cytaty z książki "Inwigilacja"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Kiedy życie rzuca Ci kłody pod nogi, zacznij budować z nich schody. Zajdziesz wysoko.
Pesymista chodzi ze spuszczoną głową i nie widzi, co przed nim. Optymista ją zadziera, więc ostateczny rezultat jest taki sam. A realista patrzy przed siebie. I zawczasu dostrzega przeszkodę, o którą może się potknąć.
- Mamihlapinatapai - wyrecytowała bez zająknięcia Chyłka.
Tego się nie spodziewał.
- Powtórz - poleciła.
- Co... co to ma niby znaczyć?
- Powtórz, Zordon.
- Mami...
...
- To z jagańskiego. Najtrudniejsze do przetłumaczenia ze znanych słów, bo w żadnym innym języku nie ma bezpośredniego odpowiednika.
Nigdy nawet nie słyszał o jagańskim, ale nie miał zamiaru o tym wspominać.
- Oznacza spojrzenie wymieniane przez dwójkę ludzi, które sugeruje, że obydwoje chcieliby sobie coś powiedzieć, tyle że żadne z nich nie ma odwagi, by to zrobić.
Może rzeczywiście coś było w tych wszystkich badaniach, które dowodziły, że ludzie systematycznie czytający mają znacznie większy dystans do świata i są bardziej odprężeni.
Kiedy siadasz na ciepłej desce, masz równie dwuznaczne wrażenia. Z jednej strony cieszysz się, bo tyłek ci nie marznie, z drugiej masz świadomość, dlaczego deska jest ciepła.
Mam prostą zasadę. Jeśli jest coś, co zamiast oglądania mogę przeczytać, wybieram drugą opcję. Zawsze.
Twój udział jest wart tyle co,ptasie gówno lecące w moim kierunku.Trafi mnie,pójdę do najbliższego kibla je zmyć.Zrobię unik , to nigdy więcej już o nim nie pomyślę.
- Sukinsyńskie pomioty! Jak ich dorwę (...) przysięgam, zesrają się na kwadratowo.
- Rydwan ognia w ruch - dodała. - I prowadź tak, jakbyś go ukradł.
- Co?
- Tak się mówi, Zordon, kiedy chce się kogoś w zawoalowany sposób zachęcić do zapierdalania.
Oryński podrapał się w tył głowy.
- Tyle, że gdybym ukradł samochód, raczej jechałbym zgodnie z przepisami.
- Nie filozofuj, zapieprzaj.
Kiedy w końcu umościła się na krześle obok, przysunął pod stołem rękę w jej kierunku. Nawet na nią nie patrząc, zdzieliła go po dłoni.
- Nie waż się.
- Chciałem tylko pogładzić.
- Upierdolę ci tego badyla, Zordon. Przysięgam.
Mam masować sobie tyłek, rozumiesz Zordon? - bąknęła Joanna, - Zupełnie ją popierdoliło.
To nie pierwszy raz w historii świata, kiedy kobieta nie jest pewna, kto odpowiada za zainfekowanie jej tym... tym stworzeniem.
Dźgnęła się lekko w brzuch i skrzywiła.
- Zainfekowanie?
- Noszę pasożyta, co tu ukrywać? - odparła i wzruszyła ramionami. - To znaczy formalnie tylko jego zalążek, ale i tak czuję się jak Sigourney Weaver w "Obcym".
Chyłka poprawiła żakiet. Dla Oryńskiego wyglądała znacznie lepiej w koszulce Iron Maiden i skórzanej kurtce, ale nie zająknął się na ten temat słowem. Kiedy jechali na Białołękę, napomknął zaś, że niedługo będzie musiała zacząć zaopatrywać się w sklepach z odzieżą ciążową. Odpowiedziała tylko, że martwić się o to będzie administracja więzienia, do którego trafi po zabójstwie aplikanta ze szczególnym okrucieństwem.
- To pewne? - spytał.
Chyłka wzruszyła lekko ramionami.
- To nie śmierć ani podatki - odparła.
- Jesteśmy pod ścianą.
- Zazwyczaj w takiej sytuacji przebijasz ją głową.
- Widziałem, że zaparkowałeś swoje cinquecento obok mojego samochodu – rzucił przyjaznym tonem imienny partner.
-Tak, ekhm… rzeczywiście
- Wyjątkowo charakterystyczny samochód.
Aplikant pokiwał głową nie mając zamiaru poprawiać szefa, że daihatsu nie ma wiele wspólnego ze wspomnianym fiatem. Stał w progu czekając, aż Żelazny powie, żeby zajął miejsce przed biurkiem. Ten jednak marszczył czoło, wpatrując się w ścianę.
- Nie, nie – bąknął. – Inaczej nazywają ten samochód…
- Oni?
- Słyszałem rozmowę kilku chłopaków z noryobory.
[...]
- Pikaczento! – powiedział w końcu Artur.
- Będziesz najgorszą matką w historii, Chyłka.
- Przeciwnie.
Pokręciła głową.
- Będę najlepszą. Dziecko od najmłodszych lat będzie słuchało dobrej muzyki, a ja zamierzam wychowywać je tak, żeby miało jak najwięcej wolności. Kiedy skończy dwanaście lat, wypiję z nim pierwszą tequilę. Niech kontynuuje chlubne tradycje matki.
- W takim razie rzeczywiście, cofam.
- Będę natomiast najgorszą ciężarną, owszem - przyznała, bezradnie rozkładając ręce. - Ale co poradzisz? Ty też nienawidziłbyś całego świata, gdybyś miał hodować pasożyta w brzuchu, prawda?
-Wiem -ucięła. -Ostatecznie nie jesteś idiotą.
-Dzięki - mruknął.
-Przynajmniej nie kompletnym.
Niebezpiecznie jest namawiać ludzi do odwagi z bezpiecznego miejsca.
- Zakładam, że wszystko jest możliwe w świecie, w którym kaczki potrafią myśleć, że są ludźmi.
- Co proszę?
- To nie żadna aluzja polityczna - zapewniła.
Siedziała na fotelu pasażera w jego żółtym daihatsu, przywodząc na myśl samego Lucyfera, który omyłkowo zawędrował do kościoła.
- Więc żadnego tropu - skwitowała Joanna.
Na moment zaległa ciężka cisza. Chyłce przyszło do głowy, że zazwyczaj w przypadku braku tropu z czasem przepada też "o" w samym słowie "trop". I zastępuje je "u".
Joanna wyglądała na kobietę, która szanuje tylko te zasady, które sama ustanowiła.
Mogę wezwać tłumacza, nie ma problemu. Ale Zordon powie ci, jak to jest z tłumaczeniami. [...] Twierdzi, że są jak kobiety - dodała - Jak wierne, to niepiękne, jak piękne, to niewierne.
- Naprawdę mógłbyś posprzątać.
- Może po egzaminie...
- Tak, tak. Sprzątanie zawsze jest po czymś.
- Jesteś prawdziwym mentalnym marynarzem, Zordon.
- Że kim?
- Odpływasz myślami w siną dal - odparła. - Na przepastne wody oceanu bezowocności.
- (...)Nie przepada za spotkaniami z... właściwie z ludźmi ogółem, o ile nie występują na kartach książki.
- Nie on jeden.
Psikanie ubrania zamiast skóry było równie zasadne, jak nakładanie żelu do włosów na rzęsy.
Ale twierdzenie, że podsłuchiwanie obywatela jest w porządku, bo ten nie ma nic do ukrycia, jest jak mówienie, że odbieranie wolności słowa jest okej, bo obywatel nie nic do powiedzenia.
Przywarli do siebie z całej siły, jak dwie tonące osoby próbujące nawzajem ratować się przed śmiertelnym niebezpieczeństwem.