cytaty z książki "Sfora"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Władza każdą porażkę potrafi przedstawić w swoich mediach jako zwycięstwo.
Skrzypienie śniegu za plecami. Ciepły strach rozlewający
się po ciele. Wola Boga.
Obłok cuchnącej pary otulającej jego kark i policzki.
Gdy ksiądz umierał, nie był w stanie zrozumieć, dlaczego
Bóg wezwał go do siebie, wysyłając po niego samego diabła.
Biadoląc nad losem innych, w niczym im nie pomożemy.
Nienawidził hipokrytów, a właśnie w ludziach związanych z Kościołem widział największy odsetek tych, którzy mówili jedno, a robili drugie.
Czarnecki nachylił się i obejrzał obiekt. Przy pierwszym
kontakcie można by go pomylić z jakąś wysłużoną pomocą
dydaktyczną dla studentów medycyny, ale przy bliższych oględzinach wątpliwości znikały. Na stole leżały poharatane kości przedramienia: promieniowa, łokciowa oraz kości środręcza bez czterech palców. Zachował się jedynie, choć bez ostatniego paliczka, palec wskazujący.
Brudny nachylił się najbliżej ze wszystkich, niemal wsadzając
nos w rozerwaną szyję ofiary, jeśli o czymś takim jak
szyja w ogóle można było jeszcze mowić. Większość tkanki
była pożarta, a głowa trzymała się jedynie na kilku nieprzerwanych kręgach i napiętych do granic możliwości ścięgnach.
-No tak... Ale przekazał mi, że przyjedziecie około siedemnastej,a jest...
-Szesnasta trzy. Czyli prawie siedemnasta.
Mężczyzna poczuł, jak zalewa go fala gorąca.
Zrozumiał, że nie ma wyjścia. To nie był jego pierwszy raz.
Powoli odłożył w śnieg resztę zdobyczy, wyjął zza paska noż
i przykucnął. Zdjął buty i oparł dłonie o zmrożony grunt. Jego
zmysły wyostrzyły się do granic możliwości, mięśnie napięły,
do żył chlusnęła adrenalina. Nie myślał, po prostu wykonywał
to, co podpowiadał mu instynkt.
Otworzyły się drzwi starej, rozpadającej się chaty. W progu
stanął zgarbiony mężczyzna w sięgającym ziemi płaszczu
i kapturze na głowie. W jednej ręce trzymał worek nadgniłych
ziemniaków, a w drugiej odrąbaną ludzką rękę. Łzy spłynęły
po jej brudnych policzkach. Nie chciała tego. Zamknęła oczy.
Chwilę później kobieta poczuła na ropiejącym kikucie
ciepły język.
Wulgaryzmami gardził i ich nie tolerował. Nawet w samotności.
Brudny lubił śnieg, bo nawet taki ponury typ jak on musiał coś lubić. Oprócz Brudnego Harry’ego i jamesona oczywiście, które ubóstwiał od lat, choć nigdy nie nadużywał, traktując jak przyjemności, które należy sobie odpowiednio dozować, aby mu nie spowszedniały.
Określenia takie jak „podobno”, „ponoć”, „jakoby” były mu obce i nijak miały się do jego skrupulatnego i wnikliwego podejścia do każdej sprawy.
W życiu nauczył się, że pewne są tylko śmierć i podatki. On dodawał do nich jeszcze pokutę.
- Hmm… – Brudny chrząknął. – No to w takim razie będziemy szukać afgańskiego ghula o wyglądzie polskiego wilkołaka. Ale to jutro.