cytaty z książek autora "Emilia Kiereś"
Znów jej się to zdarzyło. Znów chciała być uprzejma, a spotykały ją nieprzyjemności. Co z nią było nie tak?
Dotarł do drzwi. Jeszcze raz się odwrócił I, po raz pierwszy nieobciążony żadną troską, spojrzał na to niezwykłe miejsce, którego miał już nie zobaczyć.
Tyle pięknych zegarów w jednym miejscu!, zachwycił się, a na jego twarz wypłynął uśmiech fachowca, który ma jedyna okazję oglądać coś niepowtarzalnego.
Wyszedł na ulicę.
Była zupełnie biała i pusta. Latarnie rzucały na śnieg kręgi ciepłego, żółtego światła. Ośnieżone drzewka kładły na jezdnię podłużne, liliowe cienie. Wszystko jest osadzone w czasie, pomyślał. Czy to, co było, na pewno minęło? Czy to, co będzie, już jest, tylko o tym nie wiemy?
- Ale kiedy ktoś mnie tak przezywa, czuje się gorszy. I jednak mi wstyd - odparł Stasiek choć słowa z trudem przechodziły mu przez gardło.
- To człowiek, który dokucza, staje się od tego gorszy. Nie ty.
Opuszczamy dom, idziemy przed siebie, przestajemy być beztroscy; rośniemy, odpływamy coraz dalej, wchłaniamy w siebie to, co napotkamy po drodze, zmieniamy się. Wpadamy w bezkresne morze, w które wpada tyle innych rzek, i ślad może po nas zaginąć.
- Jesteś z nas wszystkich najmniejszy, najsłabszy i najmniej doświadczony... to prawda. [...]
- Masz jednak coś, co wyróżnia cię spośród nas wszystkich. Masz największe serce.
Już wiele razy to słyszała: że jest wesoła, ładna i że nie można jej nie lubić. Tymczasem dzieci nie zawsze były dla niej miłe.
Okno domku było otwarte!
Serce Marysi zaczęło bić szybciej z przejęcia.
Marysia wpatrywała się oczarowana. To było naprawdę niezwykłe! Nigdy nie widziała, żeby ktoś wieszał dzwoneczki na drzewie. A ta starsza pani wyglądała jak prawdziwa wróżka!
Mama zawsze mówiła, że jej siostra pracuje jak rakieta i że sukienki wyfruwają spod jej ręki jedna za drugą. Rzeczywiście tak było.
Marysia westchnęła. Nikt nie lubi nieśmiałych. Wszyscy od razu widzą, że można im bezkarnie dokuczać.
Wyruszyli z tatą zaraz po obiedzie. Jak dobrze było jechać na wakacje! Tata gwizdał pod nosem, a Marysia przyglądała się pięknemu światu za oknem.
Marysia stała w miejscu. Bardzo chciało jej się płakać. To była prawda. Nawet kot jej nie lubił. Nawet kot nie chciał się z nią zaprzyjaźnić.
Marysia zastanowiła się, czy warto próbować go oswoić. Może to w ogóle nie miało sensu. Może taki dzikus nikogo nie potrzebuje.
Jest w życiu czas, kiedy się patrzy tylko przed siebie, i jest czas, kiedy się wspomina. Jest też czas, kiedy człowiek czuje potrzebę zrobienia porządków w tym, co mu się przez całe życie uzbierało.
Marysia spojrzała w bok. Może nie powinna zadawać tylu pytań.
- Nie bój się pytać - powiedziała staruszka. - Szczerość jest dobra.
A Pani Wróżka przechyliła głowę na bok, patrząc już zwyczajnie i wesoło, i zaśmiała się swoim śmiechem dźwięcznym jak srebrny dzwoneczek.
Życie już takie jest - przynosi ciągłe zmiany. Ale nie wolno, nie wolno się bać kolejnych etapów.
Ciocia akurat kończyła smażyć placki ziemniaczane. W kuchni znów było sino od dymu, a ciocia miotała się i wściekle trzaskała garnkami.
Marysia lubiła rozmawiać ze swoim braciszkiem - to znaczy: ona mówiła, a on słuchał. Była pewna, że Antoś wszystko rozumie.
Wiele rzeczy tracimy. I ludzi też. Ale musimy umieć sobie z tym radzić, chociaż to wcale nie jest łatwe. Nie zawsze możemy zatrzymać to, na czym nam zależy.
Zataczamy koła, krążymy po świecie. Ludzie zawsze wracają tam, skąd wyszli.