cytaty z książek autora "Edyta Świętek"
(…) od tego są bliscy. Musimy sobie pomagać i trzymać się razem. W tym jest nasza siła. (...) Dzisiaj ja pomagam jemu, kto wie, czy jutro on nie pomoże mnie?".
No proszę!Będzie ze mnie teściowa jak się patrzy.Jeszcze jej nie znam,a już mnie franca wkurza.
Zawsze jest jakieś jutro, na które warto czekać.
I wierzę, że to jutro niebawem nadejdzie.
Skrywane tajemnice wychodzą na jaw, a inne wciąż spowija mrok przeszłości. A życie toczy się dalej, choć niełatwe, problemowe, ale jednak z iskrą miłości. Bo tylko ona potrafi udźwignąć niewyobrażalne.
Na domiar złego władza jak tylko mogła szczuła ludzi przeciwko sobie,bowiem skłóconym i nieufnym
motłochem łatwiej manipulować.
Mamusiu? – Przystanął w drzwiach. – Tak? – Boję się – przyznał. – Słyszałem krzyki i strzały. Czy to wojna? – ponowił wcześniej zadane pytanie. – Nie. To tylko nieporozumienie. Straszne nieporozumienie, bo Polak staje przeciwko Polakowi. Żyjemy w trudnych czasach.
Zapamiętaj, synu, że ze wszystkich dóbr tego świata czas jest najcenniejszy, bo nie można go w żaden sposób odtworzyć ani pomnożyć. Raz utracony nigdy nie powróci.
Ładna sukienka nie sprowokuje przyzwoitego mężczyzny do niecnych czynów. Podobnie jak waciak i zgrzebny przyodziewek nie uchronią przed złym człowiekiem.
Czasami ludzie szukają daleko tego, co jest blisko.
Kiedyś aleją Róż spacerowali przede wszystkim ludzie o jędrnych, rumianych twarzach. Popychali wózki z małymi dziećmi, pilnowali nieco starszych pociech. Teraz coraz częściej widać było tę samą dziatwę – już wyrośniętą i posiwiałą, jak popycha przed sobą wózek ze zniedołężniałym ojcem lub schorowaną matulą. Synowie i córki Nowej Huty prowadzili pod rękę rodziców.
W liścikach były nagryzmolone serduszka, kwiatki, połączone plusem inicjały, a nawet obco wyglądające słówko love, które oznaczało ponoć wielką miłość.
Mąż, który ma poczucie winy, może okazać się bardzo użyteczny.
Czasami leżał nocą w łóżku z rękami założonymi pod głowę, patrzył w sufit, lecz zamiast niego widział falujący na wietrze kosmyk ciemnych włosów i iskierki migoczące w oczach pielęgniarki.
Bogumiła – powtarzał. – Bogu-miła…
Pragnął o niej zapomnieć, lecz nie potrafił.
Uświadamiał sobie, że dzieli ich przepaść. Ona była panienką z lepszego świata – dobrego domu. Wykształconą i elokwentną. On był tylko zwykłym chłoporobotnikiem.
Ludzie już tacy są, że potrzebują się czasami nakarmić ludzką krzywdą.
Małżonkowie kłócili się o wszystko: o to, co zrobili i czego nie zrobili. O słowa, które padły, i o te, których nikt nie wypowiedział.
Niekochane dzieci zawsze mają pod górkę, nam wiatr wieje w oczy, sypie piachem pod powieki.
Człowiek nie powinien być pazerny na zbyt wiele dóbr doczesnych. Na tamten świat i tak pójdzie boso. Nie weźmie ze sobą ani złotóweczki.
Na nowo nauczyła się cieszyć tym, co ma, gdyż bez wątpienia nie brakowało osób, które los doświadczył jeszcze ciężej.
To jest pokój, Bronku? Nie! – Sam sobie udzielił odpowiedzi. – To dalej jest wojna, tylko że teraz bije się Polak z Polakiem”.
Zrozum w końcu, że miłość to nie jest stan posiadania drugiej osoby na wyłączność. To jest także poświęcenie się dla kogoś i rezygnacja z egoistycznych pragnień.
Kobiety - pomyślał. Lepiej je podziwiać na odległość. Dotknięcie grozi niebezpieczeństwem, a nawet trwałym okaleczeniem serca.
On bardzo dobrze wiedział, jak to jest, gdy ziemia usuwa się spod nóg, a obok nie ma nikogo, kto dodałby otuchy i zapewnił, że świat się nie kończy. Przytulił Elwirę i pogłaskał po plecach. Wiele dałby za to, aby ten gest choć trochę ukoił jej ból. Nagle pomyślał o tym, jak krucha i drobniutka jest istota, którą trzyma właśnie w ramionach. Mimo że miała mnóstwo przyjaciół i wszyscy bardzo ją lubili, była rozpaczliwie samotna.
Dbała o niego najlepiej jak tylko potrafiła. Biegała z nim od lekarza do lekarza. Pilnowała kolejnych badań, wyników, wizyt. Trzymała go za wysuszoną, kościstą rękę, gdy stawiano następne złe diagnozy. Nie płakała, nie lamentowała. Cierpiała po cichu, a całemu światu pokazywała pełną optymizmu twarz. Każdego dnia znajdowała dość siły, aby uśmiechać się do męża, który gasł w oczach.
Kochasz mnie? – zapytał.
Kocham – odparła, czując jak po jej policzkach spływają wielkie krople łez.
Mogę pocałować cię po raz ostatni?
Zamknęła oczy i ledwo widocznie pokiwała głową.
W Nowej Hucie naród był bardziej krnąbrny niż na prowincji. Tam wystarczyło huknąć jakimś przekleństwem, walnąć pięścią w stół, postraszyć odsiadką, a zaraz ludzie schodzili mu z drogi. Mieszkańcy miasta każdą sposobność wykorzystywali do drwin i nawet śmieli się z tego, za co można było trafić do aresztu.
Miłość nie jest przygodą, lecz smakuje całym człowiekiem.
Jego zdaniem to nie w sercu lokowane były uczucia, lecz właśnie w duszy, która powodowała, że ów mięsień szybciej łomotał. To dusza sprawiała, że myśli żywiej przelatywały przez głowę, a krew zdawała się pulsować w jakimś szaleńczym tempie. Serce umierało wraz z ciałem. Było tylko zlepkiem komórek podlegających procesowi śmierci.
A czyż miłość nie była wieczna?
Czasami odnosił wrażenie, że upiór nie opuści go aż do grobowej deski. Będzie dusił kościstymi palcami, jęczał w ucho, zerkał pod powieki udręczone brakiem snu.