cytaty z książki "Magia kąsa"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Czy mogłabyś powtórzyć? Przegapiłem tę część, która miała zrobić na mnie wrażenie.
- Kici, kici? - spytał niski, męski głos.
- Rzeczywiście - odparłam - Zaskoczyłeś mnie trochę i przyszłam nieprzygotowana. Następnym razem przyniosę trochę śmietanki i jakieś kocie zabawki.
- Jaka kobieta pozdrawia Władcę Bestii słowami: Tutaj, koteczku, chodź do mnie, kici, kici, kici?
A dokładnie które fakty z mojej biografii pozwoliły ci wpaść na pomysł, że jestem miłą osobą?
- Jeszcze jedno, Wasza Wysokość. - To miało zabrzmieć troszkę złośliwie. - Muszę napisać raport o naszym spotkaniu i pisząc o tobie, będę musiała użyć jakiegoś imienia. Wolałabym nie wystukiwać za każdym razem "Przywódca Południowej Gromady Zmiennokształtnych". Jak więc mogę cię nazwać nieco krócej?
- Władca.
Przewróciłam oczami z udawanym oburzeniem .
Nie przejął się tym zupełnie.
- O co chodzi? Przecież to bardzo krótko.
Wiem, o czym mówił. Opisywał ten moment, kiedy człowiek uświadamia sobie, że jest samotny. Przez jakiś czas jesteś sam, czujesz się z tym świetnie i nawet nie przyjdzie ci do głowy, że twoje życie mogłoby wyglądać inaczej, a potem, pewnego dnia, spotykasz kogoś i nagle dochodzisz do wniosku, że doskwiera ci samotność. To uczucie jest jak uderzenie, sprawia niemal fizyczny ból, czujesz się jednocześnie skrzywdzony i zły - pokrzywdzony, bo bardzo chciałbyś być z tą osobą i zły, bo jej nieobecność sprawia, że cierpisz.
- Musiałem wysłać na zewnątrz trzy patrole - powiedział Curran. - Przez ciebie. Nikt nie zginął, ale mógł. A wszystko dlatego, że nie możesz znieść, kiedy choć przez parę minut nie znajdziesz się w centrum uwagi.
- Dupek - wrzasnęłam.
- Pieprz się.
Powęszyłam w powietrzu.
- Co tu, do cholery, tak śmierdzi? Och, poczekaj chwileczkę, to ty! To ty tak zalatujesz! Jadłeś na obiad skunksa, czy może to twój naturalny zapach? - drwiłam.
Małpa zrobiłaby to szybciej. Ale w zasadzie między tobą, jako człowiekiem, małpą, jest tylko mały kroczek ewolucji.
Chcę ci coś wyjaśnić. Po pierwsze, nie należę do graczy zespołowych, po drugie, jestem raczej niezdyscyplinowana, a po trzecie, mam problem z autorytetami.
Jego spojrzenie wyrażało taki ocean pogardy, że mogłabym się w nim utopić.
No jasne, ty nigdy nie żartujesz, bo jesteś zbyt zajęty udowadnianiem wszystkim w koło, jaki z ciebie gnojek.
Och" było odpowiednim słowem. Krótkim i neutralnym, mogącym wyrażać wszystko i nic.
(...)a na dodatek brakuje mi specjalistycznej wiedzy, żebym mogła zrozumieć, co do mnie mówiłeś przez ostatnie 5 minut. Nie znoszę, kiedy czuję się jak laik. To zbyt dużo dla mojego kruchego ego.
- Curran nigdy nie robi niczego bez powodu. Mówiono mi, że już się z nim spotkałaś. Może na tym spotkaniu nieświadomie rzuciłaś mu coś w rodzaju wyzwania
- ? Nieświadomie? Na Boga! Zrobiłam to z pełną świadomością.
Następnej niedzieli obudziłam się dość wcześnie, zaniepokojona głośnym łomotem. Rozbrzmiewał w całym domu, odbijając się echem od ścian. Wsłuchiwałam się przez chwilę w ten piekielny huk, upewniając się, że nie jest produktem mojej wyobraźni, a potem niechętnie zwlokłam się z łóżka i poszłam przeprowadzić śledztwo w tej sprawie. Szybki rekonesans pozwolił mi zidentyfikować źródło dźwięku - był nim... mój dach. Wyszłam na podwórko, by zobaczyć dokładnie, o co chodzi. Właśnie wstało słońce i zaczęło już porządnie prażyć. Spojrzałam w górę i zobaczyłam... Władcę Bestii. W złach- manionej koszulce i pobrudzonych farbą dżinsach w bardzo fachowy sposób trzymał młotek, którym raz po raz wykonywał szerokie zamachy. Obok niego siedział Derek, posłusznie podając mu gonty. Świat musiał zwariować.
-Kim ty jesteś? - spytał. - Skąd pochodzisz?
-Jestem całkiem pewna, że pochodzę od mamy i taty - zaczęłam drwić. - No wiesz, kiedy mężczyzna wkłada penisa do pochwy kobiety...
Porywasz także młode kobiety. Pieprzysz się z nimi, a potem je zjadasz. Kopulujesz też ze zwierzętami i płodzisz dzieci. Całe hordy małych zniekształconych Grzebyczków, które mają krążyć po mieście, szukając dla ciebie ludzkiego mięsa.
Wzięłam duży łyk wina, a potem drugi drinka. Nie chciałam pić dużo, ale zamierzałam się upić. Chciałam, żeby moje ciało poczuło się tak samo fatalnie, jak umysł.
Na Boga, to nie mógł być zwykły lew!
A może to jednak ogromny lew, tylko dlaczego, do diabła, w paski?!
- Co stało się wilkowi alfa? - przerwałam mu.
- Lego.
- Lego? - nie zrozumiałam. Zabrzmiało jak grecka nazwa, a nie przypomniałam sobie żadnej mitologicznej istoty o takim imieniu.
- Niósł pranie do sutereny i stanął na starym komplecie klocków LEGO, które jego dzieci zostawiły na schodach. Złamał dwa żebra i kostkę. Nie może pełnić swojej funkcji przez co najmniej dwa tygodnie. - Curran pokręcił głową, jakby nie chciał przystać na to, co się przydarzyło. - Nie mógł sobie wybrać lepszej chwili na taki wypadek. Cholera! Gdybym go tak nie potrzebował, to osobiście bym go zabił.
- A dokładnie które fakty z mojej biografii pozwoliły ci wpaść na pomysł, że jestem miłą osobą?
- Nigdy nie wiem, co powiesz za chwilę.
- Pociesz się, że ja również.
Siedziałam przy stole w mojej ciemnawej kuchni opróżniając butelkę cytrynowego drinka. W pustym mieszkaniu nienaturalnie głośno zabrzmiał nagle dźwięk włączonego dotąd telewizora, którego ekran zabłysnął migotliwym światłem.
Spojrzałam na butelkę i założyłam się z nią, że za chwilę zostanie podany kolejny pilny komunikat. Butelka przegrała.