterze jego prozy.
Całe pisarstwo Hrabala było poszukiwaniem piękna tam, gdzie przed nim nikt go nie zobaczył - i gdzie bez Hrabala może nigdy byśmy go nie zobaczyli.
Jednak fakt, że jeden z największych czeskich prozaików zgodził się współpracować z reżimem, który z premedytacją niszczył to, co najlepsze w rodzimej kulturze, musiał budzić co najmniej zażenowanie.
Taka wersja wydarzeń była na rękę kierownictwu szpitala i lekarzom, którzy mieli wszak obowiązek opiekowania się pisarzem.
(Hrabal) nie wyrządził jednak najmniejszej krzywdy nikomu, z wyjątkiem samego siebie.
Napisał kilka cudownych książek, bez których literatura światowa byłaby uboższa; nasz świat byłby uboższy bez niego. Zasłużył więc na te odrobinę sławy, która mu przypadła w udziale. Bo jeśli nie on, to kto?
Ale i on, tak jak jego mistrz Haśek, okupił własnym życiem swoje książki. I dzięki temu nadal w nich żyje. Nadal też żyją bohaterowie jego prozy: matka, ojciec, stryj Pepin, Vladimirek, Hanťa, Jan Dzieciątko, Miłosz Pipka i inni.
Krótko mówiąc, wiosną 1990 roku poczułem się w Pradze jak człowiek ze Wschodu, który pierwszy raz znalazł się na Zachodzie, tyle że ten Zachód był swojski, nie onieśmielał i nie upokarzał.
Robienie z siebie ofiary jest dziś popularnym zajęciem, wszyscy chcą być potomkami ofiar, bo lepiej samemu zgłaszać roszczenia i pretensje, niż wysłuchiwać czyichś spóźnionych żalów.
A co jest alternatywa dla pedagogiki wstydu? To, co PiS nam dzisiaj proponuje-pedagogika megalomanii. Czylii dwa chore zjawiska. Tu nie chodzi o zaden wsytd, tu chodzi o zrozumienie wlasnej historia. Zrozumienie zlozonosci czlowieczenstwa, istoty luszkiej. W sytuacjach, na ktore nie jestes przygotowany, mozesz wyrosnac na bohatera albo stac sie zwyczajnym zbrodniarzem. Pedagogika megalomanii uprawiana przez prawice calkowicie odrzuca fakty i chce spowodowac, ze bedziemy grzeszyc bezkarnie. Bo skoro jestesmy tak wspaniali, to nawet jezeli zdarzy sie jakies potkniecie, nie bedzie ono mialo wielkiego znaczenia.
Kiedyś nad tym pracowałem. Rozcinałem, układałem, przepisywałem. Połowę moich rzeczy, nawet Pociągi pod specjalnym nadzorem przepisywałem pięć czy sześć razy. Zdarzało się, że pisałem trzy warianty i wybierałem ten, który najbardziej mi się podobał, ale Obsługiwałem angielskiego króla napisałem alla prima, na poddaszu, nikt nie odwiedzał mnie przez osiemnaście dni. A kiedy przeczytałem, powiedziałem sobie: z tym się już nic nie da zrobić, koniec, kropka.
Tu nie chodzi o żaden wstyd, tu chodzi o zrozumienie własnej historii. Zrozumienie złożoności człowieczeństwa, istoty ludzkiej. W sytuacjach, na które nie jesteś przygotowany, możesz wyrosnąć na bohatera albo stać się zwyczajnym zbrodniarzem. Pedagogika megalomanii uprawiana przez prawicę całkowicie odrzuca fakty i chcę spowodować, że będziemy grzeszyć bezkarnie. Bo skoro jesteśmy tak wspaniali, to nawet jeżeli zdarzy nam się jakieś potknięcie, nie będzie ono miało wielkiego znaczenia.
Jedwabne jest ważną częścią polskiej historii. Nie najważniejszą, nie przekreśla wielu wielu heroicznych kart polskich dziejów. Ale nie sposób tej części przemilczeć.
Jerzy Urban kiedyś napisał, że w Polsce nie tyle chodzi o antysemityzm, ile raczej o judaizację zła. To bardzo mądra fraza. Najtrudniej przyznać, że coś się samemu źle zrobiło, że to ja jestem winny. Łatwiej powiedzieć, że w UB byli sami Żydzi. To jest judaizację zła.