cytaty z książki "Poradnik Psychologiczny Polityki. Alfabet człowieka przyzwoitego."
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Napompowane ego i brak jakiegokolwiek wstydu to znak naszych czasów. Znak opacznie pojętej idei indywidualizmu. Produkt uboczny kultury wszechrywalizacji i kultu sukcesu.
Odpowiedzialność jako zasada organizująca życie społeczne naszego gatunku jest starsza niż prawo, niż wszelkie spisane kodeksy moralne. (...) człowiek zawdzięcza swój niezwykły awans biologiczny i cywilizacyjny nadzwyczajnie rozwiniętej umiejętności współpracy. A opiera się ona na odpowiedzialności. Na pewności, że skoro idziemy razem polować, to kolega nie porzuci łuku i nie zaangażuje się w intratniejszy „kontrakt”. Tak było prawdopodobnie 70 tys. lat temu, kiedy Homo sapiens zaczęli tworzyć pierwsze kultury, tak jest i dzisiaj: istniejemy, ponieważ umiemy sobie wzajemnie zaufać.
Niekiedy – zwłaszcza jeśli bezwarunkowa – ufność wiąże się z ryzykiem, że człowiek straci wszystko. Ale nie ufać wszystkim nie sposób. To prowadzi do maksymalnej paranoi, w której niemal wszystko jest źródłem zagrożenia. Innymi słowy, ludzie ufający i podejrzliwi żyją w tym samym miejscu, często obok siebie, ale w jakże odmiennych rzeczywistościach.
Dzięki pojęciom mózg potrafi nadawać znaczenia doznaniom – tym nadchodzącym z zewnątrz, jak i pochodzącym z własnego ciała. Znaczenie tzw. intraspekcji jest, zdaniem dr Barrett, zdecydowanie niedoceniane, tymczasem mózg bezustannie stara się interpretować sygnały nadchodzące – jakkolwiek to zabrzmi – z jelit, krwiobiegu, serca, układu hormonalnego itd. I jeśli coś jest w całej tej mechanice pierwotne, to wcale nie sygnał z mózgu do ciała, ale z ciała do mózgu: mam motyle w brzuchu, trzęsą mi się ręce, dostałam wypieków – mózgu, kombinuj, co to może być: bezpieczne i przyjemne czy groźne i bolesne? Boję się czy odczuwam euforię?
Toteż niezbędna jest w życiu pewna doza odporności na uczucia, emocjonalna powściągliwość, świadomość, że to, co aktualnie przeżywamy, niekoniecznie dzieje się naprawdę, a jest tylko konstruktem wytworzonym przez nasz mózg we współpracy z resztą ciała. Słowem: wrażliwość – tak, ale nie przewrażliwienie.
Amerykański pisarz Marcus Buckingham twierdzi, że „człowiek może odnieść sukces wyłącznie dzięki pełnemu wykorzystaniu swoich silnych stron, a nie poprzez eliminację słabości”. A prof. Martin Seligman dodaje: „I żyć w taki sposób, żeby wykorzystać je [życie] jak najpełniej”.
Nie ma już bodaj takiego badacza społecznego – obserwatora współczesnych demokracji, który nie głosiłby, że bezpowrotnie kończy się era polityki jako rywalizacji wartości i w miarę racjonalnych, spójnych ideologicznie programów. Nadeszła era emocji.
Związek między towarzyskością a postawą autorytarną nie jest bardzo silny, ale istnieje. Chodzi o przekonanie, że świat jest czarno-biały, że trzeba się podporządkować, że najlepiej, żeby ktoś w sposób jednoznaczny mówił nam, co mamy robić. Osoby z niskim zaufaniem społecznym są zwolennikami władzy autorytarnej. Są niechętne demokracji, bo nie wierzą, że zwykli ludzie są mądrzy i skuteczni.
Jest psychologicznym banałem, że aby względnie trwałe tendencje w ludzkiej psychice w pełni się zamanifestowały, potrzebne są czynniki zewnętrzne. Wychowanie, otoczenie społeczne, doświadczenia, wreszcie pewna aura psychospołeczna. Można być urodzonym ekstrawertykiem i nigdy się o tym nie dowiedzieć, pracując całe życie w bibliotece. Mocniej: można było mieć skłonności psychopatyczne i o nie się nie podejrzewać, dopóki jakiś dyktator nie skieruje człowieka jako funkcyjnego do lagru czy łagru. Bardziej współcześnie: można być zadowolonym z tego, co los dał, i życzliwym światu człowiekiem, dopóki ktoś nie zacznie ci każdego dnia wmawiać, że jesteś skrzywdzony. Zwróćmy uwagę, jaką pedagogikę społeczną uprawia obecna populistyczna władza. Nie ty ponosisz odpowiedzialność za swoje – bez wątpienia – spaprane życie, ale oni: złodzieje, aferzyści, komuchy, zdrajcy. I np. Angela Merkel. Tamci zabrali, a w każdym razie złośliwie nie dali tego, co ci się należało jak psu miska: 500 zł na dziecko, drogi lokalne czy pomniki i muzea w liczbie niepoliczalnej, żebyś mógł celebrować swoją wielopokoleniową narodową wielkość i godność. Nie musisz czuć się jakoś szczególnie odpowiedzialny za siebie, rodzinę, za dzieci i ich liczbę, za pracę, lokalną społeczność, za środowisko naturalne, ocieplenie klimatu, marne plony, za obce dzieci ginące na świecie od głodu i min, za poniewierkę uchodźców. Za nic, bo władza zadba, załatwi, wyręczy, kupi kurtki na zimę i szkolne przybory dla przychówku, uchodźców przegna, przywiezie kasę na drogi, chodniki, pomniki i dopłaty. I zdejmie z ciebie odpowiedzialność. Ty możesz spokojnie ogrodzić się w swoim gospodarstwie, postawić nie płot, lecz ostrokół metalowy lub betonowy.
Sokrates w takiej sytuacji rozmawiałby z nimi tak długo, aż zdaliby sobie z tego sprawę. Natomiast Kant najprawdopodobniej zapytałby: czy chciałbyś, żeby wobec ciebie ktoś zachował się tak, jak ty zachowujesz się wobec mnie? Mówiąc to, wiem, że cała ta filozoficzna postawa może się wydawać straszną bzdurą, bo często reagujemy po prostu instynktownie i krzyczymy na tych, którzy krzyczą na nas. Ale życie w kulturze wymaga czegoś więcej: głębszej analizy, chwili namysłu. Inaczej cały czas będziemy na siebie wrzeszczeć i nikomu nie będzie od tego lepiej.
Wrażliwcy, którzy nie pchają się do przodu, pielęgnując umiarkowanie, cnoty, uważność, ostatecznie są wygrani?
Bo są sami ze sobą w porządku. Bo nagrodą za bycie dobrym jest bycie dobrym. I to też jest przewrotne, bo w takim razie można powiedzieć, że ktoś dobry to jest fajtłapa, co zawsze ma gorzej. Ale tak nie jest.
Ludzie przywiązują też wielką wagę do bycia akceptowanym w grupie, nie lubią odmienności i odczuwają wyrzuty sumienia, które mają ich uchronić przed popełnieniem w relacjach społecznych błędów, grożących kiedyś nawet śmiercią. Tak narodziła się, według Wranghama, moralność, czyli poczucie (instynktowne i uniwersalne), co jest dobre, a co złe. Oczywiście na ten podstawowy kod moralny nałożyły się później odmienności kulturowe, ale jego rdzeń każdy człowiek ma ten sam (...).
Sumienie człowieka gryzie, gdy nie potrafi w pełni wyjaśnić swojego postępowania daną sytuacją. Gdy czuje, że ktoś inny mógłby je odrzucić.