cytaty z książek autora "Robert Muchamore"
-Co robisz?-spytał. James wzruszył ramionami. -Myślę. -Głupi pomysł-orzekł Junior-Od myślenia zużywa się mózg.
-A jak ty wplątałeś się w cały ten bałagan?[...] - Wie pani co, nie chcę być niegrzeczny, ale jestem zbyt skołowany, żeby wymyślić jakieś zgrabne kłamstwo, a będzie lepiej dla nas obojga, jeśli nie powiem prawdy.
- Myślałam, że mnie kochasz. Gdybyś mnie kochał, dałbyś mi wygrać.
(...)
- Miłość to jedna rzecz, kochanie, a wyścigi - druga.
-Jestem niedysponowany-powiedział James, wskazując na swój nos. -Bójka, jak przypuszczam. -Nie. -W takim razie co? -Musiałem zasnąć w złej pozycji. [...] -James, słyszałam rozmaite bzdurne wymówki, ale spuchnięty nos i podbite oko od spania w dziwnej pozycji to usprawiedliwienie najgorsze ze wszystkich.
Ale nie wyglądało na to, że coś się w tym czasie zmieniło. Ludzie wciąż mordowali się bez sensownego powodu, a politycy nadal nosili nudne garnitury i udzielali pięciominutowych odpowiedzi niemających nic wspólnego z pytaniem.
-Przestań mieć rację! - zawołał James. - Wszyscy tutaj są tacy mądrzy i rozsądni. A ja jestem głupi i nic na to nie poradzę. Nienawidzę was wszystkich.
Wolę mieć krótsze życie, które coś znaczyło, niż długie, ale niewarte funta kłaków.
Misje są jak kolejka górska. Kojarzysz początek, kiedy wsiadasz i wagonik robi klink-klink-klink na szczyt pierwszej górki? Wtedy myślisz: "Co mnie podkusiło, żeby się w to wpakować?", a po jeździe wysiadasz nakręcony jak budzik i od razu chcesz biec po następny bilet.
-To ledwie draśnięcie, pajacu. Jak pokażesz to Saszy, ze śmiechu odpadnie mu dupa.
Jeśli dzięki mnie parę dzieciaków zastanowi się nad tym, co wkładają do ust, przestanie jeść mięso i wtykać stopy w kawałki martwych zwierząt, to może warto się męczyć.
Delikatna drwina przemienia się w uszczypliwe uwagi, które przeradzają się w obelgi, co prowadzi nierzadko (...) do rękoczynów oraz rachunku na osiem tysięcy funtów za powietrzny ambulans.
- Mówiłeś, że mogę dać się zawiesić.
- Tak, ale nie przypuszczałem, że wsadzisz dzieciakowi łeb go garnka z gorącą fasolą.
James nauczył się o dziewczynach jednej rzeczy: jeżeli chcesz, żeby cię polubiła, daj spokój z kupowaniem prezentów. Przestań zamartwiać się, co masz powiedzieć albo dokąd ją zabrać. Wystarczy, że złapiesz najbliższego zaplutego niemowlaka i posadzisz sobie na kolanach.
-Czy cokolwiek ma znaczenie, jeśli jest się szczęśliwym bez względu na wszystko?
- Kiedy osiągasz pewien wiek, odkrywasz, że życie nie ma większego sensu- stwierdził.- Nie jestem filozofem i nie wiem, czy życie w takim stanie czyni je mniej znaczącym, ale kiedy wstaje rano, nie lękam się dnia, który mnie czeka.
Wszyscy popełniamy błędy, Jake - powiedział Mac nieco łagodniejszym tonem. - Ważne jest, żebyśmy umieli się na nich uczyć.
Ale takie właśnie jest życie: wszystko się zmienia, wszystko kiedyś się kończy.
Więzień z doświadczenia wiedział, co ma robić. Rozstawił szeroko nogi, dłonie położył z tyłu głowy i przykucnął zwieszając nagie pośladki kilka centymetrów nad ziemią. Pozycja ta, bardzo obciążająca i wymagająca nieustannej walki o równowagę, w ciągu niespełna dwudziestu minut powodowała bolesne skurcze mięśni.
Aizat wzdrygnął się, łapiąc za pręty krat swojej celi. Przeczytał wiele książek wielkich myślicieli, czytał o rewolucjach, partyzantach i bojownikach o wolność, którzy odsiadywali wyroki w więzieniach. Na papierze wydawali się herosami, ale on sam w tej chwili był tylko nagi, cały w sińcach i śmiertelnie przerażony.
Bruce Norris był kampusowym mistrzem karate, który prawdopodobnie skrzywdziłby muchę z rozkoszą, a potem ruszył w pogoń za jej braćmi i siostrami.
-Nie moja wina, dupku. Powiedziałeś, że to jedna chuda dziewucha. Nie wspominałeś, że ma za goryla młodszą siostrę Bruce'a Lee.
- Mama nauczyła mnie strzelać - powiedziała i dodała, skandując śpiewnie: - jeden w serce, drugi w łeb. Wtedy wiesz, że palant zdechł.
- Myślicie, że teraz jest wściekła? - zapytał James cicho. -Poczekajcie, aż znajdzie kurczaka w kostiumie kąpielowym.
-Większość dziewczyn chce iść na obiad i do kina, a ty mówisz:"Wyrzuć materiał wybuchowy, który zrobiłam, i pomóż mi spalić labolatorium genetyczne...".
Jeśli nie weźmiesz od nich pieniędzy, zrobi to ktoś inny i pewnie nie wykona nawet w połowie tak dobrej roboty...".
-Czasami mam wrażenie, że to wszystko jest stratą czasu-wyznała Charlie, wpatrując się w podłogę. -Trudzimy się i uczymy, wychowujemy dzieci, budujemy domy, a na drugim końcu świata jakiś dziewiętnastoletni socjopata konstruuje drukarkę DNA w piwnicy mamusi i pracuje nad doskonałym zarazkiem, który zniszczy całą ludzkość.
Dana zerknęła na podekscytowaną twarz koleżanki. Nie mogła pojąć, jak ktoś tak bystry jak Ewa mógł opanować do perfekcji wszelkie manipulacyjne sztuczki sekty, nie dostrzegając przy tym, że sam jest obiektem manipulacji.