cytaty z książek autora "Wolfgang Welsch"
Zarysowaną ewolucję podsumowałbym następująco: w ostatnich dwustu latach prawda, wiedza i rzeczywistość w coraz większym stopniu nabierają konturów estetycznych. Po pierwsze, stało się oczywiste, że komponenty estetyczne mają fundamentalne znaczenie dla ludzkiego poznawania i dla ludzkiej rzeczywistości. Ewolucja ta sięga od Kantowskiej estetyki transcendentalnej po autorefleksję współczesnych przedstawicieli przyrodoznawstwa. Po drugie, w coraz większym stopniu prawo obywatelstwa zdobywa świadomość, że poznawanie i rzeczywistość w swoim sposobie bycia są strukturami estetycznymi. Nietzscheańskie odkrycie znalazło wielu protagonistów - wyrażających je głównie za pomocą metafor związanych z żeglowaniem - i sięga aż współczesnego konstruktywizmu. Rzeczywistość nie jest czymś niezależnym od poznania, czymś z góry danym jako stała wielkość, lecz stanowi przedmiot zabiegów konstrukcyjnych.
Zdaniem Nietzschego, wszelki nasz projekt rzeczywistości zawiera zatem nie tylko fundamentalnie estetyczne elementy, lecz jako taki ma profil estetyczny: jest poietycznym wytworem, ustrukturyzowanym za pomocą fikcjonalnych środków, a w swym sposobie bycia mającym ów zwiewny i kruchy charakter, jaki tradycyjnie przyznawano tylko fenomenom estetycznym - i jedynie w ich przypadku uważano za możliwy. U Nietzschego wszelka rzeczywistość i prawda stały się czymś estetycznym. Koncepcja, którą Baumgarten zapoczątkował, a Kant rozwinął - Nietzsche doprowadził do ekstremum.
Zatem nie ma czegoś takiego, jak "naturalna", istotowa i stała relacja pomiędzy filozofią i sztuką. Filozof nie musi pozostawać pod wpływem sztuki czy artystów ani nawet zwracać na nich uwagi. Relacja między filozofem i artystą może być bardzo luźna - ograniczona do faktu, że obaj stąpają po tym samym polu kulturowym. Żadna reguła nie może ani zabraniać, ani nakazywać, by między sztuką i filozofią zachodziła relacja odpowiedniości. Wobec powyższego wykluczony jest cel, do którego dążyła tradycyjna filozofia sztuki: proklamowanie i ustanowienie koniecznej, esencjalnej i stałej relacji pomiędzy filozofią i sztuką. Wręcz przeciwnie: relacja ta zawsze jest płynna - zależna od historycznych przemian i konkretnych okoliczności. Dlatego w istocie może chodzić tylko o jedno: ustalenie, jakiego rodzaju są powiązania w tym czy innym konkretnym przypadku - w takiej a takiej sytuacji historycznej, w warunkach takiego a takiego typu filozofii czy takiego a takiego kierunku sztuki. W ostatecznym rachunku należy uwzględniać poszczególne przypadki, poszczególne dzieła sztuki. (...) Jedynie dzięki takiej procedurze można uniknąć powrotu do "metafizycznej paplaniny".
Kłopotliwa obecność estetyczności może rodzić rozmaite postawy. Najbardziej niemądra po prostu przeczy występowaniu tego rodzaju zjawisk - ponieważ nie może istnieć nic, co istnieć nie powinno, i ponieważ nie istnieje nic, czego nie postrzegamy. Wielu zbyt ochoczo posługuje się trickiem pojęciowym, który polega na tym, by o estetyce mówić per definitionem tylko w odniesieniu do sztuki - tym sposobem uwalniają się od trapiących pytań i lądują w bezpiecznym porcie tradycyjnych problemów. Taki eskapizm może być niezbędny strachliwym osobowościom, ale jest zupełnie nieprzydatny na płaszczyźnie pojmowania filozoficznego. Diagnozę zastępuje bowiem obroną, a pojęciowy wysiłek samouspokojeniem. Podąża tropem magicznej wiary, że wystarczy odwrócić wzrok od danego zjawiska, by ono znikło, czy też że urojeń teoretycznych nie ma sensu wyjaśniać. - W przeciwieństwie do takiego eskapizmu należ dostrzec, rozróżnić i rozważyć wielorakie procesy estetyzacji. Jedynie w ten sposób można dojść do uzasadnionych stanowisk.
Problem niejednoznaczności semantycznej wyrażenia "estetyczny" jest równie stary, jak dyscyplina o nazwie "estetyka". Baumgarten, twórca estetyki, określił ją jako "naukę o poznawaniu zmysłowym". Pierwotnie estetyka nie miała się zajmować sztuką, lecz być jedną z gałęzi epistemologii. Natomiast dobre pół wieku później Hegel chciał, by przez estetykę rozumieć "filozofię sztuki" - a dokładniej: "pięknej sztuki". Kilkadziesiąt lat później znawca tej miary, co Konrad Fiedler, protestował przeciwko takiemu ujęciu: "estetyka nie jest", pisał, "teorią sztuki"; "zestawianie piękna i sztuki" stanowi "proton pseudos w dziedzinie estetyki". Listę tak wzajemnych sprzecznych określeń estetyki można by ciągnąć niemal bez końca. Raz chodzi o sferę zmysłowości, raz o sferę piękna, raz o sferę natury, raz o sferę sztuki, raz o sferę postrzegania, raz o sferę oceny, raz o sferę poznania, a wyrażenie "estetyczny" ma zamiennie oznaczać: "zmysłowy", "przyjemny", "artystyczny", "pozorny", "fikcjonalny", "poietyczny", "wirtualny", "zabawowy", "niewiążący" itd.
Nie ma czegoś takiego jak istota sztuki. A to oznacza, że tradycyjne podejście jest z samej zasady chybione. opierało się ono na zasadniczo błędnym rozumieniu pojęcia "sztuka" - przy czym właśnie to błędne rozumienie stanowiło jądro tradycyjnej koncepcji estetyki. Rzut oka na różnorakie pojęcia sztuki, jakie sama sztuka wypracowała w swojej długiej historii, i wgląd w ich podobieństwo rodzinne (które nie ma nic wspólnego z rzekomą jednością istoty), pozwalają stwierdzić, jak chybiona była ta tradycyjna, globalizująca tendencja estetyki, i kierują ją w stronę pluralistycznego typu estetyki.
W tradycji sprawa jest jasna. Słowo "estetyka" wywodzi się z greki i łączy z takimi wyrażeniami, jak aisthesis (...) - zatem z wyrażeniami, które oznaczają doznawanie i postrzeganie w ogóle, przed wszelkim znaczeniem artystycznym. Również współczesna praktyka językowa nie ogranicza pojęcia "estetyka" do dziedziny sztuki; w języku potocznym wyrażenia "estetyczny" używamy wręcz częściej poza obszarem sztuki niż w nim - na przykład mówiąc o estetycznym zachowaniu, estetycznym stylu życia, estetycznej specyfice mediów czy o postępującej estetyzacji świata.
Jedno z podstawowych praw estetycznych głosi, że nasza percepcja wymaga nie tylko ożywiania i pobudzania, ale też postojów, pauz, stref spoczynku. Prawo to skazuje na niepowodzenie panoszącą się dzisiaj tendencję do upiększania wszystkiego. Totalna estetyzacja przeradza się we własne przeciwieństwo. Gdy wszystko ma piękny wygląd, nic nie jest już piękne; ciągle identyczne bodźce rodzą otępienie; estetyzacja przechodzi w anestetyzację. Zatem właśnie argumenty estetyczne przemawiają za przełamaniem zamętu estetyzacyjnego. W warunkach hiperestetyzacji niezbędne stają się "ugory estetyczne".
Transcendentalna fundametnalizacja estetyki łączy się z podstawową tezą filozofii teoretycznej Kanta - z jego "rewolucją w sposobie myślenia" - zgodnie z którą poznajemy nie rzeczy same w sobie, a jedynie zjawiska, ponieważ "tylko to z rzeczy poznajemy a priori, co sami w nie wkładamy". Właśnie pradane estetyczne - formy naoczności: przestrzeń i czas -- są tym, co wkładamy w rzeczy. Przedmioty mogą być nam dane w ogóle dane jedynie w przestrzeni i czasie. Nasze poznawanie i nasza rzeczywistość sięgają dokładnie tak daleko, jak daleko rozciągają się formy naoczności.
U Baumgartena, ojca estetyki i twórcy terminu "estetyka", jej przedmiotem bynajmniej nie było sztuka. Punkt odniesienia estetyki stanowiła zdolność poznawania. W szczególności estetyka miała służyć poprawie niższej, zmysłowej zdolności poznawania. Znaczenie związane ze strefą zmysłów - znaczenie aistetyczne (od grec. aisthetos, "zmysłowy, postrzegalny") - w historycznym porządku było pierwsze. Właśnie od niego wywodzi się również termin "estetyka".