cytaty z książek autora "Matthew Hancock"
Dieta pozbawiona ryb jest dla Portugalczyka takim koszmarem, jak dla Anglika życie bez herbaty.
Portugalia jest krainą mało żyzną, wręcz jałową, lecz jakimś cudem wiele pokoleń Portugalczyków zdołało tutaj przeżyć.
Wszelki szacunek Portugalczyków do użyteczności zwierząt traci na znaczeniu, gdy zwierzę to na własne nieszczęście okaże się smaczne.
Każdy, kto ukończył studia, ma prawo tytułować się "senhor doutor" (pan doktor). Portugalski system edukacji wyraźnie wynosi osoby wykształcone ponad rzesze analfabetów i każdy absolwent uczelni chce, aby cały świat o tym wiedział.
Wyczucie stylu u Portugalczyków jest odwrotnie proporcjonalne do ich zarobków. Najubożsi mają najlepszy.
Jedną z urzekających cech języka portugalskiego jest to, że podobnie jak jego użytkownicy, którym nigdy się nie spieszy, wypowiedzi też niespiesznie zmierzają do sedna. Po co poprzestać na jednym słowie, skoro można użyć dziesięciu?
Portugalczycy bardzo nie lubią, gdy myli się ich z Hiszpanami. Kiedy obcokrajowiec zwraca się do nich po hiszpańsku, odpowiedzą raczej po angielsku albo po francusku. Hiszpania jest dla nich jak sąsiad z dużym domem i wysokimi cyprysami, które zasłaniają słońce.
Dla Portugalczyka bezdzietność to stan godny najwyższego współczucia.
Bez uzależnienia od kofeiny nie można wyrosnąć na prawdziwego Portugalczyka.
Portugalskie przysłowie mówi: "A galinha da vizinha e mais gorda que a minha" (Kura sąsiadki jest tłustsza od mojej).
Największe ryzyko związane z odwiedzaniem publicznych toalet w Portugalii to wcale nie zarazki, lecz toksyczne opary chemikaliów.
Portugalczycy są mniej więcej tacy sami jak pogoda w ich kraju: w 95% łagodna i ciepła, lecz co jakiś czas zdarzy się burza z piorunami albo pochmurna szarówka.
Portugalczycy postrzegają siebie jako jedną wielką rodzinę i zawsze trzymają się razem.
Portugalczycy są przesądni. W Porto i Lizbonie ludzie wciąż radzą się wróżących z ręki Cyganek albo kupują od nich na szczęście bukieciki wrzosów. Po wsiach wciąż krążą opowieści o duchach i "lobisemens" (wilkołaki), a wielu domach, przede wszystkim na południu, w rejonie Alejtejo, krawędzie budynków obwodzi się niebieską farbą - dla ochrony przed urokiem. Mieszkańcy wsi w dalszym ciągu chętniej dzwonią do miejscowej "curandeira", czyli znachorki, niż do lekarza.