cytaty z książek autora "Joanna Chmielewska"
Człowiek powinien się uczyć na cudzych błędach, bo sam wszystkich popełnić nie zdoła.

I nagle zbuntowałam się. Nie będę nieszczęśliwa! Dość tego. Dość tej rozpaczy, tych głupich tragedii i groteskowych nieszczęść! Od dziś kończę na wieki z lirycznymi uczuciami! Żadnych nadziei, precz z nadzieja, jedno się kończy, drugie zaczyna, klin klinem, ale już! O Boże, natychmiast ześlij klina!...

Ktoś tu ma kota, a ja mam żonę i dzieci... Kiedy to ma wybuchnąć?

- Czego kto nie potrafi, niech się za to nie łapie.
- Zwariowałaś, rząd by w tym kraju nie istniał...

Kurza ich parszywa, nie dojona, w galaktykę kopana, z wiaderkiem węgla kolczastym drutem przez most Poniatowskiego w te i nazad ganiana, zardzewiała morda! – ogłosił Zygmunt w przestrzeń.

Marcin dostał z Polski zwyczajną, a może jałowcową (kielbasę), jego szef , zainteresowany polskim jezykiem, zapamiętał nazwę produktu prawie dobrze i rzekł:
- Kał... basa...
- Mocz tenora - odpowiedział Marcin .

Ja może i miałam Alzheimera, ale już mi przeszło. Zdaje się, że na Ciebie.


Mężczyzna ideał... takie coś jednej kobiecie się kiedyś przyśniło i obudziwszy się wybuchnęła gorzkim i żałosnym szlochem. Opowiedziała sen przyjaciółkom. Też się popłakały.

A możliwe, że pani wiadomości posiada. O ta osoba, morderca. Pani musi umysłowa robota wykonać, mnogo, wielkie mrowie. Zaprawdę na pamięć waszą zaległo, a musicie rozjaśnić mroki.
– Zaprawdę, pamięć nasza nie powiada nam nic...

Przedsięwzięcie wydawało się całkowicie kretyńskie i niewykonalne i na tym właśnie opierałam przekonanie o jego powodzeniu.


Nie możesz być prawdziwy. Nie ma dla Ciebie miejsca w moim prawdziwym życiu. Jesteś happy endem sensacyjnego filmu z życia wyższych sfer, po którym na ekranie ukaże się 'koniec' i trzeba będzie wyjść z kina.

Szaleństwo w zwojach mózgowych ukoiło mi się dopiero, kiedy nissan wraz z zawartością zniknął z oczu.

Dlaczego same nogi? – spytał. – A reszta kadłuba nie?

Wszystko, cokolwiek zdarzyło się potem, było wynikiem uczuć, jakie miotały mną przez cały wieczór. Byłam wściekła. Byłam nieszczęśliwa. Byłam śmiertelnie obrażona i śmiertelnie zakochana. Na zmianę wpadałam w czarna rozpacz albo w radosna nadzieje, ale radosna nadzieja błyskawicznie gasła, a czarna rozpacz trwała.

Miał zupełnie upiorny zwyczaj utrzymywania wszystkiego w sekrecie wszystkiego, co tylko się dało, i gdyby zdołał, ukrywałby nawet dzień tygodnia i rok bieżący.

Co zdrowe, to na ogół niesmaczne. Co najlepsze, to szkodliwe. Najsmaczniejsze zaś jest zazwyczaj i szkodliwe, i tuczące.

Zrobiłam, co mogłam, żeby nie zełgać i prawdy nie powiedzieć.

- Środkiem toru, przed parowozem, pędził człowiek z garbem na plecach, wywijający na wszystkie strony płonąca i sypiącą iskry pochodnią, nie wykazujący najmniejszej chęci zboczenia gdziekolwiek i najwyraźniej w świecie zamierzający tak pędzić aż do dnia Sądu Ostatecznego!

- Kogo zewłoka pani życzy sobie tu? - spytał bardzo uprzejmie i równie stanowczo, na nowo otwierając swój notes - Ucho moje słyszało. Jakiego zewłoka, pragnie wiedzieć. Bez zwłoki. Zewłoka bez zwłoki - powtórzył z pewnym trudem i wyraźnym upodobaniem, najwidoczniej delektując się bogactwem subtelności polskiego języka.

Hopa z bikiniarzami skończyła się jak nożem uciął po zebraniu profesorów. (...) Wystąpił profesor Suzin.
– Doskonale (...). Wyrzucamy bikiniarzy (...). Tylko, żeby nie popełnić błędu i niesprawiedliwości, może koleżanka wyjaśni nam, co to takiego jest bikiniarz. Jak go odróżnić? (...)
– To taki... (...) No, tak się kolorowo ubiera!
– Czy tak, jak pan profesor Lachert? – spytał Suzin uprzejmie.(...)
– Takie długie włosy nosi!
– Czy tak, jak pan profesor Gutt?


Nagle, po raz pierwszy w życiu, pojęła cel i sens walenia głową w coś twardego.

Każde zwierzę da się wytresować. Mężczyznę też.

- Może byśmy gdzieś usiadły? - powiedziała Alicja. - Nie umiem rozmawiać na stojąco.
- Nie ma gdzie, wszędzie koniec świata. Jutro usiądziesz.

Wymyślał mu brukowanymi słowami i ja tego nie mogę powtórzyć.

-Jak to jest możliwe, żeby przeszło godzinę leżał w waszym biurze trup i żeby nikt tego nie zauważył?
- Chicho leżał, się nie rzucał w oczy...

- No dobrze, wobec tego teraz myślmy rozsądnie...
- Potrafimy? - spytała Alicja z powątpiewaniem.
- Będziemy się starać. Zastanówmy się od początku. Dlaczego Tadeusz wyszedł przed śmiercią z pokoju i poszedł do sali konferencyjnej?
- Bo po śmierci już by mu się to nie udało...
- Ja do ciebie mówię poważnie!
- Widocznie chciał zginąć w spokoju, a nie w tym hałasie, który oni tam robią.

