cytaty z książki "Nowiny ze świata"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Dla Kiowów przedmiotem najwyższej dumy było obywanie się bez czegoś, korzystanie ze wszystkiego, co nawinie się pod rękę: byli niemal zadufani w swej zdolności radzenia sobie bez wody, żywności, schronienia. Zycie nie było bezpieczne i w żaden sposób nie dało się tego odmienić, ani modnymi sukienkami, ani rachunkiem w banku. Fundamentem życia ludzkiego była odwaga. s.188.
Oto jest drukarnia
Skrzyżowanie szlaków cywilizacji
Schronienie dla wszystkich sztuk przed niszczycielską siłą czasu
Zbrojownia nieulękłej prawdy wobec szeptanych plotek
Niezmordowany herold przedsiębiorczości
Stąd słowa mogą lecieć w świat cały
Nie przepadną w falach dźwięku
Nie zmieni ich dłoń kopisty
Lecz pozostaną na wieki, sprawdzone w korekcie
Przyjacielu, stoisz na uświęconej ziemi
Oto jest drukarnia
s.72.
Ona jest jak elf, powiedziała. Jak baśniowe stworzenie z czarodziejskiej księgi. Takie, które nie pasuje ani w jednym, ani w drugim świecie.
Może życie to po prostu przenoszenie wiadomości. trzeba przetrwać, żeby nieść je dalej. Może mamy tylko jedną wieść, otrzymujemy ją w chwili narodzin i nigdy nie mamy pewności, co właściwie zawiera: może jest zupełnie bez związku z nami samymi, ale musimy ją osobiście nieść przez całe życie, krok za krokiem, a na końcu oddać, wciąż zapieczętowaną. s.116.
Zrobił listę zakupów: pasza, żywność, amunicja, mydło, wołowina, świeczki, wiara, nadzieja, miłość.
A ona wezwała ducha opiekuńczego, tego, który powiedział jej, że ma nosić we włosach dwa kłębki puchu oraz pióro orła złotego na znak, że on zawsze będzie przy niej. Zabrali jej to wszystko. Wyrzucili przez okno.
Nie zamierzasz chyba studiować prawa, co? zapytał.
Drogi Boże, skądże! (...) Szukam uczciwej pracy.
s.139.
Utrata reputacji i szacunku bliźnich w każdym społeczeństwie, od Islandii po Malezję, jest potwornym ciosem dla ducha. To gorsze niż ubóstwo, tnie okrutniej, niż klingi wrogów. s.142.
Nie był gadatliwy, chyba że miał coś do powiedzenia. s. 53.
Ty, powiedział, wskazując na nią palcem. Uchyliła się nieco w bok, lekki unik. Jej rozpuszczone włosy barwy biszkoptu pofrunęły jak fala. Kiowowie nigdy nie pokazywali na kogoś palcami. Gdy w kogoś mierzyli, to z broni albo laski szamana, z której w ciało wroga miotano jadowite demony. Nigdy inaczej. On nie mógł o tym wiedzieć.
A jeśli ktokolwiek zaprotestuje, nafaszerujemy go bilonem, powiedział.
Wyłożył swój strój podróżny, starą koszulę w kratę z szorstkiej flaneli, wysokie sznurowane buty, czyste skarpety. Droga na południe, do Bandery, wiodła przez czterdzieści mil ciężkiego terenu, więc jeśli zostaną tam zamordowani i oskalpowani, to ich ciała spłyną krwią, ale przynajmniej będą schludne.
Johanna zakryła dłońmi oczy. Mogła myśleć tylko o swojej matce u Kiowów, Trzy Łaciate, o jej śmiechu i o tym, jak podtapiały się nawzajem w czystej wodzie potoku Cache w górach Wichita, z wrzaskiem padały na wznak prosto w wodę, a gdzieś wysoko na wzgórzu grupa młodych mężczyzn biła w bębny z czystej radości. Brodziły i chlapały się w czystych strumieniach, po cztery, pięć dziewczynek, ze sznurami cynobrowych paciorków we włosach. Płakała za nimi i za górami, dziwnie dorosłym łkaniem, z otwartymi dłońmi i pochyloną głową. Opłakiwała wszystkie swoje straszliwe straty, które nagle zwaliły się na nią raptowną, bolesną lawiną.
Nie było znaku na „dziękuję”. W języku Kiowów nie było słowa oznaczającego „dziękuję”. Ludzie powinni wiedzieć, kiedy ktoś jest im wdzięczny – w końcu sam wiesz, że zrobiłeś coś dobrego, coś godnego pochwał, więc po co drążyć temat.
Gdyby ludzie dysponowali rzetelną wiedzą o świecie, może nie chwytaliby za broń." (s.33).
Kapitan uniósł wzrok, z zazdrością obserwując kury - takie bezmyślne, takie głupie, takie nieuświadomione. s.129.