cytaty z książek autora "Adam Wodnicki"
Bo czas, który minął, jest tuż obok; trzeba go tylko ogrzać oddechem i dotknąć, jak wyciągniętą w ciemności dłonią dotyka się innej dłoni. Wtedy zaczyna świecić jak czarodziejska latarnia; energia zapisana w genetycznej pamięci kamienia, drzewa, liścia, kropli wody, owada zaczyna krązyć w przestrzeni pełnej tajemnic i cudów, pobudzona do życia najpotężniejszym z człowieczych zaklęć - pamięcią i słowem.
Zgrubienia, spękania, zawęźlenia słojów, nitki i plamy nacieków ułozyły się w fantastyczne wzory, runy, znaki jakiegos przesłania, które zdaje się dobiegać gdzieś spoza czasu, sprzed brzasku pierwszego dnia, gdy kamień mówił do kamienia, ogień do ognia, a byt i nicość były tym samym słowem niezrodzonego jeszcze języka.
- Pani - odpowiadam - wybacz, nie znam etykiety cesarskiego dworu. Nie wiem, jak się należy zachować, jak wyrazić szacunek żonie władcy Zachodu. Znalazłem się tutaj przez nieuwagę. Zabłądziłem w nie moje strony. Mieszkam w innym czasie.
Patrzy na mnie uważnie.
- Czy ten czas jest piękniejszy, lepszy niż mój? Bardziej sprawiedliwy? Czy ludzie, wśród których żyjesz, są szczęśliwsi?
- Nie sądzę.
- A więc czego tu szukasz?
- Sam nie wiem. Może świata, który był, albo go pewniej nie było, ale który mnie fascynuje, ponieważ zachował siłę i autentyczność mitu. Może historii, której nie dowierzam, a którą przekazano mi jako moją historię, może pamięci mego duchowego zakorzenienia, a zatem - kto wie - jakiejś cząstki prawdy o sobie...
Powiada się, że prawdziwą więzią wspólnotową jest język. Tutaj - to zakorzenienie w języku. Ale co, gdy wraz z językiem z tutaj, język z gdzie indziej od lat noszony w sobie jak wiatyk, zawłaszcza myśli - nawet sny - kiedy otwiera nowe, niedostępne przedtem obszary wrażliwości?
Lecz taka podróż - raz podjęta - prowadzi zwykle dalej: tam, gdzie gdzie indziej staje się niemiejscem - i to nie w tym znaczeniu, jakie nadaje mu francuski antropolog Marc Auge, ale tym - wziętym z filozoficznego języka gnozy - które oznacza miejsce poza granicą tego, co jest, poza czasem, kiedy człowiek - jakby w środku zakreślonego kredą koła - staje twarzą w twarz z sobą samym i zdumiony odkrywa, że przywołane gdzieś z dna pamięci imiona rzeczy, inkantacje, obrządki i ceremoniały odzyskują moc: że czas nie musi biec jak oszalały od nieszczęścia do nieszczęścia, od klęski do klęski, ale może układać się w uporządkowane sekwencje, wszystko powraca na swoje miejsce, tam gdzie być powinno - klimaty dzieciństwa, zapachy, dźwięki, poczucie bezpieczeństwa, nawet duchy odzyskują bezpieczne istnienie. Że wystarczy znaleźć właściwe zaklęcie, właściwe słowo.