cytaty z książki "Emilka szuka swojej gwiazdy"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
[...] strach to groźne uczucie, bo leży u źródeł każdego zła na świecie i wywołuje każdą nienawiść.
Jesteś głupcem, Jimmy Murrayu! - wrzasnęła ciotka Ruth.
- Możliwe, jestem z tobą ścisle spokrewniony. - odparł kuzyn Jimmy
Domy są jak ludzie - jedne dadzą się lubić, inne nie - a czasami trafia się taki, który można pokochać.
Emilka opuściła księgarnię z żalem, bo zapach książek i nowych czasopism był dla niej jak woń słodkiego kadzidła (...).
- Jeżeli już chciał coś ci podarować, czemu nie przysłał czegoś nowego? - gderała.
- Pamiątki z Kairu wyprodukowanej w Niemczech - podsunęła z powagą Emilka.
- Czegoś w tym rodzaju - zgodziła się ciotka Ruth, nic nie podejrzewając.
Drzewa różnią się od siebie tak samo jak ludzie. Nie ma dwóch identycznych świerków. Każdy ma jakiś sęk, wygięcie, narośl lub gałązkę, które odróżniają go od towarzyszy. Niektóre drzewa są towarzyskie, lubią rosnąć blisko siebie, splecione gałęziami, zupełnie jak Ilza i ja, gdy obejmujemy się ramionami, wiecznie szepcząc sobie jakieś tajemnice. Są także drzewa rosnące grupkami, po cztery czy pięć, przypominające klan Murrayów; i są samotnicy, którzy wybrali osamotnienie i rozmawiają wyłącznie z podniebnym wiatrem.
W pewnej chwili, uniósłszy niespodziewanie głowę, Emilka zauważyła dziwne spojrzenie Teda. Ich oczy spotkały się zaledwie na sekundę, lecz odtąd Emilka przestała należeć wyłącznie do siebie. Zastanawiała się, oszołomiona, co się właściwie stało. Skąd wzięła się ta fala niewyobrażalnej słodyczy, która obmyła jej ciało i duszę? Zadrżała z lęku. Wydawało się, że nadchodzi jakaś niezwykła zmiana. Z tego kłębowiska wyłoniła się jedna wyraźna myśl: że pragnęłaby tak siedzieć z Tedem przy ogniu co wieczór, przez całe życie - i wówczas mogłaby sobie kpić z wszelkich burz! Nie odważyła się spojrzeć na Teda ponownie, ale jego bliskość wprawiała ją w rozkoszne drżenie; wyczuwała tuż obok jego wysoką, postawną, chłopięcą sylwetkę, lśniące czarne włosy i świetliste, ciemnoniebieskie oczy.
- Emilko - szepnął Ted - jesteś najsłodszą dziewczyną na świecie.
Słowa te były tak często wypowiadane przez miliony chłopców do milionów dziewcząt, że powinny już zedrzeć się na strzępy. Ale gdy słyszy się je po raz pierwszy w pewnej czarodziejskiej, nastoletniej godzinie, są tak nowe, świeże i zdumiewające, jakby przed chwilą napłynęły z rajskiego ogrodu.
- Nigdy go nie odnajdą! - głos przeszedł niemal w krzyk. - On nie żyje... nie żyje... Umarł w tę mroźną wtorkową noc, tak dawno temu. O Boże, miej litość! Był taki mały! I tak często mu powtarzałam, żeby nie odzywał się nie pytany... teraz już nigdy nie odezwie się do mnie. Nie pozwalałam mu zasypiać przy świetle... i umarł w ciemnościach, samotny i zziębnięty. Nie pozwoliłam mu mieć psa, a tak bardzo tego pragnął. Ale teraz niczego mu nie potrzeba... tylko trumny.
Tak, nikt nie jest wolny, jak powiada Dean - prócz krótkich chwil, kiedy pojawia się promyk lub gdy dusza łączy się z wiecznością, jak podczas owej nocy w stogu siana. Przez resztę życia jesteśmy niewolnikami - tradycji, zwyczajów, ambicji, krewnych. Niekiedy, tak jak dzisiaj, wydaje mi się, że ostatnie więzy są najcięższe.
Wspinaczka na szczyt wzgórza zawsze przynosi satysfakcję. A ja kocham to wzgórze. Stałam na jego szczycie, a piękno wieczoru przepływało przeze mnie jak muzyka.
Przez cały czas czułam się jak kot, którego ktoś trzyma na kolanach wbrew jego woli i mocno, choć łagodnie głaszcze.
Każde nowe doświadczenie wzbogaca nasze życie i im jest głębsze, tym większe bogactwo przynosi.
Sto drobiazgów ciężej waży, niż jedna poważna utarczka.