cytaty z książek autora "Sylvia June Day"
Dla ciebie mógłbym nawet zabić, oddałbym wszystko, co mam... ale ciebie nie oddam
Wolę się z tobą kłócić, aniołku, niż śmiać z kimkolwiek innym
Uciekałam, kiedy tylko sprawy zaczynały się komplikować, ponieważ żyłam w przeświadczeniu, że wszystko i tak skończy się tragicznie. Jedyna forma kontroli, jaką stosowałam, to decyzja, by odejść, zanim ktoś odejdzie ode mnie.
Jesteś największym ryzykiem, jakie kiedykolwiek podjąłem. – Pocałował mnie delikatnie. – I największą wygraną.
Dlaczego w ogóle nazywać to seksem? Dlaczego nie być bardziej dosłownym i nie nazwać tego emisją nasienia do wyselekcjonowanej waginy?
-Miłość się kończy. Ludzie potrafią bez niej żyć, dochodzą do siebie po jej utracie. Miłość można stracić i odnaleźć ponownie. Ale w moim przypadku tak nie będzie. Gdybym cię utracił, nie mógłbym żyć, Evo.
Spojrzał na mnie w taki sposób, że zaparło mi dech w piersi.
-Jesteś moją obsesją, aniołku. Jestem od ciebie uzależniony. Jesteś wszystkim, czego kiedykolwiek pragnąłem i potrzebowałem, wszystkim, o czym marzyłem. Jesteś dla mnie całym światem. Żyję i oddycham tobą. Dla ciebie.
- I co teraz zrobimy ? - zapytał.
Przytuliłam go.
- Cokolwiek. Byle razem.
Mieć go przy sobie... dotykać go... patrzeć, jak się uśmiecha... słyszeć te słowa. Mogłam przejść przez każde piekło pod warunkiem, że po męczącym dniu znajdę się tuż przy nim.
Jaka jest twoja definicja randki?
Zmarszczył brwi.
- Przydługie spotkanie towarzyskie z kobietą, podczas którego nie dochodzi do aktu seksualnego.
I właśnie wtedy zrozumiałam, czym jest uczucie samotności w otoczeniu ludzi, którzy nie potrafią dostrzec twojego prawdziwego ja lub po prostu wolą nie próbować. Poczułam niesmak wobec siebie za swoje pozerstwo, za granie kogoś, kim tak bardzo chciałabym być, ale kim tak naprawdę nigdy nie byłam. Całe życie spędziłam, żyjąc w strachu, przekonana, że ludzie, których kochałam, mogliby odwrócić się ode mnie, gdyby poznali tę prawdziwą, głęboko ukrytą Evę.
Nie miałam wątpliwości, że gdy mnie dotykał, stanowiłam centrum jego świata, że widział jedynie mnie i tylko o mnie myślał. Ale nie mogliśmy cieszyć się fizyczną bliskością bez przerwy. Musiałam nauczyć się wierzyć w to, co niewidoczne między nami.
Był prawdziwym ekspertem od autodestrukcji, wciąż odrzucał od siebie myśl, że i on miał prawo do szczęścia.
Patrzę na ciebie, aniołku, i tak bardzo cie pragnę. Chce być z tobą, słuchać cie i do ciebie mówić. Chce słyszeć twój śmiech i trzymać cię w ramionach, kiedy płaczesz. Chce siedzieć obok ciebie, oddychać tym samym powietrzem, dzielić z tobą życie. Chce się codziennie przy tobie budzić tak jak dziś. Po prostu chce ciebie.
Stanowisz jego nagrodę, jego małą cząstkę nieba po tygodniu niekończącej się pracy.
Nie sposób przygotować się na koszmary nocne. Dopadają cię, gdy jesteś najbardziej bezbarwna siejąc spustoszenie i raniąc dotkliwie, a ty jesteś wobec nich zupełnie bezradna.
Na samo wspomnienie jego imienia moje ciało ogarniały fale pożądania i tęsknoty. Od chwili gdy go zobaczyłam, gdy po raz pierwszy zajrzałam poza oszałamiającą, nieziemsko piękną powierzchowność i dostrzegłam kryjącego się pod nią mrocznego, niebezpiecznego mężczyznę, poczułam nieodparte przyciąganie, jakbym odnalazła drugą połowę samej siebie. Potrzebowałam go jak bicia własnego serca, a on wystawił się na ogromne niebezpieczeństwo, zaryzykował dla mnie wszystko.
-Po jaką cholerę mam wstawać?
-Ponieważ gdy leżysz na plecach, nie możesz iść do przodu.
Kto by się przejmował winem i różami? To każdy potrafi. A pokazać drugiej osobie, że nie możesz bez niej żyć? To się dopiero nazywa romantyzm.
Pamięć o niej przysłoniła wszystkie pozostałe myśli, była jak tlący się promyk nadziei. Myślał tylko o niej, bo tylko przy niej mógł być sobą i czuł się szczęśliwy. Była siłą napędzającą każdy cios jego miecza, każdy jego oddech, każdy wydobywający się z jego gardła okrzyk. Była jego wsparciem, gdy stracił resztki nadziei, jego celem, jego marzeniem. (str. 85-86).
Jak mogłabym kiedykolwiek dojść do siebie, gdybyśmy zaczęli kochać się raz jeszcze? Jak mogłabym wytrzymać, gdybyśmy tego nie zrobili?
Wolę się z tobą kłócić, aniołku, niż śmiać z kimkolwiek innym.
Uderzył lekko głową o ścianę z nadzieją, że przywróci mu to odrobinę rozumu. Doprawdy, żeby pożądać własnej żony... Jęknął.
Jeszcze nigdy nikt nie patrzył na mnie tak jak ona, z całkowitą akceptacją i ze zrozumieniem, które łączyło się z miłością i pożądaniem.
Mogłem powiedzieć jej wszystko, a ona by mi uwierzyła. To był prosty dar, ale niezwykle rzadki i cenny. Odepchnąć ją ode mnie mogło tylko moje milczenie. Prawda nigdy.
Zadziwiające, na co gotów jest mężczyzna w obliczu utraty kobiety, bez której nie może żyć.
- Kocham cię, mój aniołku - szepnął i błysnął zębami w uśmiechu. - Do szaleństwa.
Twoje usta nawet świętego sprowadziłyby na złą drogę.
Zamknęłam się w sobie w odruchu obronnym, odcinając się od rzeczywistości, bo ta nagle stała się zbyt bolesna i zbyt trudna do zniesienia.