cytaty z książki "Słowa i rzeczy. Archeologia nauk humanistycznych. Tom 1"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
(...) zwierzęta dzielą się na: a) należące do Cesarza, b) zabalsamowane, c) tresowane, d) prosięta, e) syreny, f) fantastyczne, g) bezpańskie psy, h) włączone do niniejszej klasyfikacji, i) miotające się jak szalone, j) niezliczone, k) narysowane cienkim pędzelkiem z wielbłądziego włosia, l) et cetera, m) które właśnie rozbiły wazon, n) które z daleka są podobne do much.
Źródłowość w człowieku – paradoksalnie – nie mówi o czasie jego narodzin, ani o pierwszym ośrodku krystalizacji doświadczeń; wiąże go natomiast z tym, co mieści się w innym czasie, i wyzwala w nim to, co nie jest mu współczesne; nieustannie, w ciągle ponawianym mnożeniu się, pokazuje, iż rzeczy zaczęły się wcześniej od niego i że z tego powodu nikt, czyje doświadczenie zostało w całości ustanowione i ograniczone przez owe rzeczy, nie zdoła określić źródła.
Człowiek jest wynalazkiem, którego historia – jak bez trudu wykazała archeologia naszej myśli – jest krótka. A koniec, być może bliski. Gdyby ów układ znikł tak samo, jak się pojawił, gdyby wskutek jakiegoś wydarzenia, którego możemy co najwyżej przeczuwać możliwość, lecz którego formy i oznak jeszcze nie znamy, układ ten uległ zachwianiu – wówczas możemy założyć, że człowiek zniknie, niczym oblicze z piasku na brzegu morza.
Problem ów polega na pytaniu, czy człowiek rzeczywiście istnieje. Za zabawę w paradoksy uważa się przypuszczenie, choćby na chwilę, że mógłby istnieć świat, myślenie i prawda, gdyby nie było człowieka. Tak zaślepiła nas jego świeża oczywistość, że nie zachowaliśmy nawet we wspomnieniach nie tak znów odległych czasów, gdy istniał świat, jego ład, ale nie człowiek. Jasna staje się zatem wybuchowa siła, jaką mogła mieć dla nas – a i jeszcze ją ma – myśl Nietzschego, kiedy zapowiedziała, jako bliskie wydarzenie, Obietnicę-Groźbę, że wkrótce już nie będzie człowieka – lecz nadczłowiek; w filozofii Powrotu znaczyło to, że człowiek dawno zniknął i nie przestaje znikać, że współczesna refleksja o człowieku, nasza troska o niego, nasz humanizm spokojnie drzemie przy jego groźnie pomrukującym nieistnieniu. Czyż nie trzeba nam, którzy czujemy się związani za skończonością, tylko do nas należącą i otwierającą nam w poznaniu prawdę świata, przypomnieć, że śpimy u boku tygrysa?
Literatura musi teraz zwijać się w wieczystym zwrocie ku sobie, zupełnie jakby treścią dyskursu literackiego miało być wyłącznie wypowiadanie jego własnej formy: literatura zwraca się ku sobie jako pisząca subiektywność bądź próbuje uchwycić – w tym samym ruchu, z którego powstaje – istotę wszelkiej literatury. Tym oto sposobem wszystkie zostawione przez nią ślady prowadzą do najcieńszego z ostrzy – osobliwego, momentalnego, a mimo to absolutnie powszechnego: do czystego aktu pisania. W tej samej chwili, gdy jako rozbrzmiewająca mowa język staje się obiektem poznania, wyłania się też w krańcowo odmiennej postaci: jako ciche i ostrożne składanie słowa na bieli papieru, gdzie nie wydaje dźwięków, gdzie nie posiada rozmówcy, gdzie nie ma do wyrażenia nic poza sobą, nie ma innego zajęcia ponadto, by mienić się blaskiem swego bytu.