cytaty z książki "Blask"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Niektórzy mówią, że i tak nie mamy wpływu na to w kim się zakochujemy - to miłość wybiera nas. Zdarza się i tak, że oddajemy serce komuś, kto jest zupełnym zaprzeczeniem tego, czego - jak nam się wydawało - szukaliśmy w drugim człowieku.
Każdy kiedyś przegrywa, lecz i z porażki można wiele wynieść.
To chyba w ludziach najsmutniejsze - ich najważniejsze myśli i uczucia często umykają niewypowiedziane i mało kto umie je właściwie odczytać.
-Widziałaś już jakieś ciacha
-Nie- powiedziałam- w stołówce widziałam tylko batoniki.
Są rzeczy, które na zawsze pozostaną poza ludzką zdolnością pojmowania.
W jej twarzy ujrzałem anioła
W oczach odbicie swe
Nie różniło nas nic, mnie i jej
Oboje złączył kłamstwa grzech
On był mi przyjacielem
On był przyszłością mą
Początkiem, końcem, przeznaczeniem
Z nim swój na wieki złączę los
Z oceanu błogiej nicości trafiłam wprost na rozpędzoną karuzelę wrażeń.
Czasem lepiej nie doszukiwać się tej pewnosci na siłę. Życie nie jest czarno-białe, pełno w nim szarości
Jednym z najbardziej niezrozumiałych dla mnie ludzkich określeń było słowo miłość. Tak wiele znaczeń związanych z tym jednym słówkiem! (...) Czy dla wyrażania najgłębszych emocji nie powinno istnieć inne, osobne pojęcie?
- Masz już jakis pomysł na to, z kim chciałabyś pójść? - Molly szturchnęła mnie znacząco.
- Jeszcze nie. - Nie chciałam rostrząsać tej kwestii. - A ty?
- No więc - Molly ściszyła głos - Casey powiedział Taylah, że słyszał jak Josh Crosby mówi Aaronowi Whitemanowu, że Rayan Robertson zastanawia się, czy mnie zaprosić!
Wiele, o wiele już temu lat
Nad brzegiem, gdzie ocean grzmi
Żyła dziewczyna, jak wonny kwiat
Imię jej było Annabell Lee.
Jam w tym dziewczęciu miał cały świat
A sam znów światem byłem jej
Oboje dziećmi byliśmy tam
Nad brzegiem, gdzie ocean grzmi
Lecz jak my się kochali, snadź nie kocha Bóg sam
Ja i moja Annabell Lee
Taką miłością, że z niebieskich bram
Seraf zazdrościł mnie i jej
I to był powód, że ach, dawno już
Nad brzegiem, gdzie ocean grzmi
Wiatr zawiał z chmury i pęd wściekły burz
Uniósł piękną Annabell Lee
Że jej niebieski krewny, anioł stróż
Przyszedł i zabrał ją mi
Aby ją zamknąć w grób na wieki już
Nad brzegiem, gdzie ocean grzmi
Anioł, co w pół tak szczęśliwe wiódł dnie
Zazdrościł szczęścia - mnie i jej
Tak, to był powód (jak każdy to wie)
Nad brzegiem, gdzie ocean grzmi
Że wiatr przeleciał w ciemnej nocy mgle
Porywając, zabijając moją Annabell Lee
Lecz uczuć naszych nie przemogło nic
I wielu starszych ode mnie i jej
Wielu mądrzejszych - kochało snadź mniej
Ani niebieskie duchy jasnych lic
Ani szatan pod morzem, co grzmi
Nie oddalą śmierci falą mej duszy od jej
Mojej pięknej Annabell Lee.
Księżyc błyśnie zza mgły
Wnet obiegną mnie sny
O mojej pięknej Annabell Lee
Gwiazd rozświecą się skry
Z nich mi jasny wzrok lśni
Mojej pięknej Annabell Lee
Co noc czuwam tak tam
Przy jej boku wciąż trwam
Mej błogiej, mej drogiej,
Którą jedną tu znam
Na brzegu, gdzie ocean grzmi
Na jej grobie nad morzem, co grzmi.
(...)-Jeśli stracisz dziewictwo z gościem, w którym jesteś zakochana, wszystko pójdzie w diabły.
-Ale dlaczego?
-Dlatego, że kiedy cię zostawi, wyjdzie na to, że oddałaś mu coś, co mogłaś ofiarować tylko raz i czego nie da się już odzyskać. Jeśli zaś podarujesz to komuś, na kim ci nie zależy, nie będzie później tak bolało.
-A jeżeli on mnie nie zostawi?(...)
-Uwierz mi, Beth, wszystko ma swój koniec.
Przyglądając mu się, zrozumiałam, iż oto widzę przed sobą cały mój świat: miał nieco ponad metr osiemdziesiąt wzrostu i leżał na moim łóżku. W tej samej chwili zdałam sobie sprawę, że nigdy nie zdołam go opuścić.
-Kocham cię-powiedział,zapadając w drzemkę.
-Ja ciebie bardziej-rzuciłam zaczepnie.
-Nigdy w życiu-odparł Xavier, na nowo rozbudzony. -Ja jestem większy, więc mieszczę w sobie więcej miłości.
-Za to u mnie jej cząsteczki są lepiej skompresowane, a co za tym idzie, liczniejsze.
Roześmiał się.
-Ten wywód to czysta abstrakcja. Nie liczy się.
-Opieram go na tym, jak bardzo za tobą tęsknię, gdy cię przy mnie nie ma.
-A skąd ty możesz wiedzieć, jak ja za tobą tęsknie? Dysponujesz może wbudowanym tęsknotomierzem, który pozwala na regularne odczyty?
-Jestem dziewczyną, tęsknotomierz jest w moim przypadku częścią podstawowego wyposażenia.
-Możesz rozmawiać ze mną, o czym tylko zechcesz.
-No więc... - zaczęłam - nie bardzo wiem, jak to powiedzieć... a nie chciałabym, żeby to źle zabrzmiało...
Usiadł gwałtownie, odgarniając włosy z oczu, wyraźnie zaniepokojony.
-Zrywasz ze mną? - zapytał.
-Co takiego?! Nie, oczywiście, że nie. Wręcz odwrotnie.
-A. - Opadł na plecy, uśmiechając się leniwie. - W takim razie masz zamiar mi się oświadczyć.
- Nie ułatwiasz mi tego - rzekłam z pretensją w głosie.
Molly podeszła do nas, zataczając się. - Jak leci? - zagadnęła, zbyt zadowolona, by przejmować się obecnością Xaviera. - Co piła Beth? - zwrócił się do niej. - Zwykły koktajl. Głównie wódka. A co, Beth, źle się czujesz?
Leżałam, wsłuchując się w miarowy oddech Xaviera. Mając go tak blisko, wtulona w jego opiekuńcze ramiona, czułam się bezpieczna, zamknięta w ochronnym kokonie. Pomimo iż był tylko człowiekiem, wydawało mi się, że potrafi obronić mnie przed każdym możliwym zagrożeniem. Nie przestraszyłabym się nawet zionącego ogniem smoka, ponieważ on był ze mną.
Xavier Woods wyglądał na rozbawionego tą sytuacją. Usiadłam obok niego, starając się nie patrzeć w jego kierunku, tylko skupić na odnalezieniu w podręczniku strony, której numer pan Collins zapisał na tablicy. - Możesz mieć trudności z nauką francuskiego z tej książki - powiedział Xavier półgłosem. Zażenowana stwierdziłam, że w pośpiechu wzięłam niewłaściwy podręcznik. Przede mną leżała nie gramatyka francuska, lecz "Historia rewolucji francuskiej".
Wówczas jedna ze ścian pękła, jakby rozerwana eksplozją. Przez chwilę mogłam zobaczyć opustoszałą ulicę w dole, a potem pokój wypełniła oślepiająca jasność. Jake cofnął się chwiejnie, zasłaniając oczy. Z rumowiska wyłonił się Garbiel. Skrzydła miał rozpostarte, a w ręku trzymał miecz wyglądający jak snop białego światła. Długie rozpuszczone włosy powiewały za nim niczym wstęgi utkane z czystego złota.
[...]
Spróbowałam usiąść i ujrzałam mojego brata wynurzającego się z płomieni. Światło spływało po nim strumieniami. Biły od niego taki blask i piękno, że oczy niemal bolały od patrzenia. Przeszedł przez ogień, stanął naprzeciwko Jake'a i po raz pierwszy zobaczyła, jak na twarzy tego drugiego pojawia się strach. Opanował się jednak błyskawicznie, rozciągając usta w drwiącym uśmieszku.
Dobre uczynki muszą wynikać z naszej nieprzymuszonej woli. Jeśli ktoś ma pewność, że zostanie osądzony, zrobi wszystko, by uniknąć kary.
Dlaczego jedni zasługują na godziwe życie bardziej niż inni? Nikt nie powinien cierpieć głodu i samotności, marząc tylko o tym, aby jego smutny los dobiegł końca.
Życie wydaje się zbyt złożone, by mógł nim rządzić przypadek.
To, że ty nie rozumiesz, na czym polega miłość, nie czyni jej czymś złym.