cytaty z książki "Magia parzy"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Curran uśmiechnął się.
- Chcesz mnie asekurować?
- Raczej nie. Ale może w zamian powykrzykuję werbalne zachęty? - Wzięłam głęboki oddech i zaryczałam: - Bez bólu nie ma sukcesu! Ból to tylko słabość opuszczająca ciało! No dalej! Pchaj! Pchaj! Pomyśl, że ta sztanga to twoja dziwka!
- Muszę się zobaczyć z jego futrzastą Wysokością.
- Nie mogę uwierzyć, że to mówisz! Po tym jak mnie opie... jak na mnie nawrzeszczałaś, kiedy zapraszałem cię na Wiosenne Spotkanie! Doskonale pamiętam każde twoje słowo: "nigdy więcej nie chcę widzieć tego aroganckiego dupka". I jeszcze: "Po moim trupie!".
Schowałam Zabójcę i przeszłam obok niego na korytarz.
Kilt opadł na podłogę.
- Cholera, co chwilę to naprawiam! - Zanim zdążył podnieść niesforną cześć garderoby, machnęłam krótkim mieczem i przecięłam ją w trzech miejscach.
Na korytarzu prawie zderzyłam się z Curranem, któremu towarzyszyła grupa zmiennokształtynych. Bran szedł za mną w całej swojej nagiej okazałości.
- Hej! - krzyczał. - Czy to oznacza, że nici z seksu?!
Twarz Currana zbladła. Minęłam go, nie zatrzymując się.
Bran przecisnął się między zmiennokształtnymi.
- Z drogi! Nie widzicie, że próbuję rozmawiać z kobietą?!
Zrobiłam błąd, oglądając się właśnie w momencie, kiedy Curran wyciągnął ręce, jakby chciał chwycić przebiegającego obok ogara Morrigan za szyję. Wysiłkiem woli, który z pewnością musiał go kosztować rok życia, zacisnął pięści i opuścił ręce.
Ludzie muszą sami dokonywać wyborów, nieważne, jak są one złe. Inaczej nie będą czuli się wolni.
Wspaniale. W zasadzie sama chciałam się z nim spotkać, ale jeśli już musiałabym to zrobić, to lepiej, żebym była wówczas w szczytowej formie. Powód? Curran był złośliwym, rozpustnym sukinsynem, który lubił upokarzać mnie przy każdej nadarzającej się okazji i sprawiało mu to ogromną radość. Niestety, zamiast mierzyć się z nim jak równy z równym, leżałam bezradna w łóżku, w budynku znajdującym się na terytorium Gromady. I to po tym, jak ten pacan osobiście mnie uratował. Najchętniej po prostu przykryłabym się kocem i udała, że śpię. Może wtedy wyszedłby bez słowa.
Zapomnij, mruknęłam do siebie. Zerknęłam na Currana - przyglądał mi się uważnie od dłuższej chwili.
- Wyglądasz jak gówno w trawie - powiedział w końcu.
- Dzięki! Staram się, jak mogę.
Tak, to, co nas otaczało, było piekłem, a ja byłam jego furią.
Uniosłam miecz i z uśmiechem na ustach zabijałam dalej.
Pewnie pójdę do piekła za składanie takich obietnic. Prościutko do piekła, bez żadnych objazdów.
Stałam z boku i obserwowałam, jak sztanga unosi się i opada. Curran miał na sobie stary, podarty podkoszulek, dzięki czemu widziałam, jak jego mięśnie naprężają się pod tkaniną.
- Ile wyciskasz?
- Siedemset.
Dobra, to może stanę sobie trochę z boku, poza twoim zasięgiem. Mam nadzieję, że nie pamiętasz o tej obietnicy skopania ci tyłka?
- Więc chcesz, żebym wytropiła nadnaturalnie szybkiego snajpera, który może rozpłynąć się w powietrzu, odzyskała wasze mapy i na dodatek zrobiła to w taki sposób, by nikt się nie dowiedział, co i dlaczego robię?
- Dokładnie - stwierdził z rozbrajającym uśmiechem Derek.
Westchnęłam.
- Załatwmy robotę papierkową.
Chciałabym zebrać te wszystkie wspomnienia, włożyć je do pudełka, a pudełko rzucić z molo w odmęty oceanu.
Usłyszałam śmiech Currana.
- Co cię tak śmieszy?
- Masz majtki z kokardką - wykrztusił rozbawiony.
Spojrzałam w dół. Miałam na sobie krótki top - nie mój - i moje niebieskie majtki z wąskim paskiem koronki na górze i malutką białą kokardką. Boże, dlaczego nie sprawdziłam, w co jestem ubrana, zanim ściągnęłam z siebie koc?- A co jest złego w kokardce?
- Nic - odpowiedział, szczerząc zęby w uśmiechu. - Po prostu oczekiwałem, że nosisz w tym miejscu raczej drut kolczasty albo jakiś stalowy łańcuch.
Przemądrzały dupek!
- Potrafię sobie zapewnić wystarczające bezpieczeństwo, by móc nosić takie właśnie majtki... z kokardkami. A poza tym są wygodne i miękkie.
Zdecydowanie powinnam się położyć, bo inaczej hormony mogą odnieść sukces w starciu z rozsądkiem, umiejętnie omijając go bocznymi drogami.
Nie chcę pracować z Curranem, nie chcę pracować z Curranem, nie chcę pracować z Curranem, tłukło mi się po głowie.
- Przepraszam, ale nie wiem, czy dobrze usłyszałam. Czyżby Gromada potrzebowała mojej pomocy?
- Tak - potwierdził Derek, a w jego oczach zabłysło rozbawienie. - Ktoś nas zerżnął, a nawet nie dostaliśmy buzi.
- Ktoś nas zerżnął, a nawet nie dostaliśmy buzi.
- O, to bardzo nieładnie z jego strony. A kim jest ten nietaktowny ktoś?
Nie wiedziałam, co powiedzieć, Chyba tylko tyle, że tak bywa, że życie nieustannie daje ci w zęby i nie ma żadnego znaczenia, ile razy podnosiłeś się po poprzednich ciosach.
Ty masz Gromadę. Otaczają cię ludzie, którzy gotowi są zginąć, byle tylko znaleźć się w twojej społeczności. Ja nie mam nikogo. Moi rodzice nie żyją, cała moja rodzina odeszła. Nie mam przyjaciół. Może z wyjątkiem Jima, ale łączą nas raczej wyłącznie relacje zawodowe. Nie mam kochanka. Nie mogę mieć kota, psa czy papugi, bo nie bywam w domu na tyle często, żebym mogła je ustrzec przed śmiercią głodową. Kiedy po akcji wracam do domu zakrwawiona, brudna i wyczerpana, nikogo tam nie ma. Nikt nie zapala dla mnie światła. Nikt mnie nie przytula i nie mówi: „Hej, cieszę się, że to zrobiłaś i że nic ci nie jest. Martwiłem się o ciebie". Nikt się nie troszczy o to, czy jestem żywa, czy martwa. Nikt nie zrobi mi kawy, nikt nie pocałuje na dobranoc i nikt nie poda lekarstwa, kiedy jestem chora. Jestem zupełnie sama.
- Co to toaletka? - weszła mi w słowo Julie. - Mały kibelek. Jak również szafka w łazience ze zlewem i szufladkami. I właśnie z jednej z nich weźmiesz sobie szczoteczkę do zębów.
Właśnie wtedy pojawił się Max. Pojawił się w złym miejscu i w złym czasie. Związek z nim od początku był skazany na niepowodzenie, ponieważ opierał się na smutku, a nie na miłości, a w przeciwieństwie do miłości, smutek w końcu przemijał.
Jeśli zdarzy Ci się zabłądzić, idź naprzód z czystej ciekawości, co będzie dalej.
- Nie, on tylko usiłuje być dupkiem. Widocznie za każdym razem, kiedy nazywa mnie „dziecinką", wyglądam, jakby ktoś wetknął mi w tyłek rozgrzany do czerwoności pogrzebacz. To sprawia mu wiele radości. - Upiłam łyka herbaty.
- Zwiążę cię jak wieprza na ubój, zaknebluję i każę trzem zmiennokształtnym siedzieć na tobie przez całą walkę.
To nigdy nie jest proste. [...] Nie ma dobrych decyzji. Wybieram to, z czym mogę potem żyć.