cytaty z książki "Kroniki Jakuba Wędrowycza"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jakub myślał przez chwilę.
- Ciapuś! - wrzasnął wreszcie. - Gdzie jesteś, zdechlaku?
- Przecież nie masz psa - zdziwił się morderca.
Dwumetrowy pyton wystrzelił spod łóżka i owinął mu się wokół nóg.
- Co to jest? - zawył.
- Zdziwiony? To jest właśnie Ciapuś. Ciapuś, uduś pana.
Zza drzewa wyszedł wielki i paskudny wilk... -Dokąd idziesz, czerwony kapturku? zapytał. -Nie jestem czerwony Kapturek. Jestem Maciej Wędrowycz -odpowiedział malec z godnością. -Z tych Wędrowyczów? -przeraził się wilk.
Gdyby ludzie znali ciężar prawdziwej wiary, byłoby więcej ateistów.
- Zrobili Cię proboszczem w Dębince Dworskiej?
- Tak.
- Co przeskrobałeś?
- Egzorcyzmowałem punków w Jarocinie.(...)
Prawo pędzenia bimbru jest prawem człowieka
-Słuchaj, ubijemy interes — powiedziała rybka. — Ty mnie wypuścisz, a ja spełnię twoje życzenie. — Jeszcze czego — wściekł się. — Już ja was znam, rybki. Żadnych życzeń, tylko patelnia.
Głową muru nie przebijesz, do tego potrzebny będzie ci kilof lub dynamit.
Jak wynika z danych zebranych przez misję etnograficzne, tubylcy raz w miesiącu obchodzą huczne święto nazywane przez nich wypłatą. Z reguły wówczas piją specyfik wywołujący u nich ostre zaburzenia czynności życiowych.
Na złodziei najlepiej działa granat umieszczony w walizce: urywa łapy razem z głową.
Przecież duchów nie ma. To znaczy komuniści twierdzili, że duchów nie ma, a teraz nie ma komunistów, to może duchy jednak są? Odganiał takie myśli.
Co on zaśpiewał?
- Zaraz, jak to szło. Jungle bears, jungle bears, jungle bears on the way? To po polsku będzie: Misie z dżungli, misie z dżungli, misie z dżungli na drodze. And one horse open slave - Czyli: i jeden koń otwarty niewolnik.
- Ty inspektora z Urzędu Skarbowego rabował - wyjaśnił Ihor - a Urząd Skarbowy wynajął nas...
Jakub już dawno podejżewał, że urzędnnicy są w stanie wymyślić każdą bzdurę, ale teraz wreszcie zdobył jednoznaczny dowód.
- Polski urząd skarbowy wynajmuje ukraińską mafię?
- Inaczej by tych wyrąbanych w kosmos podatków w ogóle nie ściągnął - mruknął Mykoła.
- To miasteczko wygląda jakby przeszedł przez nie huragan.
- To Jarocin po kilkudniowej imprezie.
Z książki kucharskiej Jakuba Wędrowycza
Hot Dog
1) Za pomocą pętli z linki hamulcowej łapiemy średnio wyrośniętego psa.
2) Podcinamy gardziołko bagnetem.
3) Krew zbieramy do wiadra, przyda się na kaszankę.
4) Polewamy psa spirytusem i podpalamy dla usunięcia sierści.
5) Patroszymy. Wnętrzności nie wyrzucamy, posłużą nam jako przynęta na następnego.
6) Mięso tniemy na niewielkie kawałki i nadziewamy na szprychy rowerowe.
7) Szaszłyki opiekamy na ognisku.
Serwować na ciepło, w drewnianej lub glinianej misce, z pieczywem i schłodzonym bimbrem.
Co zrobisz, jak złapiesz złotą rybkę? – zagadnął.
Umysł jego przyjaciela był już nieco zmącony przez zawartość tych butelek, które opróżnione z zawartości, unosiły się wokoło na wodzie.
– Jak złotą, to przetopię.
Reszta została. Trzeba było przecież opatrzyć rannego. Postrzał został zdezynfekowany sporą ilością spirytusu. To znaczy na ranę poszło w sumie niewiele, ale przecież wiadomo, że każda kula zostawia także w ciele troche różnego brudu i dlatego niezbędne jest odkażenie wewnętrzne.
Poszła w czortu a prijti tu jeszczo raz kak ja tiebia proklataja -wrzasnął Jakub -Nu pagadi!
Szarpnął za spust. Eksplozja rozniosła go na strzępy."..." Nie sądzę, żebyśmy zupełnie załatwili kostuchę, ale namyśli się, zanim znowu spróbuje.
Jego twarz do tego stopnia przypominała mordę małpy, że duchowny zdziwił się, słysząc ludzki głos.
-Jestem spokojnym, pokojowo nastawionym człowiekiem - powiedział Semen
(Tomasz cały czas dzielnie tłumaczył).
-Ale gdy wychodziłem z zakładu dla umysłowo chorych, lekarze ostrzegali mnie, abym unikał stresów. A ja nie mogę unikać stresów za każdym razem, jak sobie przypomnę przygody z partyzantki...
Pan jest oszustem i naciągaczem — reżyser darł się na Skorlińskiego. — To miał być ten wymarzony plener? W ciągu dwu dni zdjęciowych ukradli nam trzy samochody, jednego aktora omal nie zapili na śmierć. Rozumiesz, sterroryzowali biedaka i kazali mu pić wódkę szklankami, dobrze, że chociaż w szpitalu go uratowali, a żółtaczkę to się w Ameryce wyleczy... Latający talerz, zrobiony specjalnie do filmu, podziurawili jak sito z broni maszynowej. Całe szczęście, że nikt nie zginął. I jeszcze jeden aktor, trepanacja czaszki. Jacyś zwyrodnialcy wiercili mu w głowie dziury wiertarką i oporniki wpychali! Związek zawodowy żąda ode mnie wypłacenia mu odszkodowań...
- Przekrocz tę bramę, synu - zachęcił go psiogłowy.
Jakub popatrzył na niego niechetnie.
- Gadasz po polsku, to pewnie jesteś z naszych, spod Czarnobyla? Znaczy promieniowanie cię tak poprzestawiało?
Anubis poskrobał się po głowie.
- Z Czarnobyla? - upewnił się.
- No, elektrownia. Po wybuchu? Ile masz lat, co?
- Jestem wieczny...
- Główka boli, lekarz kazał przytakiwać. Zjeżdżaj, co? Ni lubię świrów.
Naciął bagnetem wrota. Udało mu się oderwać spory kawałek kruszcu. W tym momencie otworzyły się. Zajrzał przez nie jakiś stwór z głową ptaka.
- A ty kto? - zaciekawił się Jakub. - Też mutas czarnobylski?
Na polecenie bezlitosnego systemu fiskalnego, sterowanego przez wiadome zachodnie agentury, łupiłeś nasz naród,wysysałeś krew tej ziemi i z tego ludu. Ale my,Komunistyczna Partia Naśladowców Janosika, nie dopuścimy do tego aby tacy jak ty, pachołkowie imperializmu wschodnioeuropejskiego, niszczyli nasze społeczeństwo!
Kierował nim instynkt naprowadzający go na jego mała bimbrownię jak gołębia pocztowego do domu.
- Egipt leży w Afryce. Są tam piramidy i mumie.
Paru co bardziej nerwowych gości bluznęło wiązankami, bo o tym, to już słyszeli w telewizji. Kumple Jakuba zaczęli ich lać po mordach. Wywiązała się ogólna bijatyka. Gdy wreszcie emocje opadły i można było słuchać dalej, okazało się że Jakub przywłaszczył sobie cztery butelki i zniknął w zamieszaniu. Wiąchy poleciały znowu, ale tym razem obyło się bez rękoczynów.
- Dziwnie jakoś - powiedział Semen. - To ufoki porywały naszych, ale żeby nasi porwali zielonego, to jeszcze nie słyszałem.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz - rzucił Jakub filozoficznie.
Zaraz pojawiła się okazja zasięgnięcia języka. Zza rogu wyszedł chłopiec, na oko sądząc tubylec. Na widok Jakuba stanął jak wryty i wytrzeszczył swoje ciemne jak noc oczy.
- Gdzie tu są piramidy? - zagadnął go przyjaźnie egzorcysta.
Oczywiście zapytał po polsku. Chłopiec w odpowiedzi wydał z siebie sporą porcje zupełnie niezrozumiałych dźwięków. Wędrowycz poskrobał się po głowie, a potem powtórzył pytanie po rosyjsku, ukraińsku i w jidysz. Odpowiedź za każdym razem była tak samo niezrozumiała. To zaczynało być denerwujace.
- Piramidy - wrzasnął na araba tracąc resztkę cierpliwości. - Gadaj gdzie są!
Tym razem uzyskał zadowalajacą odpowiedź, bo chłopiec przerażony wrzaskami dziwnie ubranego cudzoziemca o płonących gniewem oczach, wskazał reką kierunek.
- Twoje szczęście - powiedział Jakub - A teraz zapamiętaj sobie. Jeśli mnie oszukałeś, to wrócę tu, spalę ciebie i twoją rodzinę.
Kierował nim instynkt naprowadzający go na jego małą bimbrownię jak gołębia pocztowego do domu.
Przypadki chodzą po ludziach. Zwłaszcza, jeśli jest się wysłannikiem mafii, można spędzić życie ciekawe i pełne przygód. Tyle tylko, że zazwyczaj niezbyt długie. Co gorsza, ciało rzadko jest wydawane rodzinie. Najczęściej znika w odmętach rzeki z kulą betonu zamiast skarpetek i ciężko je później wyłowić.
-Przy zatruciu zakopuje się chyba do ziemi - Semen usiłował przypomnieć sobie zatarte coniebądź wiadomości z dziedziny medycyny.
-Do ziemi zakopuje się porażonych prądem - sprostował Jakub. - Ziemia wyciąga elektryczność.
Jeden Ruski złapał złotą rybkę i ona mówi: „Wypuść mnie, a spełnię każde twoje życzenie”.
–I co chciał?
–Początkowo nic, a potem zapragnął zostać bohaterem Związku Radzieckiego.
–Hy!
–No to ona zaklaskała w płetwy, on patrzy, siedzi w okopie, wokoło trupy sołdatów i jedzie na niego sto szwabskich czołgów. No, wziął karabin i wali do nich, ale nic nie pomogło, bo ona pośmiertnie mu dała.