cytaty z książki "Szczeliny istnienia"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
... by coś usłyszeć, trzeba samemu zamilknąć.
Formuła porodu brzmi: niech to, co jest, będzie. Niewiarygodne przesłanie. Każe zapomnieć o cierpieniu, poniechać buntu. Oznacza akceptację wszystkiego, co zdarzyć się może. Wskazuje samo istnienie jako niezachwianą wartość. Okazuje się też, że wobec istnienia, niby niezależnego od nas, ostateczny gest przyzwalający czynimy sami. A tym samym przyjmujemy odpowiedzialność.
... nie można godzić się na rolę nieświadomego wyrobnika czynności egzystencjalnych. I w obronie własnej trzeba ścigać sens codzienności, jak przestępcę, który czyha z ukrycia.
Kiedy nadchodzi śmierć, powinniśmy z wdzięcznością pomyśleć o tych wszystkich stworzeniach, które w ciągu życia zjedliśmy, bo były ofiarą służącą naszemu istnieniu. I powinniśmy modlić się do tych stworzeń. A następnym powiedzieć: jedzcie! To jest moje ciało i moja krew.
[...] gdy nasze spontaniczne postawy wobec innych są nieprzyjazne, zasady moralne nie hamują agresji, przeciwnie, są dodatkowym instrumentem, który jej służy. Wszyscy znamy tę zimna wrogość, jaka bije od osób aseptycznie moralnych i zasadniczych, gdy wytropią kogoś, kto ma odmienne zasady lub nie ma żadnych. Zasady moralne sa maską ukrywająca niezdolność do przyjącia świata.
Ile zła wyrządzono w walce ze złem. Jeśli mimo wszystko walczących to nie zniechęca, można by się zastanawiać, czy to czasem nie okazja do bezkarnego powodowania zła pociąga nas do tej walki.
Jednak nikt nie pojawia się w świecie z własnej woli. Każdy wchodzi w istnienie przymuszony.
Jakie to dziwne, że wówczas, kiedy zjadamy inne ciało, doświadczać potrafimy przyjemności smaku, a nie budzi się w nas poczucie wdzięczności i nie myślimy o tym, że oto uczestniczymy w zdarzeniu ostatecznym.
[...] [zło] jest dwuznaczne. To jeden z powodów, dla których zła nie można wytępić. Podobnie jak nie można wytępić dobra. Bo i ono jest dwuznaczne. A sytuacje dwuznaczne saczególnie mocno przywieraja do istnienia.
Sami bowiem nieodwracalnie wyjaławiamy każdy moment naszego istnienia. Żywe procesy zamieniamy w mechaniczne przebiegi, których sensu nie tylko nie próbujemy zrozumieć, ale nawet nie domyślamy się, że jest w nich coś, co może domagać się uwagi, co zdumiewa i co odsłania przed napiętą świadomością zapoznane święto istnienia skryte w tajemnicach zdarzeń elementarnych.
Misterium początku daje też doświadczenie pierwszego rozstania. Uprzedza, że nieraz trzeba będzie porzucać to, co się kocha, by iść ku nieznanemu. Pierwsze oddzielnie zaowocuje dalszymi rozłąkami, a kolejne spotkania nie odmienią pierwotnej przepowiedni wróżącej wędrówkę ku nieznanemu horyzontowi poprzez kolejne przywiązania i zerwania. Od przyrośniecia do oddarcia.
Obiekty są bytami, które straciły anonimowość. Promieniują, prowokują, czekają, by ożyć naprawdę w polu naszej uwagi, której ofiarowują się bezinteresownie.
Akt rodzenia sam w sobie stanowi radykalne uchylenie egzystencjalnych wątpliwości. Jest wyznaniem wiary w istnienie potwierdzonym w sposób najbardziej osobistu, jakim jest wyłanianie kogoś z własnego ciała. Nie z gliny, nie z cudzego żebra, lecz z siebie.
Dopiero wówczas, gdy nie brzydzimy się obrzydliwego, jesteśmy gotowi na przyjęcie świata. I groza nie budzi w nas lęku, gdyż idziemy przez nią ku zachwytowi.
Kto rodzi, składa ofiarę dzikiemu bogu, który jest życiem.
Gdy przyglądam się drobiazgom codzienności, wydaje mi się, że w tle słyszę tętent. Jakby pędził Anioł Śmierci. I szalał Anioł Życia.
Miłość jest wniknięciem w czyjeś życie i zgodą na to, by ktoś nasze życie przeniknął.
Kto się rodzi, musi wyłonić się lub ginie. Od pierwszej chwili indywidualne istnienie przeniknięte jest przymusem powszechnym, który nie ustaje. Z czasem przybiera coraz inne formy, lecz nie opuszcza nas.