cytaty z książki "Fizyka smutku"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jeśli człowiek odpowiednio się postara, aby wyglądać na normalnego, zaoszczędzi sporo czasu, w którym spokojnie będzie taki, jaki chce być.
Dzieciństwo i młodość pełne są czasowników. Nie możesz usiedzieć w miejscu. Wszystko w tobie rośnie, tryska, rozwija się. Później, w średnim wieku czasowniki stopniowo zamieniają się w rzeczowniki. Dzieci, samochody, praca, rodzina – rzeczywiste sprawy rzeczowników.
Starzenie się jest przymiotnikiem. Wchodzimy w przymiotniki starości – powolni, bezbrzeżni, zamgleni, chłodni lub przezroczyści jak szkło.
Jeśli nikt mnie nie obserwuje, będę musiał obserwować się sam, żeby nie zamienić się w zupę kwantową.
Jedna znajoma opowiadała mi, że jako dziecko była przekonana, że Węgry są w niebie. Jej babcia była Węgierką i każdego lata przyjeżdżała z wizytą do swojej córki do Sofii, by zobaczyć się z nią i z ukochaną wnuczką. Zawsze czekały na babcię na lotnisku. Jechały tam wcześniej, podnosiły głowy jak pisklęta, aż cierpły im szyje, a jej mama mówiła: „O, zaraz się pojawi twoja babcia”. Babcia z Węgier, która przybywała z nieba.
Najpierw zapominasz to, co było wczoraj, ostatnie umyka to, co najdalej zepchnięte. W tym sensie zawsze umierasz w dzieciństwie.
Powiedział jej, po bułgarsku, że ma żonę i synka, którego zostawił, gdy ten miał zaledwie tydzień. Z jednej strony wyznanie to miało przynieść mu ulgę, z drugiej – być dla niej niezrozumiałe z powodu bułgarskiego. Nie wiedział, że jeśli chodzi o rozumienie czegoś, co nie powinno zostać zrozumiane, kobiety wykazują inną biegłość.
(...) zacytowałem nawet Einsteina, na ludziach robi wrażenie, gdy słyszą „Einstein” (...).
Z upływem lat zmieniamy proporcje świata. Młodszych od nas jest coraz więcej, a starszych - przerażająco coraz mniej.
Starzenie się wymaga pewnej odwagi. Może nie odwagi, a pokory.
Niektórzy, żeby zapomnieć o związku, próbowali przypadkowego seksu, ja próbowałem przypadkowej geografii. Wybierałem przypadkowe miasta, podróżowałem głównie pociągiem, zmieniałem dworce i hotele, wszyscy turyści byli w grupach albo w parach, ja sam przemierzałem place, które w pewnym momencie zaczęły wyglądać identycznie. Przypominałem człowieka, który pragnie porzucić swoje porzucenie za jakimś rogiem.
Jakaż ogromna część ewolucji siedzi zamknięta w milczeniu ryby, jaką wiedzę ryby zgromadziły przez te wszystkie tysiąclecia przed nami. Głębokie chłodne magazyny milczenia. Nietknięte przez język. Bo język kanalizuje i wyznacza zasoby poznania – jak sonda.
Następnego dnia po apokalipsie nie będzie żadnych gazet. Co za ironia. Najbardziej znaczące wydarzenie w historii świata pozostanie nieodnotowane.
Skąd wiemy na przykład, że pszczoły nie piszą powieści? Czy odczytaliśmy chociaż jeden plaster miodu?
Nie wychodziłem na ulicę od osiemdziesięciu czterech dni. (...) Nie chcę nikogo spotkać. Przestałem się golić, zesztywniały mi szczęki, pewnie dlatego, że z nikim nie rozmawiam. Czy można cofnąć w rozwoju usta?
Idealny pokój hotelowy nie powinien pamiętać żadnej z poprzednich obecności. Sprzątanie po wyjściu gościa to przede wszystkim wycieranie pamięci. Łóżko ma zapomnieć poprzednie ciało, należy rozścielić nowe prześcieradło, napiąć je, łazienkę wyczyścić na błysk. Każdy ślad poprzedniej ludzkiej obecności – włos na pościeli, blady ślad po szmince na poduszce – jest porażką. Jedynie zapomnienie jest aseptyczne.
Czy ktoś zajmował się fizyką kwantową literatury? Jeśli i tam brak obserwatora zakłada nieskończoną liczbę możliwych kombinacji, to jakiż karnawał kotłuje cząstki elementarne powieści? Co dzieje się między ich okładkami, gdy nikt ich nie czyta? Oto pytania, nad którymi warto pomyśleć.
Nazbyt cicho... Wyłączam telefon, by mieć alibi dla tego milczenia. (...) Odprzyjaźnić się. (...) Z czasem przyjaciele znikają na różne sposoby. Niektórzy nagle, jakby ich nigdy nie było. Inni stopniowo, z dyskomfortem, przepraszająco... Przestają dzwonić. Najpierw nie rozumiesz. Potem zaczynasz sprawdzać, czy nie padła ci bateria w telefonie. Ostry brak o piątej po południu. Na początek trwa około godziny, potem coraz krócej. Ale nigdy nie znika. Jak z papierosami, które rzuciłeś lata temu, ale nadal ci się śnią.
Nie mam bladego pojęcia, ile czasu minęło, odkąd tu jestem. Nie pamiętam, czy sam wszedłem, czy ktoś mnie zamknął. Ciemność jest tak gęsta, że czas zniknął. Tylko w ciemności nie ma czasu. Nie wiem, ile mam lat. Zostałem zapomniany. Chciałbym walić w drzwi, aż mnie usłyszą i otworzą. Jest jeden nierozwiązywalny problem i na tym polega cała makabra. Nie ma drzwi.
Całe życie może zostać opowiedziane jako katalog przeprowadzek.
W międzyczasie pojawia się Facebook, nowa kapsuła czasu. Jesteś już pół człowiekiem, pół awatarem, wyjątkowym rodzajem Minotaura, nie, Mino-awatarem. Rozkojarzyłem się, to właśnie robi Facebook, rozprasza.
Fizyka smutku - najpierw klasyczna fizyka - była przedmiotem mej uwagi przez kilka lat. Smutek, tak jak gazy i opary, nie ma własnej objętości i formy, a przejmuje formę i objętość naczynia lub przestrzeni, którą zajmuje. Czy skłania się ku gazom szlachetnym? Raczej nie, jakkolwiek nazwa ta byłaby pociągająca. Gazy szlachetne są jednorodne i czyste, monoatomowe, poza tym są bezbarwne i bezwonne. Nie, smutek nie jest helem, kryptonem, argonem, ksenonem, radonem... On ma zapach i barwę. Niczym gaz kameleon, który zmienia wszystkie kolory i zapachy świata, podobnie jak różne kolory i zapachy łatwo mogą go aktywować.
Po wszystkich dowodach na to, że historia ostatnich czterech miliardów lat zapisana jest w DNA istot żywych, wyrażenie, że Wszechświat jest biblioteką, od dawna przestało być metaforą. Teraz będzie nam potrzebna nowa gramotność. Czeka nas wielkie czytanie. Kiedy pan Jorge mówił, że raj wyobraża sobie jako bibliotekę bez początku i końca, najprawdopodobniej - nie podejrzewając tego - myślał o bezkresnych półkach kwasu dezoksyrybonukleinowego.
Ja jestem książkami.
W tych dniach londyński „Times” wspominał o nowym wynalazku obsługującym bogatych, ale zajętych biznesmenów z gustem do oszczędzania (albo podwójnego życia) – firma turystyczna do turystyki wirtualnej. Firma zapewnia również suweniry z nieodbytej wyprawy. Otrzymujesz wszelkie dowody rzeczowe podróży, włącznie z pieczątką w paszporcie, zdjęciami, biletami z Luwru, powiedzmy, albo muszlami z Lazurowego Wybrzeża. (Może nawet kanapkę z Wysp Kanapkowych). Opowiadają ci, jak ci minęła podróż, zapewniają komplet wspomnień. Sam możesz uwierzyć, że tę podróż odbyłeś.
Co mam zrobić, rzeczy nigdy nie są tak proste i jednoznaczne. (...) Nie znoszę kategorycznych ludzi.
Niestety, opowiadanie jest liniowe i za każdym razem musisz unikać rozstajów, zamurowywać boczne korytarze. Klasyczne opowiadanie to likwidacja możliwości, które cię atakują ze wszystkich stron. Świat – zanim zaczniesz się w niego wpatrywać – pełen jest paralelnych wersji i korytarzy. Jedynie w wahaniu i niezdecydowaniu krążą wszystkie możliwe wyjścia. I fizyka kwantowa, pełna niedookreśleń i niepewności, tego dowodzi.
No dobrze się mamy, ale sobie poradzimy.
Zaczepna odpowiedź z czasów komuny, ktoś wyraźnie zmagał się z niewydarzonością pytania i systemu, w którym z kolei jawne narzekanie mogło ci przysporzyć kłopotów. Stąd ten ówczesny dowcip:
Jak się macie, jak się macie – żartował sekretarz generalny partii.
Dobrze się mamy, dobrze się mamy – żartowali robotnicy.
Oto nowe prawo moralne - razem z "niebo gwiaździste nade mną". Podstawowe pytanie, próba, lakmus, podział na dobro i zło - czy to, co postanowiłeś, mogło zostać zrobione przez zwierzę. Wejdź w skórę swojego ulubionego zwierzęcia i się dowiedz. Jeśliby tego nie zrobiło, nie rób i ty, dotykasz śmiertelnego grzechu.