cytaty z książek autora "Olga Drenda"
Nie po to z kimś jestem, żeby nie być częścią jego życia. Od spotykania się od czasu do czasu, kiedy najdzie mnie ochota, to ja mam kolegów i koleżanki.
A kto chciałby pamiętać, że bywał głupi, skoro może wystarczy wyciągnąć wnioski, dzisiaj już postąpić nieco mądrzej?
Jeśli ktoś się kieruje jedynie tym, że nie chce być sam, to będzie traktować drugiego człowieka jak lorem ipsum, tekst zastępczy, który ma tylko wypełnić miejsce, i nie zauważa w nim albo w niej innej osoby, jedynie funkcję.
Bez naiwności, a nawet odrobiny głupoty, człowiek byłby nieznośny.
Poza tym stan zakochania jako taki jest koszmarny. Przecież to jest nieustające napięcie i lęk, straszny lęk przed odrzuceniem, przed obnażeniem, przed tym, że ta obca w sumie osoba staje się nagle powodem twojego pełnego animuszu wstawania codziennie rano. I co, jeśli nie napisze? No przecież wtedy rozpacz. Tu jeszcze bardziej niż w innych przypadkach ma się ochotę powtórzyć: nie ma czegoś takiego jak szczęście, jest ulga. Te euforie zakochaniowe, od których nie chce się jeść i nie chce się spać, to moim zdaniem nic innego jak tylko skumulowane uczucie ulgi, że ta osoba w dalszym ciągu jest, że pisze i że nas jednak nie odrzuciła,nie zniknęła jak nasi rodzice w dzieciństwie.
Jeśli jesteś z Małgosią, a nadal myślisz o Anicie, zastanów się nad swoim życiem, udaj się w odosobnienie, wyczyść pamięć podręczną z nieaktualnych danych.
Nie, miłość jako gra to jest jakieś koszmarne nieporozumienie. Tak na to patrzyłam, kiedy miałam dwadzieścia lat i wstydziłam się, że jestem z Falenicy i że żyję. Tak nie można, od takiego podejścia dostaje się raka, nałogów, a przede wszystkim, żyjąc, traci się życie.