cytaty z książki "Znaleziona"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Za dużo myślę. Jeśli ktoś myśli i myśli, i myśli, otacza się barierą odgradzającą go od wszystkiego wokół. Nie może się niczym cieszyć i skupia się tylko na tym, jak kiepsko wszystko wygląda. Jak bardzo chciałby być gdzie indziej.
- Nie jest pan miłośnikiem piwa?
- Nie odpowiada mi jego smak. Puste kalorie. Zawsze spotykało się to z dziwnym przyjęciem w towarzystwie.
Strach to naturalna reakcja. Czasami potrzebna. Mówi ci, kiedy jest naprawdę źle i powinnaś się bać.
Tak się dzieje raz, dwa razy w życiu. Kilka minut nieszczęścia, potem zwykle jadowity kac następnego dnia. Ale to... to obecne cierpienie... przydaje słodyczy temu wcześniejszemu wyzwoleniu i radości. Jak można cieszyć się rozkoszą bez cierpienia?
Popatrzył na szczyt wzgórza zacieniony przez drzewa. Dzielił go od niego katorżniczy dystans, ale on pragnął tej katorgi. Jego nogi się jej domagały.
Bo jeśli zginęła w odległości niespełna czterystu metrów od nich, wszystkie te publiczne apele i poszukiwania zaczynają mi wyglądać na trwającą od trzydziestu lat farsę.
Pogarda starszego rodzeństwa zawsze wydawała się Jonahowi wyjątkowo intensywna.
Patrzenie na jej olśniewającą urodę rodziło w nim nieprzyjemne uczucie. Przypominała mu o pewnej nocy; o serii czynów, o których tak rozpaczliwie pragnął zapomnieć przez trzydzieści lat.
Aurora poczuła ucisk w żołądku. Nigdy nie wiedziała, jak ma się odezwać w obecności przyjaciół siostry. Cokolwiek powiedziała, zawsze okazywało się niewłaściwe.
Podejmowała grę, a potem się wycofywała, i tak raz po raz. Podobało się jej, kiedy dyszał na jej widok. Robił wszystko, co chciała. Ułatwiał jej życie.
Przesunęła się w cień skarpy, oślepiona. Wszędzie, gdzie spojrzała, widziała niebieskie plamy. Miała nad sobą rozłożysty buk, którego korzenie wystawały z ziemi niczym spłaszczone bramki do krokieta. Potknęła się o jeden z nich. Zakołysała się i serce jej zamarło na myśl, że mogłaby wpaść do wody. Rzeka pod drzewem wyglądała na brudną, złowrogą. Dzieliła ją od niej zbyt duża odległość, by mogła do niej wpaść. Udało się jej też odzyskać równowagę.
Półtorej godziny wykopywania. Dziesiątki zdjęć. Rozstawiony namiot i osiem worków z uważnie oznakowanymi kośćmi.
Przez moment trudno mu było uwierzyć, że minęło tyle czasu. Poczuł się jak Rip Van Winkle, który przespał znaczną część życia. Pewnie nim również targała mieszanina złości i poczucia winy.
– Linda!
McCullough odwróciła się, osłoniwszy oczy przed słońcem. Zwracała się do niej druga postać odziana w biały kombinezon, która wychylała się z namiotu.
– Doszedłem do innego materiału. Mogę cię prosić o opinię?
– Jasne.
Założyła maskę i ostrożnie weszła do dziury, znikając w namiocie.
– Zatem jeśli to było zabójstwo, to stare – zagaiła Hanson, a Jonaha częściowo oślepił blask bijący od białych kartek notatnika, który konstabl otworzyła, by to zapisać. Wydawała się rozczarowana. Nie pojmowała implikacji związanych z tymi liczbami. – Ofiarą była nastolatka.
– Przeleżała tu trzydzieści lat – powiedział. – I jest to Aurora Jackson.