cytaty z książki "Save you"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Nie wytrzymam dłużej z dala od ciebie. Tylko ty rozumiesz mnie naprawdę. Potrzebuję cię. I będę o nas walczył, bo jesteśmy sobie przeznaczeni. Na zawsze będę twój, Ruby.
W tej chwili nie mogę zatracić się w rozważaniu o niepewnej przyszłości. Muszę żyć dzień po dniu, bo jeżeli od rana do nocy będę się zamartwiała, nie wyniknie z tego nic dobrego.
Człowiek nie może się uważać za ogólnie wykształconego, jeżeli tego nie przeczytał.
Kiedy na ciebie patrzę, mam wrażenie, że w moim życiu wszystko się układa. Jakbym był w domu, naprawdę w domu, rozumiesz? Jeszcze nigdy czegoś takiego nie czułem, (...). Z nikim. Przy tobie nie jestem samotny. I tego brakowało mi najbardziej. Tego poczucia… dopełnienia.
O czym myślisz? - pyta nagle i leciutko przesuwa palcem po mojej dłoni.
"O tym, że jestem w tobie zakochana.
Że jesteś dla mnie jedynym mężczyzną.
Że się tego boję."
- Że w przyszłości musimy więcej rozmawiać. O naszych problemach. Żeby znowu nie stało się… nic złego.
Dla tych osób, których kocham, zrobiłbym wszystko.
Przesuwam palce niżej, na jego szyję. Obejmuję, go za kark odnajduję kciukiem nasadę włosów.
-Wiem.
-Ty też jesteś wśród tych osób, Ruby.
Nieruchomieję. Z trudem przełykam ślinę. Nagle w gardle staje mi gula, której nie mogę przełknąć.
-Kocham cię- wyznaję ochryple.
Do końca życia nie zapomnę jej uśmiechu. Naprawdę, do końca. Wypełnia całe moje ciało.
W minionym roku zakochałam się po raz pierwszy i w najgorszy możliwy sposób złamano mi serce. O czymś takim nie można zapomnieć. Minie jeszcze sporo czasu, zanim się z tym uporam. Bo złamane serce nie znika tylko dlatego, że nadchodzi nowy rok.
Powiedział, że mnie potrzebuje. Że jestem jedyną osobą, która go rozumie. I że tylko ze mną może być szczęśliwy.
Był wściekły, bo wydaje mu się, że jesteś dla mnie ważniejsza niż wszystko inne.
Milknie na chwilę, zanim dokończy:
- I ma rację.
Od tej chwili myślę już tylko o Ruby i o tym, co mi powiedziała w Nowy Rok.
Kocha mnie.
Kocha mnie, do cholery.
Zachowujesz się, jakby istniały sztywne zasady dotyczące takich sytuacji, ale tak nie jest. Czujesz to, co czujesz.
Rodzice od dziecka wbijali mi do głowy, że nie powinienem okazywać po sobie emocji. Bo kiedy człowiek to robi, inni mogą go poznać i wyczuć słaby punkt.
W tamtej chwili dotarło do mnie, że jeszcze nie przegrałem.
A póki mamy choć cień szansy, nie wolno mi rezygnować.
Kiedy on jest w proszku, mogę być silna. Kiedy on jest spokojny, tracę panowanie nad sobą. Czy o to chodzi w uzupełnianiu się? A może po prostu wzajemnie wyprowadzamy się z równowagi?
Ta sprawa między nami jest skończona, on ją skończył. Nie możemy wracać do punktu wyjścia i ponownie kurczowo chwytać się czegoś, czego już nie ma.
Odkąd sięgam pamięcią, byliśmy w tym dobrzy. W udawaniu, że nikt i nic nas nie obchodzi. Jakby całe życie było jedną wielką zabawą, w której nic nie trwa wiecznie, nic nie ma znaczenia. W ciągu minionych tygodni przekonałem się, że trwaliśmy w iluzji. Każdy jest słaby, każdy może coś stracić.
Nic już nas nie łączy. Nic. Nic. Nic. Muszę jeszcze tylko przekonać o tym swoje serce. I ciało.
Nie wiem, czy kiedykolwiek zdołam jej pokazać, ile dla mnie znaczy.
Doskonale pamiętam, jakie to uczucie być częścią rodziny. To samo czuję teraz. Na razie to tylko cień, ale chwytam się do kurczowo.
Mogłabym teraz powiedzieć coś w stylu: "Nie poddawaj się", ale wyobrażam sobie, jakie to dołujące, gdy ciągle cię odtrącają. W pewnym momencie człowiek traci wszelką ochotę.
Kiedy nasze usta się stykają, mam wrażenie, że przeszywa mnie prąd. Z nim zawsze tak jest. Nie potrafię tego opisać, ale wystarczy zwykły pocałunek, żeby cały mój świat stanął na głowie, żebym o wszystkim zapomniała.
Nie masz pojęcia, jak to jest. Czekać latami i widzieć, jak na twoich oczach wizja twojego szczęścia rozpada się na kawałki.
Nie możemy się rozstać. Muszę go cały czas dotykać, jakbym potrzebowała tego, by uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Że naprawdę się odnaleźliśmy i że naprawdę darzymy się wzajemnie coraz większym zaufaniem.
To była najtrudniejsza rzecz w moim życiu. Przez dwa lata rozmawialiśmy właściwie codziennie, a potem musieliśmy przestać, z dnia na dzień. Czułam się jak na odwyku. A teraz... Teraz wracam do nałogu.
Ostatnio moje ciało jest jak czarna dziura, która pochłania wszelkie emocje, zanim w ogóle zdołają przebić się na powierzchnię.
Życzyłam mu, żeby ktoś go zranił równie boleśnie, jak on mnie. Chciałam, żeby ktoś pomścił moje złamane serce. Jednak teraz, kiedy widzę go w takim stanie, nie odczuwam satysfakcji, na jaką wtedy liczyłam. Jest dokładnie odwrotnie. Mam wrażenie, że jego ból dotyka także mnie, że wciąga mnie w mrok.
Obejmuję go i tulę do siebie. W tej chwili nie ma słów, które mogłabym wypowiedzieć. Wiem, co w tej chwili czuję, i nie chcę nawet udawać, że jest inaczej. W takim momencie mogę tylko przy nim być. Mogę głaskać go po plecach i dzielić z nim rozpacz. Mogę zatracić się w jego uczuciach i dać mu do zrozumienia, że nie jest z tym wszystkim sam, bez względu na to, co się między nami wydarzyło.
Myślałam, że po tym, co mi zrobił, będę w stanie najnormalniej w świecie wykreślić go z mojego życia. Miałam nadzieję, że szybko o nim zapomnę. Teraz jednak, gdy czuję, jak na mnie działa jego ból, muszę się pogodzić z faktem, że nie nastąpi to w najbliższym czasie.