cytaty z książki "Ślimak na zboczu"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
I teraz na pewno jest już dla niej zupełnie jasne to, czego się przedtem zaledwie domyślała - że wolność nie istnieje bez względu na to, czy drzwi są przed tobą zamknięte, czy otwarte, że wszystko jest chaosem i bzdurą, a realna jest tylko samotność.
Żyję, widzę i nie rozumiem, żyję w świecie, który ktoś wymyślił, nie zadając sobie trudu, żeby go wyjaśnić mnie, a może nawet nie tylko
mnie, ale i sobie. (...). Oto moja choroba – pragnienie zrozumienia.
...W żaden sposób nie możesz zrozumieć, że na świecie nic nie ma oprócz miłości, głodu i dumy. Oczywiście, wszystko jest zaplatane w jeden kłębek, ale za jakąkolwiek nitkę pociągniesz, zawsze trafisz na miłość albo władzę, albo jedzenie...
Był tylko Księżyc – okrągły, lśniący i jakiś taki złowrogi. I nagle pojął, że jest sam, że nie ma nikogo. Wokół śpią ludzie, którzy mnie
lubią, wiem o tym, widziałem to wiele razy. A jednak jestem sam,
jakby wszyscy nagle umarli, albo stali się moimi wrogami.
Potrafimy tylko wznosić pomniki coraz większe, coraz wyższe, ale pamiętać - pamiętać już nie umiemy.
I tak nigdy nie zrozumiecie, że myślenie to nie rozrywka, tylko obowiązek
Zobaczyć i nie zrozumieć - to dokładnie to samo, co wymyślić.
Jak jeszcze można rozumieć "nie wolno"? Można i należy rozumieć tak, że "nie wolno" oznacza "szkodliwe".
I wszystko będzie miało głęboki sens jak ma głęboki sens każdy ruch skomplikowanego mechanizmu, i wszystko będzie dla nas dziwne i
niepojęte, a więc bezsensowne, w każdym razie dla tych z nas, którzy
jeszcze w żaden sposób nie mogą przywyknąć do bezsensu i uznać go
za normę.
Tak postępować nie wolno. A czy wiesz, co to znaczy "nie wolno"? To znaczy: źle widziane, niepożądane, a ponieważ jest źle widziane, znaczy, że tak postępować nie wolno. Co wolno - to jeszcze babka na dwoje wróżyła, ale czego nie wolno, to wiadomo, że nie wolno.(...) I na to wychodzi, że "nie wolno" znaczy też - absolutnie przeciwwskazane...
- (...) A więc pojutrze idziemy do Miasta (...) [s. 37-38].
Prawa rozwoju nie mogą być złe, albo dobre, istnieją poza moralnością.
Dobrze byłoby gdzieś odszukać ludzi - pomyślał. Na początek po prostu ludzi - czystych, ogolonych, życzliwych i gościnnych. Nie wymagam błysków intelektu ani fajerwerków talentu. Nie zależy mi na wzniosłych ideałach i poczuciu winy. Niech ktoś zwyczajnie załamie ręce na mój widok, niech ktoś inny pobiegnie napuścić wody do wanny, niech wyjmie z szafy czystą bieliznę i postawi na ogniu czajnik, i żeby nikt nie żądał okazywania dokumentów, nie domagał się życiorysu w trzech egzemplarzach z załączeniem dwudziestu zdublowanych odcisków palców, i żeby nikt, ale to nikt, nie biegł do telefonu dzwonić, gdzie należy, i informować znaczącym szeptem, że oto pojawił się utytłany w błocie nieznajomy i twierdzi - w co należy wątpić - że nazywa się Pierec, ale to chybabnie Pierec, ponieważ Pierec wyjechał na Kontynent, zarządzenie w jego sprawie już zostało wydane i jutro będzie wywieszone... I jeszcze byłoby dobrze, gdyby ci ludzie nie byli dogmatycznymi zwolennikami albo przeciwnikami czegokolwiek. Nie muszą być dogmatycznymi zwolennikami albo przeciwnikami pijaństwa, wystarczy, jeśli sami nie będą pijakami. Nie muszą być dogmatycznymi zwolennikami czystej prawdy, wystarczy, żeby sami nie kłamali i nie mówili z obrzydliwości ani w oczy, ani za oczy. I żeby nie żądali od człowieka pełnej zgodności z jakimikolwiek ideałami, a przyjmowali go i rozumieli takim, jakim jest... Mój Boże - pomyślał Pierec - czy doprawdy chcę tak wiele?
- (...) Pański światopogląd. Krótko.
- Materialista - powiedział Pierec.
- Konkretnie - jaki materialista?
- Emocjonalny.
(...) ciągle jestem gdzieś z boku, nigdy o niczym nie wiem, być może w tym moje nieszczęście, może w istocie wszystko jest jak trzeba, tylko ja nie wiem, o co chodzi, i dlatego wciąż okazuję się zbyteczny.
Co wolno - to jeszcze babka na dwoje wróżyła, ale czego nie wolno, to wiadomo, że nie wolno.
Myśl o nadciągającej zagładzie po prostu nie mieściła im się w głowach. Zagłada nadciągała zbyt powoli i od zbyt dawna. Problem zapewne polegał na tym, że zagłada jest według ludzkich pojęć czymś, co następuje błyskawicznie, kojarzy się z nagłą katastrofą. A oni tutaj nie umieli i nie chcieli uogólniać, nie umieli i nie chcieli myśleć o świecie istniejącym poza ich wsią.
Wiem tylko, że są zdolni do wszelkich skrajności, do najskrajniejszej tępoty i mądrości, okrucieństwa i miłosierdzia, gniewu i wytrwałości. Tylko jednego nie potrafią - zrozumieć. Zawsze zastępowali zrozumienie jakimiś surogatami - wiarą, niewiarą, obojętnością, lekceważeniem. I jakoś zawsze okazywało się, że to jest najłatwiejsze. Łatwiej uwierzyć niż zrozumieć. Łatwiej rozczarować się niż zrozumieć.
Nieee, las to nie dla człowieka. I czego tam szukają?Pchają i pchają maszyny jak w przerębel,maszyny toną, zamawiają następne,znowu toną,a oni od nowa...Odurzająca,cuchnąca zielona obfitość. Obfitość barw,obfitość zapachów. Obfitość życia. I wszystko obce. W czymś tam znajome,w czymś tam podobne,ale obce w swojej istocie.Zawsze najtrudniej pogodzić się z tym, że to jest zarazem i obce ,i znajome. Że to jest kłączem naszego świata,krwią z naszej krwi,ale zerwało z nami i nie chce nas znać. Zapewne, tak by mógł myśleć pitekantropus,o nas, o swoich potomkach- ze strachem i goryczą...