cytaty z książki "Górski. Wygramy my albo oni"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
W lipcu 1894 roku (...) zorganizowano we Lwowie pierwszy w dziejach ziem polskich mecz piłkarski. Trwał sześć minut i oglądało go trzy tysiące widzów (...). Władze (...) nie traktowały tego na serio, widzowie zupełnie się na tej grze nie znali, a sami gracze mieli pojęcie tylko o tym, iż za wszelką cenę trzeba piłkę strzelić między chorągiewkami przeciwnika (...). Jedyną bramkę strzelił szesnastolatek Włodzimierz Chomicki. Mecz zakończył się zaraz po golu, bo następnie, jako gwóźdź programu, planowano pokaz ćwiczeń artystycznych.
Jak w czasie meczu siadał na ławce, to ludzie się dziwili, czemu on nic nie mówi. Inni trenerzy krzyczeli, biegali, a ten tylko siedział i patrzył. Na przerwie schodził do szatni. Jak było źle, to mówił tym swoim głosem: "Źle się dzieje". Inni dokładnie omawiali mecz, a on ogólnikowo. Ale wracaliśmy na boisko i wygrywaliśmy.
Wcześniej i później byli różni filozofowie. A przecież piłka nożna jest prostą grą. Pan Kazimierz ciągle nam powtarzał: "Im dłużej my przy piłce, tym krócej oni". I od razu wiedzieliśmy, co robić.
[Grzegorz Lato]: Jacek Gmoch dał mi walkie-talkie, a sam z drugim poszedł na dach stadionu. (...) Twierdził, że stamtąd lepiej widać. Ja miałem odbierać komunikaty i przekazywać panu Górskiemu. Słychać szum, po czym głos Jacka: "Nie kryją!". Mówię więc trenerowi, że nie kryją. Po jakimś czasie to samo. Trener niewzruszony. Mija chwila, a Jacek znowu: "Powtórz, proszę, że nie kryją". Przekazuję po raz kolejny, a trener na to: "Przecież, kurwa, widzę, że nie kryją!". I Jacek za chwilę wrócił na ławkę.
[Marek Bieńczyk]: Aby mit Górskiego powstał, musiały znaleźć się w nim powszechnie rozpoznawane i akceptowane elementy charakteru narodowego: coś z Kargula i Pawlaka, coś ludowego, nie intelektualnego, tautologicznie swojskiego, ale obdarzonego klasą. Porywającego mądrością, do której się dochodzi na chłopski rozum, przez własne doświadczenie, instynktownym wniknięciem w materię życia. Górski był dla nas tym, czym góral dla księdza Tischnera, skarbnicą wiedzy bezpośredniej, tyle że z większym wkładem śmieszności. Z Górskiego śmialiśmy się wszyscy, nigdy złośliwie. Miał odpuszczone, z góry, od razu, z powodu sukcesów rzecz jasna, ale też z jednego, prostego względu: nie kombinował.