cytaty z książki "Kłamca"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
- W Niebo też nie wierzę.
- Jakoś niespecjalnie przeszkadza mu to istnieć.
Loki stanął na palce i pocałował Gabriela.
– Aniołku, nie rób scen. Jak możesz być tak małostkowy?
– Jeszcze raz mnie pocałujesz – Gabriel ze wstrętem wytarł policzek – a zobaczysz, dlaczego zwą mnie posłańcem śmierci.
Michał raz jeszcze zbliżył płonący miecz do torsu wisielca.
– Tym razem wypal coś dłuższego – poradził Loki, oglądając czarne ślady na piersi demona układające się w imiona egzorcystów. – Na przykład Konstantynopol albo Już nigdy nie będę próbował spiskować z szatanem przeciwko armii Nieba, tak mi dopomóż Bóg. A najlepiej i jedno i drugie.
– Ale po co o robimy? – zapytał archanioł. – Przecież on i tak nie umie czytać.
– Słusznie – zgodził się Kłamca. – Napisz mu więc alfabet. A przy każdej literze narysuj przykład. Przy A wytnij mu jego gębę, tak łatwo zapamięta, przy B...
– Bałwana? – podpowiedział Michał.
– Nie, coś ty?! Przecież on z Persji jest, śniegu na oczy nie widział. Może lepiej banana, albo od razu całą kiść, żeby z księżycem nie pomylił.
- Co tu się stało? - zapytał Loki, stając w progu piwnicy.
Siedzący na przewróconej ambonce Gabriel nawet na niego nie spojrzał. Wzruszył tylko
ramionami.
- Michał dał się ponieść emocjom.
Loki zszedł powoli po śliskich od krwi stopniach i podniósł dłoń leżącą w kałuży wosku.
Przytaknął z uznaniem.
- I on to wszystko sam? Z emocji? Nie ma co, wrażliwy typ...
- Jesteś... aniołem?
- Pewnie - zakpił nieznajomy - tylko skrzydła zostawiłem w przedpokoju, by nie nabłocić.
- Pan narusza moją prywatność! Proszę stąd natychmiast wyjść albo zaraz zadzwonię na policję.
Przybysz westchnął ciężko.
- Ciekaw jestem, co im powiesz. "Przepraszam, panie władzo, ale przyszedł do mnie jakiś facet i nie pozwala mi się powiesić"?
Loki, gość od brudnej roboty. To właśnie ja... I nie musisz klaskać.
- Znowu przyszedł ten pan. Siedzi na ławce naprzeciwko i gapi się w nasze okna.
Kobieta usiadła i przetarła powieki.
- Jaki pan?
Johny zamyślił się, po czym wyrecytował z pamięci:
- Ten skurwiony wielbiciel psich tyłków i właściciel najmniejszego fiutka w całym pieprzonym stanie.
- Komornik przyszedł? - skojarzyła własne słowa.
Wiesz - odparł Loki - gdyby nie ten twój słynny anielski defekt, kazałbym ci się pieprzyć.
Cóż, gdyby nie było to tak bezdennie głupie, powiedziałbym, że to nawet sprytny pomysł.
Ładne dziewczyny są jak wybory prezydenckie. Nieustanna walka między republikańską głową a demokratyczną dupą.
Bądź przeklęty, Loki... Źdźbło trawy przewędrowało z jednego kącika ust do drugiego. - Zobaczę co da się zrobić.
Znasz Świętą Księgę,Światowidzie? - Elf wydawał się naprawdę zdziwiony.
-Znam wiele świętych ksiąg,Loki,trzeba znać zwyczaje wroga
Odsunął marynarkę. Do pasa miał zamocowaną skórzaną torebkę z Pismem Świętym i drewnianym krzyżem. Wiedział, że gdyby przyszło co do czego, żaden z tych przedmiotów nie zdałby mu się na nic, ale czasem trzeba zachowywać pozory. Wierni patrzą.
Siądź gdzieś sobie i poczekaj aż będę gotów... to znaczy gotowa.Pięć Minut.
Minęło jednak dobre pół godziny, zanim Kłamca wyszedł z łazienki.
Znudzony archanioł wstał [...] ,ale zastygł z pół otwartymi ustami. Nawet mimo daru odporności na kobiece wdzięki długo nie mógł się napatrzeć na czerwoną suknię z sięgającymi biodra rozcięciem, trójkąt głębokiego dekoltu, doskonale opalone ramiona i ... Stałby tak pewnie jeszcze długo, gdyby z zachwytu nie wyrwało go gniewne chrząkanie .
- Mógłbyś przestać? - skrzywił się Loki - Jesteś w końcu aniołem. A ja, wbrew pozorom, facetem.
Michał uważniej przyjrzał się bogini.
- Czy twój mąż mówił ci kiedyś, że jesteś niezwykła? - zapytał, ruszając do
wyjścia.
Sygin uśmiechnęła się.
- Po kilka razy dziennie. Ale to Kłamca. Prawdziwy kowal kłamstw, jeśli idzie o
ścisłość.
Odyn zamknął oczy i z potwornym wysiłkiem wycharczał:
- Dlaczego?
Sygin pochyliła się jeszcze niżej i siłą uniosła mu powieki, zmuszając władcę Walhalli do spojrzenia jej prosto w oczy.
- Krzywd uczynionych rodzinie się nie wybacza - wyszeptała. - Nigdy.
- Wydobrzeje? - ponownie zwrócił się do Gabriela.
- Kto wie, miała wiele szczęścia. Jest żywa i w jednym nietlącym się kawałku. Może ktoś nad nią czuwa.
Znalazł anioła dopiero w parku po blisko dwóch godzinach poszukiwań. Skrzydlaty opiekujący się niewątpliwie którymś z czterech starców zgromadzonych wokół stoliczka z kamienną szachownicą, siedział nonszalancko na poręczy ławki i wachlując skrzydłami dłubał słonecznik.
Robert Majnicki nie był satanistą. Prawda, nosił pentagram, czytał Czarną Biblię i pluł na widok krzyża, ale to wszystko raczej z przyzwyczajenia niż z prawdziwej potrzeby.
- A opowiadałem już - zapytał - jak pewnego razu byłem z kumplami w Egipcie? Idziemy sobie brzegiem Nilu i nagle jeden mówi do mnie: Patrz, jaki fajny wąż. Zacząłem się rozglądać, a on do mnie: Stoisz mu na głowie, idioto. Rzeczywiście stałem i do tego depnąłem tak niefortunnie, że biedakowi wylazły ślepia. Oczywiście wzięliśmy go ze sobą. Smakował jak kurczak, a pasek z jego skóry pewnie do dzisiaj leży gdzieś w szafie.
Wąż syknął i dwie krople wpadły do kielicha jedna po drugiej. Mężczyzna zarechotał.
- Jak chcesz, to opiszę ci dokładnie, jak wyglądał - zaproponował. - Może to jakaś twoja rodzina. Nie chcesz? A opowiadałem ci, jak to podobno ten kretyn Herkules udusił dwa węże w kołysce? Aegir mi opowiadał. Był podobno wtedy w tamtej okolicy. Czujesz? Niemowlak. Tamci dwaj zaczaili się na dzieciaka, a tu figa! Wiesz, co to jest figa, pełzaczu? A może wiesz, co to gówno? Wpełzłeś kiedyś w jakieś?
- Jeśli powiesz to, o czym myślę... - zaczął Loki.
- Dobrze myślisz - przerwał mu Gabriel. - Chcę, żebyś tu posprzątał.
(...)
- Są co najmniej trzy powody, dla których nie powinienem brać tej roboty - powiedział. - Po pierwsze, z całą pewnością jestem uczulony na detergenty. Jeszcze nie byłem u lekarza, ale na pewno tak jest. Po drugie nie wywiązałem się jeszcze z ostatniego zlecenia od Michała. I po trzecie...chyba mi się nie chce.
Loki otworzył oczy. Jak na zawołanie do jego umysłu jęły intensywnie dobijać się wydarzenia z wczorajszego wieczora. Pamiętał, że przegrana zapewniła mu nową robotę, przypomniał sobie nawet, jak jeden z aniołów pisał mu na ręce adres jakiejś kobiety, tak żeby na pewno nie zgubił... Za nic jednak nie potrafił sobie przypomnieć, skąd wziął się nagi w tym pieprzonym polu kukurydzy.
- Nie trudź się Susan. - Loki skrzywił się w pełnym złośliwości uśmiechu. - Nie jest zbyt rozgarnięty i na dodatek nie zna angielskiego. Wyobrażasz sobie? Ale masz rację. Warto się było potrudzić.
- Ty? Potrudzić? - zapytała rudowłosa z rozbawieniem. - Ależ skarbie, zawsze miałaś każdego jakiego tylko zapragnęłaś.
Blondynka uśmiechnęła się promiennie. Jak myśliwy, który ustrzelił największego jelenia.
- Odbiłam go temu znanemu piosenkarzowi. Wiecie, temu od ładnych ballad i piosenek o świętach. Staruszek trochę robił sceny.
- Chesz powiedzieć, że on.. - Metyskę aż zatkało ze zdumienia. - Znaczy twój i... on... a teraz ty... razem? Prawdziwy gej! Jak tego dokonałaś?
Zapadła pełna podziwu cisza. Zadowolony Loki upajał się wrażeniem jakie zrobił. A jeszcze bardziej tym, że tak naprawdę Gabriel rozumiał każde jego słowo i w przeciwieństwie do bywalców salonów miał konserwatywne poglądy.
Stał przecież przy Michale, gdy ten palił ogniem Sodomę, a teraz w oczach tej trójki dziewczyn sam był... sodomitą.
Archanioł przełożył broń do lewej ręki, a prawą dotknął szyi Astowidada. Powoli wstał i zerknął na egzorcystę
-Czy demon może umrzeć że strachu? - zapytał.
Loki zdumiony podkręcił głową. Kąciki ust Michała znów uniosły się w uśmiechu.
-A chcesz się założyć?
- Czy ja dobrze słyszałem? - zapytał stojącego najbliżej dzieciaka. - Czy ona właśnie kazała mi się pierdolić?
- A, zapomniałbym - powiedział po chwili, raz jeszcze spoglądając w lusterko. Tak jak się spodziewał, złudzenie minęło. - Twoi mili goście zostawili ci niespodziankę. Pod moim siedzeniem jest czarna walizka.
Rosie sięgnęła po nią i otworzyła. Zaparło jej dech. - Ile tego jest? - wykrztusiła. - W sam raz, byś zaprosiła mnie na obiad, nie uważasz? Sądzę, że najwyższy czas coś zjeść. Odwrócił się i spojrzał na Johny’ego. - Masz na coś ochotę, partnerze? - Hamburgera wielkiego jak cały stan - zawołał chłopiec, rozkładając ręce. - Jak Teksas? Mam nadzieję, że będą mieli dość keczupu.
Kobieta usiadła i przetarła powieki.
- Jaki pan?
Johny zamyślił się, po czym wyrecytował z pamięci:
- Ten skurwiony wielbiciel psich tyłków i właściciel najmniejszego fiutka w całym pieprzonym stanie.
- Komornik przyszedł? [..]
- Tak, mamo.
Nie nazywają mnie kłamcą dlatego, że umiem dobrze celować.