cytaty z książek autora "Victoria Scott"
Każdy z nas ma w domu jakiś powód, dla którego walczy (...).
- Gdzie jest mój palec?! - krzyczy Olivia.(...)
- Gepard go zjadł.
Oczy Olivii robią się tak ogromne, że boję się, iż zaraz wyskoczą z orbit.
- Gepard. Zjadł. Mój. Palec.(...) Co chcecie mi powiedzieć? Że pandora Jaxona zjadła mały palec mojej prawej ręki? Ręki, którą piszę?
- Szczerze mówiąc, zabrał go M-4.(...) Walczyli o niego.
Tak oto zginę, z nożem drżącym w niepewnej dłoni, ale może to dobrze. Może to znaczy, że po tym wszystkim, co przeszłam, moja niechęć do uśmiercenia tych, którzy się dla mnie liczą, dowodzi, że wciąż jestem człowiekiem.
Tak to już w życiu jest: kiedy znajdujesz się w beznadziejnej sytuacji, myślisz sobie: "Przynajmniej nie może już być gorzej". I wtedy życie wali cię prosto w głowę za głupią naiwność.
Takie jest życie, prawda? Bogaci stają się coraz bogatsi, a biedni coraz biedniejsi.
- Uczestnicy stają się tutaj kimś zupełnie innym. Niektórzy zmieniają się w zwierzęta, i to zupełnie zrozumiałe.
- A ty? - prycha Cotton. - Ty zmieniłaś się w zwierzę?
(...)
- Nie udaję, że jestem lepsza niż inni. Każdy popełnił tutaj błędy i ze mną nie jest inaczej.
(...) gdy ludzie patrzą w przyszłość nie widzą niczego, na co chcieliby czekać.
- Heeeeeej, Jaxon!
On nawet nie drgnie.
Olivia patrzy na mnie.
- Myślę, że umarł.- mówi.
- Zapewniam cię, że jeszcze żyję. - mamrocze Jaxon.
Kiedyś katalogowałam sobie knajpki według smaku ciasteczek owsianych. Teraz robię katalog zgonów i przysięgam zemstę.
Jest jakieś piękno w zaglądaniu śmierci w oczy, kiedy się wie, że w każdej chwili można zejść jej z drogi. Kiedy czeka się z ucieczką do ostatniego momentu.
Znajdzie się jeszcze jedno miejsce? - pyta inny głos. Po karku przebiega mi dreszcz, kiedy widzę, kto zadaje pytanie.
Z rozbawieniem wskazuję palcem pysk liska.
- Zjedz te cholery! Dobrze im tak! - krzyczę. Nagle jednak przerywam... - Czekaj, Madox. Nie wiem, czy nie zrobią ci krzywdy.
- Chyba musimy użyć tych krzaków. - Guy spogląda na rękę, którą pocierał liściem, i wygląda na zadowolonego. -Rosną wszędzie w okolicy. Może ty, ja i Dink pójdziemy je zbierać, a dziewczyny będą pilnowały ognia.
- Tak tylko do tego się nadajemy - wtrąca Harper. - Dlaczego nie możemy przy okzaji pilnować piasku? Żeby nam go nie wywiało.
Guy spogląda na nią poirytowany.
- Chcesz iść z nami? Proszę bardzo.
Harper patrzy na niego, potem w ciemne gardło pustyni i zaczyna się wahać.
- Popilnuję piasku.
Odkryłem, że o rzeczach, które nas gnębią, trzeba mówić od razu. To odbiera im moc.
Nie bój nic. Jestem jak studnia. Cokolwiek do mnie trafi, nie wydostanie się.
Do dzieła, Skobel. Nie dla wygranej. Nie dla klasyfikacji. Ale żeby zapamiętać tę chwilę jako noc, w którą biegliśmy z tytanami. Bo ty jesteś tytanem. A ja jestem dziś jeźdźcem.
- Wiesz, co odkryłem? – pyta mężczyzna.
- Nie.
- Odkryłem, że o rzeczach, które nas gnębią, trzeba mówić od razu. (…) To dobiera im moc.
To właśnie Piekielny Wyścig robi z ludźmi. Każe nam wybierać między życiem jednych a drugich. Sprawia, że jesteśmy mniej ludźmi, a bardziej zwierzętami, w desperacji próbującymi chronić członków własnego stada bardziej niż innych.
Guy nigdy nie przeczytałby mi na głos sonetu ani nie pragnąłby pikniku ze mną na plaży, ale robi inne, lepsze rzeczy. Sprawia, że czuję się piękna, z moją krzywą fryzurą i brudem na twarzy. Stoi blisko mnie, kiedy się boję, i odsuwa się, gdy widzi, że potrafię o siebie zadbać. Wierzy, że jestem silna, choć zajęło mu trochę czasu uszanowanie tego. I pozwala mi prowadzić, kiedy wie, że poradzę sobie z tym lepiej niż on.
Udział w Piekielnym Wyścigu przypomina uzależnienie od narkotyków. Jeden mały krok prowadzi do następnego i zanim się zorientujesz, znajdujesz się w sytuacji bez wyjścia. Nie masz pojęcia, jak to się stało, że twoje życie tak bardzo oddaliło się od tego, co było wcześniej.
Jeśli włosy poskręcają mi się jeszcze bardziej, zetnę się na łyso.
Spędziliśmy wiele dni na odpoczynku i rekonwalescencji. Omówiliśmy ten wyścig na wszystkie możliwe sposoby. A przede wszystkim obserwowaliśmy i czekaliśmy na następną przeszkodę. Zanim zostaliśmy uczestnikami, wierzyliśmy w przyszłość. Teraz żyjemy chwilą i wiemy, że nie będzie jutra, jeśli nie zdobędziemy go dzisiaj.
- To nie jest śmieszne!
- Wszystko jest śmieszne - stwierdza rozdrażniona Harper.
- Jak wy to robicie? - Cotton chodzi tam i z powrotem po jaskini. - Jak możecie udawać, że jest okej, kiedy ci ludzie robią wszystko, żeby nas złamać? Nie zauważyliście, że od wyścigu na oceanie jest już tylko gorzej? Każdego dnia coraz gorzej! Czasem nie wiem, czy w ogóle chcą, żebyśmy przeżyli!