cytaty z książek autora "Jean Vanier"
Kochać kogoś to znaczy przeznaczyć dla niego miejsce w swoim sercu, to nosić tego kogoś w sobie, pozwalając by ów ktoś wypełnił i ożywiał tę duchową przestrzeń swoją fizyczną obecnością.
Rozumiem złożoność kwestii aborcji. Wyznam Ci, ze z trudem przychodzi mi akceptować tych, którzy krzyczą w obronie życia, ale w żadnej mierze nie troszczą się o dzieci, które mają się narodzić, ani o ich rodziców, ażeby mieli życie możliwie najbardziej ludzkie. W naszym społeczeństwie rywalizacji, w którym króluje tyrania normalności, boję się, że usiłujemy ignorować wartość ludzkiego życia od momentu jego początku aż do naturalnego końca. Zamiast nawiązać więź ze słabymi, staramy się ich eliminować, w każdym razie odsuwać. Zamiast pracować na rzecz społeczeństwa wzajemnej pomocy, gdzie angażujemy się jedni wobec drugich, gdzie słabi i silni żyją razem, wymaga się perfekcji i doskonałości za wszelką cenę. Ta cena grozi eliminowaniem słabych.
Czułość jest w sercu Arki. Jest pełnym szacunku dotykiem, daje bezpieczeństwo, objawia wagę i uświęconą wartość drugiego, staje się wezwaniem do wzrostu. Tak, istnieją seksualność, pożądanie, miłość ekscytująca i namiętna, rozkosz i przyjemności, ale jest także czułość. Słuchanie drugiego jest zbudowane z czułości - nie z osądu, ale po prostu z przyjęcia osoby. Słuchanie całą swoją istotą, całym swoim ciałem, aby przyjąć go takim, jakim jest, nie aby go posiadać, ale by go wyzwolić i by mógł się stać sobą.
Miłość to nie tylko radość w chwili spotkania, lecz także wola podtrzymywania drugiego, niesienie go na rękach i udzielanie mu pomocy w chwili próby. Miłość to posługa i dobro w życiu codziennym.
Osoby dotknięte niepełnosprawnością, wobec których w większości przypadków społeczeństwo nie reaguje inaczej, jak odrzuceniem, wydaleniem, przeniesieniem, wykluczeniem: "czarna strefa", krótko mówiąc, którą ci "politically correct" nazywają teraz "strefą solidarności", co dla zainteresowanych na to samo wychodzi. "Nic nie da się z nimi zrobić, nie ma dla nich wśród nas miejsca. Nie ma potrzeby ulepszać ich miejsc życia, szkół przedsiębiorstw, rozrywek, świąt zwanych feriami i innych udogodnień, aby nadal udawać, że to jest możliwe do urządzania. Niech idą gdzie indziej, o n i kosztują nas już wystarczająco dużo!"
Przesadzam? Odrobinę. Aby obudzić umysły lub to, co z nich zostało. Ale oboje wiemy, że takie jest powszechne rozumowanie. Teraz rozumowanie jest mniej ostentacyjne - po wielu obywatelskich i charytatywnych akcjach, ale taka jest rzeczywistość, niestety!
Chciałbym, żeby Arka była przystanią, gdzie każda osoba w sytuacji upośledzenia mogłaby realizować się w sposób najbardziej pełny, znaleźć swoje miejsce, rozwijać swój potencjał, swoją zdolność do usamodzielniania się i dawania życia innym. Arka mogłaby zatem dawać świadectwo o stylu życia, w którym dominuje prymat więzi międzyludzkiej, wzajemna pomoc i wspólne życie.
Nikt nie twierdzi, że wszyscy jesteśmy tacy sami i nawet najbardziej pozbawionym możliwości komunikacji udaje się zakomunikować wszystkim, którzy zechcą poświęcić trochę uwagi ich pozalingwistycznej ekspresji, że istnieje wiele rozmaitych hierarchii, upodobań, zależności, osobliwości i przypadłości, mniej lub bardziej pożądanych.
W Arce często konfrontujemy się ze śmiercią. Wszyscy ci, których przyjęliśmy, przychodzący z instytucji pełnych cierpienia, szpitali psychiatrycznych albo znajdujących się w trudnej sytuacji życiowej, często doświadczali braku miłości w swoich rodzinach, czuli się "do niczego" i myśleli nawet, że są przyczyną kresu szczęścia swoich rodziców. Straszne uczucie, czuć się winnym z powodu swojego istnienia, że nie ma się miejsca tu, na ziemi. Tak, istnieje wiele rodzajów śmierci...
Od zawsze ludzie dzielili świat na dobrych i złych, normalnych i nienormalnych. Dobrzy to była "moja grupa", "moja klasa społeczna", "moja kultura", "moja religia", w której mniej lub bardziej skupiam się na sobie. Ci dobrzy są piękni i odnoszą sukcesy, ich rodzice i dziadkowie są z nich dumni. Źli znajdują się w więzieniu, na ulicy, są alkoholikami, przylepia się im etykiety imbecyli, szaleńców, osadza w przytułkach, to także "dzicy", "obcy", wyrzuceni na margines, obłożeni klątwą...
Obie grupy oddziela strach.