cytaty z książki "27 śmierci Toby’ego Obeda"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Powiedz mi, co w tej Biblii jest takiego, że zabrania Kościołowi powiedzieć: przepraszam?

Zniszczyliście nasze domy, rozwaliliście nasze rodziny. A teraz w ramach jakiejś perwersji litujecie się nad nami i chcecie się pojednać. Jak? Tatuując sobie nasze święte znaki na dupie?

Wiem, że nigdy nie pokonam demona, którego wpędzili we mnie duchowni, ale teraz umiem już go kontrolować.

W rezerwacie można się urodzić i można umierać, tylko nie da się tam żyć.

Opinie się różnią - każdy może mieć swoją własną, ale panuje zgoda, że nie można mieć swoich własnych faktów.

Komisja potwierdziła, że traumę się dziedziczy, a szkoły trwale skrzywdziły tez pokolenia przyszłe i rownoległe.

W świecie rządzonym przez kobiety walutą bywał seks. Ale to nie było przyczyną obrazy Boga importowanego z Europy, lecz raczej fakt, że była to moneta w oficjalnym obiegu. Kler patrzył ze zgrozą, jak wiele narodów i plemion podkreślało moc kobiecej seksualności i płodności.

Wiesz z Kościołem jest mi nie po drodze. Żyjemy tu jak w czwartym świecie, kolonizowani wewnątrz własnego państwa przez zewnętrzne siły watykańskie. Religia jest naszą chorobą, rakiem który daje obrzydliwe przerzuty, a państwo nie znajduje w sobie siły by poddać się radykalnej operacji.

Mam czterdzieści siedem lat. Tęsknię za mamą, odkąd miałem cztery.

Trudno wejść na drogę ku pojednaniu skoro nie ma mapy, ani nawet miejsca zbiórki.

Wielu mężczyzn nadal sądzi, że mają prawa do naszych ciał. Chcą ich używać w tym najprostszym sensie, ale także chcą nimi władać. Na przykład kazać im nosić ciąże. To przecież też jest przemoc – decydować, czy mamy rodzić i kiedy. Nasze ciała i nasze życia są dla nich mało warte. Można je sobie wziąć, użyć i potem wyrzucić, nawet dosłownie.

Cały czas zastanawiam się, po co się właściwie urodziłam. Dziś myślę, że może po to, by zatrzymać ten cykl dziedziczenia traumy.

Kto uwierzy dziecku, które daje swoje słowo przeciw słowu duchownego?

Nie można nosić cudzych regaliów, cudzych świętości jak kostiumu.

I nie zawsze tak musi być, bo wolności nie ma się raz na zawsze.

Z jednej strony uczą nas bowiem, że kobieta jest święta, że jest dawczynią życia. Ale na co dzień jest pomiatana, nie może o sobie decydować i bardzo często pada ofiarą przemocy.

W Europie uczymy się, że nieszczęsna nimfa Kallisto, zamieniona w niedźwiedzicę, została zawieszona na niebie przez samego Zeusa jako siedem gwiazd. To Ursa Maior. Ale ci, którzy byli w Kanadzie od początku świata, inaczej czytają to samo niebo. Siedem gwiazd oznacza tu siedem nauk, siedem drogowskazów na życie. Zadzieram głowę. Patrzymy z Henrym na jedną konstelację. Ja widzę w górze wóz i dyszel. Henry widzi siedem przykazań: wiedzę, miłość, pokorę, szczerość, odwagę, szacunek i prawdę. W czasie naszej podróży Henry Pitawanakwat podaruje mi wszystkie gwiazdki z nieba.

W wielu pierwotnych społecznościach panowała umowa, że biologia nie determinuje tego, czym jest człowiek. Według licznych tradycyjnych wierzeń wszyscy ludzie są istotami ożywionymi, a płeć nie jest przypisanym raz na zawsze atrybutem. Dziecko jest białą kartą, jak powiedzielibyśmy w naszym oświeceniowym języku, na którym płeć zostanie dopiero zapisana w toku osobistych wyborów i doświadczeń. To społeczność dopasowuje się do drogi dziecka, a nie ono przybiera kształt matrycy nadanej przez grupę. Wierzono, że płeć wynika z kontekstu, a genitalia nie określają tego, kim w przyszłości ma być człowiek. Są jak kolor oczu – przyrodzone, ale nie determinują ludzkiego losu. Płeć biologiczna nie była więc pierwszą cechą, jaką się identyfikowano, była płynna, umowna i przechodnia. Nikogo to nie gorszyło – ludzie uważali, że w jednym ciele mogą mieszkać dwie dusze, naprzemiennie dochodzące do głosu.

W rezerwacie można się urodzić i można umrzeć, tylko nie da się tam żyć.
