cytaty z książek autora "Agnieszka Jucewicz"
Nowe życie nie zaczyna się od zmiany otoczenia, tylko od zmiany perspektywy.
Bo na ogół wolimy znane piekło, od nieznanego nieba.
Konfucjusz powiedział: "Mamy dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, kiedy się zorientujemy, że mamy tylko jedno". VI wiek przed naszą erą, a wciąż bardzo trafne.
Podróż się liczy, a nie jej cel. Bo to w podróży mija nam czas. Cel jest na końcu i trwa chwilę.
Zmiana to ryzyko. Nie tylko dlatego, że może się nie udać, ale też dlatego, że oznacza rozstanie z tym, co znane, zrzucenie starych kapci.
Terapeuta powinien być ważny dla osoby, której pragnie pomóc. To, co powie, można pewnie przeczytać w co drugiej reklamie. Treść bywa banalna. Ale autorytet, który jest do niej przywiązany, to jest ten ciężar nadający znaczenie słowom. I to jest też ogromna władza, którą dostaje psychoterapeuta w swoje ręce i którą, niestety, czasem nieświadomie może zacząć wykorzystywać.
Zrobić ze sobą coś takiego, żeby umieć być szczęśliwym z powodu wypicia filiżanki zielonej herbaty. Jeśli to umiesz, to możesz być szczęśliwy codziennie. I to dwa razy dziennie.
Jeśli zaufam, to mogę zostać oszukany, zraniony, zdradzony. To prawda. Ale mam głębokie przekonanie, że lepsza jest naiwność niż podejrzliwość.
Bogdan de Barbaro.
Kiedy może pani powiedzieć, że kocha pani kota, tak żeby pani ktoś w to uwierzył? Kiedy ten ktoś zobaczy, że ten kot jest zadbany, najedzony, zadowolony. A gdyby jeszcze potrafił mówić, to na pytanie: "Dobrze ci z tą miłością?", odpowiedziałby: "Tak, bardzo dobrze". Prawdziwa miłość ma na uwadze dobro drugiej osoby.
Miłość i nienawiść są bardzo blisko siebie. Freud powiedział, że miłość i nienawiść to w zasadzie to samo. Przeciwieństwem miłości jest obojętność, a nie nienawiść, jak się powszechnie sądzi. Jeśli jest nienawiść, to jest jeszcze jakaś nadzieja, jakaś niezrealizowana potrzeba, jakieś pragnienie. Obojętność to stan, w którym już nic nie ma znaczenia i jest ona znacznie bardziej toksyczna.
Ludzie mają szansę zbudować satysfakcjonujący związek, jeśli wiążą się w takim momencie, w którym stali się osobni, ale jednocześnie zdolni do bliskości z innymi. Bez osobności będzie zlanie, a bez bliskości – zimny kontrakt dwóch umysłów.
Danuta Golec.
Wycofanie się jest bardzo częstym elementem obronnym. Wydaje się łatwiejsze niż próba zmiany czy nawet rozmowy. A przecież niekoniecznie trzeba się od razu umawiać na tak zwaną poważną rozmowę - to wielu przerasta. Czasem wystarczy coś powiedzieć mimochodem i zobaczyć, co się wydarzy.
Freud powiedział, że sam początek miłości przypomina psychozę. Coś psychotycznego musi się wydarzyć, żeby człowiek uwierzył, że będzie z drugim człowiekiem do końca życia i że ten człowiek jest najbardziej wyjątkowy na świecie. Więc pierwsza rzecz, z jaką musimy się pogodzić jest taka, że ten cudowny początek musi się zmienić. I że ten drugi człowiek jest po prostu normalny, nie jest bogiem.
Nie jest tak, że, jak to się mówi, każdy jest panem własnego losu. Bzdura. Jesteśmy od siebie nawzajem zależni. Potrzebujemy akceptacji, miłości, żeby nas lubili, podziwiali. Ludzie sobie w większości tego wszystkiego nie uświadamiają.
Róbmy wszystko, co w naszej mocy, ale też zaakceptujmy to, że nie wszystko możemy.
- [...] teraz myślę, że ta strategia [satysfakcjonalisty] pozwala mi oszczędzić energię i czas na te sfery życia, w których moja decyzyjność jest kluczowa, na przykład te związane z pracą czy dziećmi.
- O to chodzi. Wie pani, co w wywiadzie zapytał prezydenta Obamę słynny dziennikarz Michael Lewis? "Panie prezydencie, dlaczego ciągle ubiera się pan tak samo?". A prezydent odpowiedział: "Czy ma pan pojęcie, ile ważnych decyzji muszę podejmować od wstania z łóżka do momentu, kiedy kładę się spać? Nie chcę dodatkowo zastanawiać się nad kolorem koszuli". [...] Satysfakcjonaliści tak właśnie często sobie radzą: delegują wybór na innych. Ja to nazywam strategią "Wybierz, kiedy wybierać".
z czekania nic nie wynika. Można czekać całe życie.
Życie generalnie nie ma sensu i jest pełne cierpienia, ale na tym polega człowieczeństwo, że możemy mu sens nadawać.
Z ostatnich badań wynika, że bardziej liczy się to, co pani daje drugiej osobie, a nie to, co dostaje, choć te sprawy są silnie powiązane. Dawanie buduje mocniejsze poczucie sensu życia, przynosi więcej satysfakcji. Otrzymywanie jest już tylko przyjemne [s.37].
Cierpienie psychiczne starszych pacjentów często wynika z poczucia, że nie przeżyli własnego życia. Ktoś budzi się dopiero na starość z żalem, że nie miał jakichś doświadczeń, choć były dostępne. Uważa, że nie wykorzystał potencjału. I zwykle te żale nie dotyczą nieprzeczytanych książek, nieobejrzanych filmów czy nieukończonych fakultetów. Raczej dotyczą zmarnowanych relacji i utraconych ludzi.
W psychoterapii jest takie powiedzenie: albo ekspresja, albo depresja.
Internet pozwala być chamem, być wrogim, pozwala kłamać i te kłamstwa oraz tę nienawiść bezkarnie rozpowszechniać.
Ona umiała pokochać to, co dostała. Wszyscy w gruncie rzeczy mamy taką zdolność, ale coraz mniej chętnie ją ćwiczymy [s.33].
Prawdziwa miłość ma na uwadze dobro drugiej osoby. Jeśli to dobro oznacza, że osoba, którą kochasz, nie chce z tobą być, to miłość każe ci pozwolić jej odejść.
Między innymi dzięki temu, iż dostrzegają, że inni też cierpią, zaczynają się w nich pojawiać różne nowe, złożone uczucia.
No i co się, kotku, liczy? Miłość się liczy? Guzik! Odpowiedzialność się liczy. No więc ja biorę za ciebie odpowiedzialność i obiecuję ci, że będę o ciebie dbał do twojej śmierci, a czy ja cię kocham, czy nie kocham, lubię, nie lubię, to jest już sprawa drugorzędna.
Ja to nazywam strategią maksymalizowania. Ta strategia mówi: "To, co wybiorę, ma być najlepsze z możliwych". Ale to nie ma sensu, bo jak wybrać coś takiego w świecie nieograniczonych możliwości. Skąd będzie wiadomo, że wybrałeś właśnie "to"? Kto ma o tym decydować? Do czego to porównywać?
- Jaką jeszcze funkcję może pełnić lojalność?
- Umożliwia nam powstrzymanie się od natychmiastowego zdewaluowania czy porzucenia obiektu, z którym jesteśmy związani, jeśli coś w tej relacji zaczyna szwankować.
- Obiektu?
- Bo wiążemy się przecież nie tylko z pojedynczymi osobami, ale również z małymi grupami, jak rodzina, większymi grupami, jak naród, instytucjami, organizacjami, wartościami. Słowo "obiekt" mieści je wszystkie.
Jeśli człowiek kierowałby się tylko impulsami, to nawet drobne rozczarowanie powodowałoby natychmiastowe odrzucenie obiektu i szukanie następnego.
- Są i tacy.
- To prawda. Lojalność skłania jednak do przeczekania lub zaakceptowania niedoskonałości.
W bliskich relacjach ludzie też obserwują, wspierają, zamiast zrywać, kiedy tylko coś pójdzie nie po ich myśli. Czasami nazywamy to miłością, ale niekiedy lojalność jest lepszym wytłumaczeniem.
- Zerwanie więzi jest dla takich osób rodzajem ratunku?
- Nie w sensie życia, chociaż i tak się dzieje. Ale w sensie ochrony elementarnej godności, szacunku do siebie, poczucia własnej wartości, a przede wszystkim - kondycji psychicznej. Osoby, które decydują się na ten krok, mówią, że kontakt z rodzicem, który bez przerwy je odrzuca, powoduje chaos emocjonalny.One nie wiedzą, co mają myśleć, kto ma rację, czy mają prawo się tak czuć. Po takim kontakcie czują się wręcz "chore" i muszą długo dochodzić do siebie. W grupie, w której pracuję z takimi osobami, ktoś powiedział, że po każdej wizycie u rodziców czuję się, jakby mu upuszczano krew. Coś w tym jest. Wycofanie się z takiej destruktywnej relacji sprawia, że przestajemy żyć w napięciu, w ciągłym oczekiwaniu, że może rodzice wreszcie mnie usłyszą.