cytaty z książki "Kolos z Maroussi"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Nie musiałem już nic zdobywać - przede mną rozpościerał się ocean pokoju. Czuć się wolnym jak ja w owej chwili, znaczy zrozumieć, że wszelki podbój jest daremny, nawet opanowanie własnego ego na jego krańcowy szczyt wyzbywając się wszystkiego. Uczucie pokoju jest totalne: przychodzi wraz z całkowitym poddaniem się, kiedy nawet świadomość poddania się zanika. Pokój stanowi rdzeń człowieka i kiedy się do niego dotrze, wyrywa się z ust okrzyk dziękczynienia i błogosławieństwa. Ten okrzyk dociera do najdalszych zakątków wszechświata. Wówczas uzdrawia, przynosi bowiem światło i ciepło współczucia.
Nie lada to wyczyn utrzymać pustkę w głowie, bardzo zdrowy wyczyn w dodatku. Milczeć przez cały dzień, nie czytać gazet, nie słuchać radia ani plotek, pogrążyć się całkowicie w lenistwie, pozostać absolutnie obojętnym na losy świata - oto najlepsze lekarstwo, jakie człowiek może sobie zaaplikować. Wiedza książkowa powoli z nas opada, problemy roztapiają się, zanikają, więzy zostają łagodnie zerwane, myślenie, kiedy raczymy sobie pofolgować myśleniem, staje się bardzo prymitywne, ciało zamienia się w nowe, cudowne narzędzie; patrzymy na rośliny, kamienie, ryby innymi oczami;...
- Tak. Jestem na tyle obłąkany, by wierzyć, że najszczęśliwszym człowiekiem na świecie jest tylko ten, kto ma najmniej potrzeb.
Wojownik, więzień, kapłan - odwieczna trójca symbolująca nasz strach przed życiem.
Ciągle jeszcze jestem człowiekiem, którym mogłem być, założywszy, że obsypano by mnie z królewską szczodrością wszystkimi dobrodziejstwami cywilizacji. Zbieram cały ten potencjalny cywilizacyjny gnój w twardy węzeł zrozumienia. Jestem wydęty do ostatecznych granic jak wielka kula płynnego szkła zwisająca z rurki dmuchacza. Zrób ze mnie jakiś fantastyczny kształt, użyj całej swej sztuki, dmuchaj we mnie co sił w płucach, a i tak pozostanę tylko rzeczą sfabrykowaną, w najlepszym wypadku piękną kulturalną duszą. Wiem o tym i gardzę tym.
Gdybym miał pieniądze, mógłbym stać się lekkomyślny i niedbały, uwierzyłbym, że jestem bezpieczny, a to niemożliwe, przywiązywałbym wagę do wartości złudnych i pustych. Nie boję się o moją przyszłość. W nadchodzących ciemnych dniach pieniądze mniej niż kiedykolwiek będą ochroną przed złem i cierpieniem.
Magia nigdy nie ulega zniszczeniu - możemy najwyżej odciąć się, amputować tajemnicze czułki wiążące nas z siłami przekraczającymi naszą zdolność rozumienia.
Była to jedna z rzadkich chwil w moim życiu, kiedy doskonale wiedziałem, że czeka mnie wielkie przeżycie. I nie tylko wiedziałem, lecz byłem wdzięczny za to, że żyję, że mam oczy, że jestem zdrów na ciele i umyśle, że wytarzałem się w rynsztoku, że zaznałem głodu, że bywałem poniewierany, że zrobiłem to, co zrobiłem, skoro to wszystko miało się w końcu złożyć na tę chwilę błogości.
Zwycięstwa i klęski nie mają znaczenia wobec obracającego się z całą bezwględnością koła. Zmierzamy w kierunku nowego obszaru duszy i za tysiąc lat ludzie będą się zdumiewać, że mogli być tacy ślepi, tacy drętwi, że mogli tak obojętnie godzić się na porządek rzeczy skazany na zagładę.
Znaczną część życia przeżyłem w przyszłości niejako. Jestem człowiekiem martwym wobec wszystkiego, co mnie głęboko dotyczy: żywy pozostaję jedynie dla wielkiej garstki ludzi, którzy podobnie jak i ja nie czekają, aż świat ich dogoni.
Przekonałem się, że życie twórcze prowadzi do wyzbywania się egoizmu, do coraz ściślejszego z e s p a l a n i a się ze światem, do identyfikowania się z nim i wpływania na jego istotę, żeby się tak wyrazić. Sądzę obecnie, że sztuka, jak i religia, jest tylko przygotowaniem, inicjacją do takiego życia. Celem jest wyzwolenie, wolność, czyli przyjęcie na siebie większej odpowiedzialności. Kiedy człowiek odnalazł siebie, pisanie wydaje się bezcelowe i hamujące. Mistrzostwo jakiejkolwiek formy wyrazu artystycznego powinno nieuchronnie prowadzić do ostatecznego osiągnięcia: mistrzostwa życia. W tej domenie człowiek jest absolutnie sam, staje twarzą w twarz wobec elementów tworzących świat.
Żyjąc otwarcie stajemy się mediumami, przewodnikami, doświadczamy życia w pełni płynąc jak rzeka z prądem życia i umieramy, by odżyć jako ocean.
Tragedia Grecji nie polega na tym, że została zniszczona wielka kultura, lecz na tym, że zaprzepaszczono wielką wizję.
Z popiołów iluzorycznego materializmu budujemy abstrakcyjny, wyzuty z człowieczeństwa świat. Dowodzimy sobie, że wszechświat jest pusty, dowód usprawiedliwiony naszą pustą logiką. Jesteśmy zdecydowani zwyciężyć i zwyciężamy, ale nasze zwycięstwo oznacza śmierć.
A jeśli idzie o poleganie na Bogu, to Bóg od dawna nas opuścił, abyśmy mogli poznać radość płynącą z osiągnięcia boskości dzięki naszym własnym wysiłkom...".
Nie istnieje taka rzecz jak cywilizacja. Istnieje tylko jeden wielki barbarzyński świat, a łapacz szczurów ma na imię Boogie Woogie.
Milczenie, wiek za wiekiem milczenia, podczas których ziemia przyobleka się w płaszcz miękkiej zieleni.
Zabierzcie ten wasz sfabrykowany świat i schowajcie go w muzeach, nie chcę go, nic mi po nim.
Oto ziemi pokonana, sponiewierana i poniżona przez własną okrutną zdradę. Oto jedno z miejsc, gdzie Bóg abdykował i uległ kosmicznemu prawu bezwładności. Oto kawał Absolutu, goły jak dziób orła, ohydny jak śmiech hieny, bezsilny jak granitowa hybryda. Tu natura potknęła się i zatrzymała w zamarzłych żygowinach nienawiści.
Poruszamy się w czasie odmierzanym przez zegary wśród gruzów zaginionych światów, wynajdujemy narzędzia własnej zguby, niepamiętni na los czy przeznaczenie, nigdy nie zaznajemy chwili spokoju, nie posiadamy krzty wiary wydani na łup najczarniejszych przesądów, nie żyjemy ani cieleśnie, ani duchowo, działamy nie jako indywidualne jednostki, lecz jako bakterie w ciele chorych.
W naszym świecie ślepi wioda ślepych, chorzy leczą się u chorych. Idziemy ciągle naprzód, ale nasz postęp prowadzi do stołu operacyjnego, przytułku, domu wariatów, okopów. Nie mamy uzdrowicieli, tylko rzeźników, których znajomość anatomii upoważnia do wycinania czy też obcinania naszych schorowanych organów, abyśmy mogli żyć jako kaleki do czasu, kiedy staniemy się zdatni do rzeźni.
Mędrzec nie ma potrzeby podróżowania, tylko głupiec w poszukiwaniu garnca złota wędruje na krańce świata. Jednakże przeznaczeniem obu jest spotkać się i połączyć. Spotykają się w sercu świata, które jest początkiem i końcem ścieżki. Spotykają się, kiedy osiągną spełnienie, i łączą, kiedy przekroczą granice wyznaczanych im ról.
Sen umarłych jest tak głęboki, że śni ziemia i wszyscy, którzy po niej chodzą, nawet olbrzymie ptaki ścierwojady krążą w powietrzu jak otumanione, zahipnotyzowane.
Świat jest jednocześnie młody i stary: podobnie jak jednostka odnawia się przez śmierć i starzeje przez nieskończoną liczbę urodzin. Na każdym etapie może człowiek odnaleźć siebie. Pokój leży w każdym punkcie jego drogi. Stanowi ciągłość i tak samo nie można go zademonstrować w wyznaczonym punkcie, jak nie można zademonstrować linii ustawiając punkty w szeregu. Żeby stworzyć linię, człowiek musi istnieć, mieć wolę i wyobraźnię. Można w nieskończoność teoretyzować o istocie linii, będzie to ćwiczenie metafizyczne.
Pasterz uważa, że poeta zbyt lekko wszystko traktuje, że zbyt łatwo go zadowolić. Poeta powie: ,,było, byli", lecz pasterz mówi: ,,żyje, jest, robi". Poeta zawsze spóźnia się o tysiąc lat... i jest ślepy w dodatku. Pasterz jest odwieczny, jest duchem przykutym do ziemi, zdolnym do wyrzeczeń. Po wsze czasy będzie na tych wzgórzach pasterz z owczarnią, przetrwa każdą rzecz łącznie z tradycją wszystkiego, co kiedykolwiek istniało.
Kiedy człowiek dostrzeże coś prawdziwego i jasnego, znajdzie się w punkcie zero. Zero jest greckim określeniem czystej wizji.
Nikt nie może osiągnąć tego, czego pragnie, dopóki nie dojrzeje do tego. Ludzie rzadko myślą to, co mówią. Ktokolwiek twierdzi, że umiera z chęci, aby robić co innego niż robi, lub być gdzie indziej - oszukuje siebie. Pragnąć nie znaczy tylko życzyć sobie czegoś. Znaczy stać się tym, czym się jest w istocie.
Panuje w tym mieście atmosfera chaosu, zamieniająca się pod wieczór w tępy, spokojny obłęd.
Spojrzałem w niebo. Nigdy nie widziałem czegoś podobnego. Było cudownie. Nic mnie już nie łączyło z Europą. Wstąpiłem do nieznanego królestwa jako człowiek wolny i wszystko współdziałało, by uczynić to przeżycie niepowtarzalnym i owocnym. Boże, jakiż ja byłem szczęśliwy! I po raz pierwszy w życiu będąc szczęśliwy doskonale sobie to szczęście uświadamiałem. Dobrze jest być po prostu szczęśliwym, trochę lepiej jest wiedzieć o swoim szczęściu, lecz rozumieć, że się jest szczęśliwym, wiedzieć dlaczego i jak, w jaki sposób, z powodu jakiego splotu wydarzeń i wypadków jest się szczęśliwym podczas przeżywania i rozumienia tego stanu, to już przekracza szczęście, to błogość, a człowiek obdarzony odrobiną rozsądku powinien natychmiast się zabić, i sprawa załatwiona.